W taki dzien jeden z samochodow zwolnil nieznacznie, jakas reka w srodku otworzyla drzwi i wyrzucila z jadacego auta mlode kocie...
Kociak uciekl spod kol, stal zdezorientowany i nie wiedzial co robic... Wczesniej byl kotkiem domowym, chodzil po podlogach, prawdopodobnie dywanach, nagle pod lapkami mial tylko zmrozony snieg.
Kociak to dzielny chlopczyk. Blakal sie tak przez kilka dni, smiertelnie przerazony i glodny. Zostal wyrzucony przy terenie budowy i byl czasem widziany przez robotnikow, jak przestraszony paletal sie przy jezdni, byl kompletnie zdezorientowany i nie nawykly do takiego zycia.
Mlody mial duzo szczescia - zauwazyl go dobry czlowiek - stroz na budowie. Ten pan dal mu tyle, ile mogl - otwieral mu drzwi do swojej budki, gdy maly byl zziebniety i zamiauczal pod drzwiami, dal mu pozywienie, zaczal go glaskac i sie z nim bawil. Kociak przebywal jednak ciagle parenascie metrow od ruchliwej autostrady i glownie na dworze, przy temperaturach siegajacych -15 stopni.
Dowiedzialam sie o nim dzis. Kociak ma na oko okolo 4-5 miesiecy, jest cudnym pingwinkiem, baaardzo ruchliwym, radosnym i przyjaznym. Ma przecudna koncowke ogonka, ladne futerko, czyste oczka. Jest calkowicie oswojony, musial byc wychowywany w domu...
Przed chwila wrocilam - zabralam pingwinka stamtad, w tej chwili przebywa w Katowicach w lecznicy na Brynowie, ma tam oplacony pobyt do piatku. Nie mam zadnej mozliwosci zabrania go do siebie, nie mam wlasnego lokum

Doba w lecznicy kosztuje 30 zl, jest to wiec rozwiazanie bardzo tymczasowe i nie jestem w stanie pokryc dluzszego pobytu... Czy jest ktos, kto zgodzilby sie dac kawalerowi dt? Oczywiscie, pomoge jak tylko bede mogla... To taki cudny, radosny chlopak...
Zdjecia przystojniaka :



edit: Przyjelam za pewnik informacje Pana Stroza, ze to chlopczyk, wlasnie sie dowiedzialam z lecznicy, ze panienka pelnym pyszczkiem... Fstyt...
