Dziękuję za dobre słowa pocieszenia.
Wiecie co, ja nieraz zaznajamiałam koty w domu i zawsze szłam "na żywioł". Zawsze po mniejszych czy większych animozjach koty dochodziły do porozumienia i to w krótkim czasie, i nawet tak zawsze radziłam (niby ze swojego doświadczenia) innym. To znaczy nie radziłam, tylko pisałam, że ja robię tak.
A teraz mam normalnego pietra.
Ale zobaczę jak to będzie w praktyce wyglądało. Po prostu "na czuja" sprawę załatwię. Ewnetualnie poizoluję, ale tylko gdybym faktycznie uznała, że coś może być nie tak. I to w solidny sposób.
No i zaczynam się cieszyć
a to najważniejsze.
Miałam po prostu już w wyobraźni malutką puchatą kuleczkę, a tu nagle telefon który mnie zasmucił (z różnych względów).
Taka nagła wiadomość, że zostajecie dokoceni wbrew swoim planom jest taka dość , no w pierwszym momencie lekko szokująca.
Ale oswoiłam się już z tą myślą i zaczynam się cieszyć.
Nawet żałuję, że to nie już dziś

Jak nikt jej nie chce to będzie miała domek tutaj. Biedna Śnieżka

W sumie, to ona wraca,
bo to jest koteczka, którą jako maleństwo znalazłam. I dałam jej imię Śnieżka, bo brunetka

Może wrócę do tego imienia?. Nie wiem czy kotka reaguje na swoje imię, czy była tylko tak nazwana bo nazwana.
Bardzo jestem jej ciekawa. Bardzo mało ją znam. Tak wyszło. Wiem, że kilka razy uciekała przez balkon. Od czasu sterylki niby nie.
Ciekawe jak to będzie?
A może polubią się z Maurycym szybko. O niego to jestem raczej spokojna, bo tak jak pisała Olat, to koty o cudownie bezstresowym charakterze. Wszyscy wokół to kuple do zabawy

Ale charakternej kotki to jeszcze nie miał
No zobaczymy.