Strona 1 z 98
WAW Koty z Fabryki Koneser. No i jest maluch...

Napisane:
Pon gru 29, 2008 10:34
przez gosiar
...włączy się w pomoc?
Zaczęło się tak: Jakoś przypadkiem weszliśmy w weekend na teren Konesera. Zza rogu wybiegł jeden chodzący szkielet z chorymi oczami, pod drzwiami siedział drugi. Naliczyliśmy ich osiem. Ochroniarz powiedział, że czasem ktoś coś im rzuci, ale raczej rzadko. Niestety, to widać. Nakarmiłam je raz w sobotę jakimiś kitykatami, bo tylko to mogliśmy kupić w sklepie obok. Dziś zawiozłam im też parówki jakieś inne niespecjalne rzeczy, bo nie byłam przygotowana na takie stado.
W sobotę pokazało się 8 sztuk, ale ochroniarz powiedział, że to 1/5 stada... Bez komentarza.
Nieliczne wyglądają znośnie, reszta ma zapadnięte boki, kręgosłupy na wierzchu, zbrązowiała, matowa sierść, chore, czerwone oczy, katar i głód, który sprawił, że w ogóle się mnie nie bały. Jutro jadę tam znowu, ale ktoś musi mi pomóc, nie dam rady zająć się nimi sama, tym bardziej że na Pradze nie mieszkam.
Nawet nie wiem, czy ich stan pozwala na sterylizacje i kastracje.
To kilka zdjęć, ale kotów w złym, tragiczny wręcz stanie jest dużo więcej.
Było więc zagłodzone stado, ale dzięki kilku dobrym duszom teraz koty są najedzone i mają styropianowe budki. Zostało wysterylizowanych 9 kotek i 4 kocurki. Dwa czekają na kastrację.
Ciągle szukamy osób, które mogłyby koty dokarmiać, ciągle potrzebna jest pomoc na zakup karmy, bo na takie spore stado pomoc z gminy nie wystarcza.

Napisane:
Pon gru 29, 2008 10:46
przez Uschi
Ja mogę jedynie (

) obiecać bazarki, ale sadzę, że może lepiej z nimi poczekać do czasu, aż się wszyscy nieco "odkują" finansowo po Świętach... Macie jeszcze jakiś zapas, żeby pociągnąć z 3 tygodnie-miesiąc?

Napisane:
Pon gru 29, 2008 11:40
przez Henia
Niestety Gosiar ,na żadne stado pomoc z gminy nie starcza

chyba że karmisz raz albo dwa razy w tygodniu(są tacy

)
Może jakaś fundacja by pomogła?zaczyna się następny rok.
A może ktoś na terenie konesera ,by sie dolożył ,nie wiem co tam jest ,jakieś sklepy ,galeria ,restauracja?

Napisane:
Pon gru 29, 2008 12:10
przez Malati
Ja się tylko wpiszę żeby mi wątek nie uciekł. Pomyślę jak można pomóc i jak dam radę pomogę. Z karmienia raczej odpadam, bo to dla mnie prawie godzina drogi.

Napisane:
Pon gru 29, 2008 12:24
przez gosiar
heniu, ale tu glownie chodzi jednak o osobe, ktora moglaby je karmic. Naprawde jest to ciezko zorganizowac. W tej chwili cale karmienie spadlo na Migotę. Szukam osoby, która mieszka na tyle blisko, zeby moc tam czasem podejsc. No i ma czas.

Napisane:
Pon gru 29, 2008 13:29
przez Henia
A np. z Konesera nie ma nikogo kto by pomógł ,gdzie można zostawić jedzenie i ktoś na miejscu by karmił.Tak zrobiłysmy z koleżanką na Bartyckiej ,my dokupujemy karmę a panowie karmią.

Napisane:
Pon gru 29, 2008 14:06
przez gosiar
No wlasnie tam jest problem nawet taki, ze ktos chowa miski, gubi sie lyzka, padaja komentarze, ze moze by ich tyle nie karmic, bo "sraja". ech.

Napisane:
Pon gru 29, 2008 14:32
przez Henia
A czyli do d....
Tak ,nie karmić ,albo pozatykać tyłki ,skąd ja to znam
Czyli musi być ktoś zaufany.

Napisane:
Pon gru 29, 2008 19:26
przez Migota
Przypominamy się w nowym wątku i aktualizujemy.
1. Dziadek

po kastracji, chore nerki, grzybica i in.
2. Kajtek

po kastracji
[nie żyje]3. Bolek

po kastracji
[zaginął]4. Lolek

kocurek, do kastracji
[zaginął]5. Nuka

po sterylce
6. Bella

po sterylce
7. Bianka

po sterylce
8. Plamka

po sterylce, nóżka już ok
[nie żyje]9. Tekla

po sterylce
[zaginęła]10. Bazyli

kocurek, do kastracji
11. Czarna

po sterylce, z nowotworem
[zaginęła]12. Lotka 

po sterylce
[nie żyje]13. Flaszka

po sterylce, w DT. Jeszcze się nie oswoiła.
14. Zaginiona czarna kotka po sterylce. Jeśli przeżyła to prawdopodobnie przeniosła się do piwnic przy Nieporęckiej, czyli tuż za płotem. Ciekawe dlaczego ?
15. Rudy, mieszka na klatce w kamienicy obok Konesera. Usiłuję go złapać.
Znalazły swoje domki: Maluchy

znalezione 2.10.2008
16. Lola

w DS
17. Maja

w DS
18. Ryś vel Ozzy

w DS
19. Nowa (chyba) kotka odwiedzająca kocie podwórko, czarno-biała.


Napisane:
Pon gru 29, 2008 19:41
przez sibia
To ja jeszcze chciałabym dopisać, że te koty teraz są nie do poznania. Wypiękniały, zaokrągliły się, a główną ich anielicą stróżycą jest Migota, na którą spadła, wbrew woli i planom, rola pełnoetatowej karmicielki.
I która użera się z fochami panów ochroniarzy, martwi każdym gorzej wyglądającym kotem, kombinuje, skąd wziąć karmę.
Przy okazji akcji w Koneserze w ogóle wytworzyło się masę dobrej energii - spotkały się dziewczyny, które kojarzyłam z forum wyrywkowo, nie znałyśmy się w realu, a udało się stworzyć grupę, która, tfutfu, sprawnie i bez zgrzytów odwaliła kawał dobrej roboty - Dziewczyny, bardzo się cieszę, że się spotkałyśmy i poznałyśmy, choć koty pewnie się z tego naszego spotkania cieszą bardziej

.
Chciałam też dodać, że dosyć mocno - w ramach swoich możliwości - wsparła nas dzielnica, choć do wielu rzeczy można się też przyczepić - mnie krew zalewa, że nic nie słychać dalej o losach pana "karmiciela", który karmę na koneserowe brał, a koty chodziły głodne
Od stycznia zaczynam nękać ochronę środowiska telefonami, co z karmą i talonami, trzeba dokończyć stado.
Tak mi chodzi po głowie, a może ekopatrol poprosić, żeby pogadał z ochroną? Że wandale się im kręcą po terenie, i że jak sobie nie radzą, to może im pomóc?
Sama nie wiem


Napisane:
Pon gru 29, 2008 19:47
przez Henia
A czy te koty są bezpieczne na tym terenie tzn.czy tam może każdy wejśc ,czy raczej ochrona pilnuje?

Napisane:
Pon gru 29, 2008 19:53
przez sibia
Moim zdaniem jest średnio bezpiecznie. Obok jest ruchliwa ulica i niektóre niestety wychodzą. Na teren wchodzi się przez ochronę, plus taki, że auta tylko pracowników i wynajmujących, parkują i nie szaleję.
Koty na szczęście są dość nieufne, więc głupio się nie narażają.
Co jakiś czas są bardzo głośne i tłumne imprezy, co też kotom pewnie przeszkadza, no ale takie to już miejsce.
Pytanie, na ile można ufać tym, którzy mają chronić terenu, są panowie przemili, a są i tacy, co się strasznie czepiają, choć to nie ich broszka. Z panią z administracji firmy zarządzającej rozmawiała raz i była bardzo życzliwa, ale jej numer nam zaginął, chyba będzie trzeba jeszcze raz spróbować.

Napisane:
Pon gru 29, 2008 20:04
przez Henia
A czy z tymi niemiłymi Panami nie można by załatwić jakąś flaszką na sylwestra?czy nadają się na takie poufałosci ,czy raczej niereformowalne "buraki"?

Napisane:
Pon gru 29, 2008 20:24
przez Migota
Z panią z administracji rozmawiałam dwa razy i zawsze była życzliwa, ale na życzliwości się skończyło. Dość, że zabrałam stamtąd wszystkie nasze rzeczy i resztki zapasów i trzymam je w domu. Nie chce mi się już z nią gadać, bo to jak grochem o ścianę.
Co do ochroniarzy to jest tam taki jeden (może więcej a nie ujawnionych), który mam wrażenie, że mnie kiedyś wzrokiem zabije. A rozchodzi mu się o to, że kotom pomagam, a nie ludziom (jakby miał prawo decydować o moim życiu) i zazdrości kasy, jaką na tym interesie zarabiam cyt. "no bo przecież nikt normalny nie robi po godzinach za darmochę i to jeszcze przy jakichś tam kotach". Komentarz myślę zbędny. Od paru tyg. omijam ochronę szerokim łukiem.

Napisane:
Pon gru 29, 2008 20:33
przez Henia
Migota,niestety ja się do tego przyzwyczaiłam że dla niektórych jestem obiektem do podziwiania ,a dla innych stukniętą kociarą (pewnie więcej tych drugich)która ma za dużo pieniędzy i czasu.Do tych drugich zawsze mówię "dzień dobry "i z podniesioną glową idę karmic koty.Ludzi się nie zmieni i ich płytkiego myślenia.