Są różni weci.
Ale zauważyłam, ze jeżeli maja napisane że lek jest toksyczny - np Iwermektyna, to bardzo uważają. A jak maja napisane tak jak na Advokacie czy Strongholdzie, że jest bezpieczny i że dawki dzielić nie trzeba, to tak robią i nie kojarza pewnych faktów, niestety.
Wiem, ze jedna z wetek zawsze, bez względu na nic dobiera dawkę advocata ścisle do wagi kota i chwała jej za to.
Miałam tymczasa z wszolami. Był malutki, cały zdrapany do krwi, pełno strupów i ran.
Nie było wyjścia dostał Frontline, był aż mokry od tego. Pchły wyłaziły zewsząd i pchały się nawet do buzi kotka, zeby tylko uciec.
Wszoły miały zostac zabite. Potem dostał kolejną dawkę i już miało byc OK.
Niestety po kolejnych kilku dniach!!!! mały rozdrapał sobie szyję. Rana była taka jakby ktos mu chciał podrżnąc gardlo i cała w ropie.
Po wizycie u weta byłam załamana, bo zaproponował mi mikrodawkę iwermektyny, twierdząc jednoczęśnie, ze to zabija wszystko, włącznie z kotem.
Mówił, z eda tak mało trucizny, zeby zdechły tylko wszoły i robaki
.
Zdecydowałam się, bo on po prostu zadrapałby siebie samego na śmierć.
Obejrzałam jeszcze te wszoły pod mikroskopem, zeby nie było wątpliwości.
Po pierwszej dawce chyba bolała go troszkę wątroba, bo jak go podniosłam za brzuszek tak po prawej stronie, to miauknał i mnie ugryzł.
Za dwa tygodnie znowu dostał dawkę w insulinówce i wet wypytyał o apetyt, i i nne rzeczy.
Mały dostał jeszcze jakies inne zastrzyki.
Wszoły zniknęły, kot był zdrowy - jedynie leczenie tych głebokich ran zajęło nam około miesiąca.
Może gdyby dawki tych trutek - aniprazolu czy advocate były dobrane ściśle według wieku i wagi kota, to te wrażliwsze miałyby szanse na zdrowie i życie.
Polecam tym zwolennikom homeopatii i przeciwnikom ku rozrywce - [url]
http://glosrydzyka.blox.pl/2009/01/The- ... tanas.html
[/url]