Bandytka & Wielebny czyli biało czarne wariactwa :)

Urodziłam się pod Ostródą w małej wiosce. Pani mówi, że na początku miałam domek. Choć ja byłam zbyt mała by zrozumieć co to znaczy. Potem pamiętam już tylko ulicę. Nauczyłam się ufności i gdy Duża zobaczyła mnie jak od razu przybiegam pod jej nogi wiedziała, że musi mnie zabrać inaczej bym źle skończyła. W końcu jest tylu złych ludzi. Ale mój różowy nosek dobrze mi podpowiedział. Pani umieściła mnie na noc w ciepłym kocyku na strychu, gdyż nie był to jej domek. I jedyne co mi mogła dać do jedzenia to parówka. I tak byłam wdzięczna. W brzuszku już mi tak nie burczało. Dostałam też mleczka. Byłam wystraszona choć nie umiałam się oprzeć gdy Duża wyciągała do mnie rękę i głaskała. Jeszcze tego dnia polizałam ją. A ona powiedziała, że jutro jedziemy do domku. Do dziś mi powtarza, iż zawsze chciała mieć znowu w domu kocie futerko bo tęskniła za pazurkami, mruczeniem i tymi wszędzie leżącymi myszkami. Pani była ze mnie dumna. Całą noc grzecznie przespałam w kocyku, nigdzie nie uciekając. Rano wpuszczono mnie do pokoiku. Latałam po całym oglądając każdy zakamarek. Po południu czekała nas ciężka droga. Duża nie miała jak w środku niedzieli załatwić transporterka albo chociaż kartonu. Jednak czując jej ciepło i ja nie chciałam nigdzie iść. Polubiłam ją. Taksówką dojechaliśmy na dworzec w Ostródzie. Chowałam łepek pod rękę dużej, która cały czas uspokajająco mnie czochrała. Ludzie na dworcu się patrzyli i uśmiechali. Słyszałam, że mam piękne, duże zielone oczy. A Duża wspominała, że czeka mnie kąpiel, szczepionki, odrobaczanie, odpchlenie i sterylka. W pociągu Duża strasznie mi się dziwiła. Nie musiała mnie nawet w tym kocyku trzymać. Było mi cieplutko. Rozłożyłam się jej na kolankach, brzuszkiem do góry i potulnie spałam. Dojechałyśmy szczęśliwie do domku. Pani mnie puściła na pokoje i zrobiła prowizoryczny nocleg. Sama zaś wyszła- mówiąc, iż muszę mieć wszystko co mi się należy. Wielką moją radością był widok moich własnych misek, smacznej kociej karmy, kuwety i żwirku, który pamiętam. Duża nie zdążyła kuwetki ustawić we właściwym miejscu a ja już wiedziałam do czego to służy i po chwili znalazło się tam sioo i qupal. Gdy trochu się przespałam Duża wsadziła mnie do wanny. Wtedy dopiero krzyczałam.Nie lubię wody! Chciałam się jej odpłacić pięknym za nadobne. Jednak gdy porządnie mnie wysuszyła i zaaplikowała to przeciwpchelne śmierdzące coś- poczułam się znacznie lepiej. Tego samego dnia pani jeździła po całym mieście by znaleźć czynnego weterynarza. Do pysia zaaplikowała mi jakąś dziwną maź. Dwa tygodnie później znowu. Rozumiałam już - to dla mojego dobra. W następnym tygodniu dostałam też drapak. Duża się dziwiła jak świetnie wiem co to miska i kuweta. Tak ja też sobie przypomniałam mamę i domek. Teraz już nie chcę nic zmieniać. Bo codziennie gdy buszuję, bawię się czy śpię czuję to ciepło domku. Obdarzyłam ją niezwykłą ufnością. Pierwszej nocy spałyśmy razem w łóżeczku a ja śpiewałam pani kołysanki.
Pierwszy dzień w domku z dnia 02.10.08
teraz wyglądam tak gdy mam miłość
i dostałam imię Bandytka
Dlaczego?! Hmmm

Pierwszy dzień w domku z dnia 02.10.08


Dlaczego?! Hmmm
