Smrodek z pyszczka, ale jaki, o rany!!!

niby bywało, że któremuś z moich albo tymczasikowi "z mordki jechało" czasem, ale zazwyczaj był to problem ząbków, jak się ząbki naprawiło, to było w porządku.
Ale teraz się poddałam
ząbki wyglądają na moje niewprawne oko w porządku, dziąsła w kolorze odpowiednim, a Klemens śmierdzi jak jego własna kuweta
w dodatku on jest bardzo czystym kotem, pucuje się godzinami, wiec wali już calutki. A oprócz niego wszystko, na czym swe szanowne, wylizane futro ułoży
Georg niby też podśmierduje, zapach bardzo podobny, ale dużo mniej, czuć tylko jak chuchnie, wtedy - owszem. Natomiast Klemcik... nie do zniesienia to jest.
Wybieram się z nim jutro do CoolCaty, ale może podpowiecie, czy w tej sytuacji może lepiej go przegłodzić? może trzeba zrobić badania krwi?
Dodam obrazowo, że ten smród, to tak jakby coś mu w buzi zgniło, nie czysty siarkowodór, ale trochę jakby jajkiem podśmierduje...
Ale teraz się poddałam



Georg niby też podśmierduje, zapach bardzo podobny, ale dużo mniej, czuć tylko jak chuchnie, wtedy - owszem. Natomiast Klemcik... nie do zniesienia to jest.
Wybieram się z nim jutro do CoolCaty, ale może podpowiecie, czy w tej sytuacji może lepiej go przegłodzić? może trzeba zrobić badania krwi?
Dodam obrazowo, że ten smród, to tak jakby coś mu w buzi zgniło, nie czysty siarkowodór, ale trochę jakby jajkiem podśmierduje...