Mała Kika- ma Domek!

Na trasie Kielce- Kraków, kolega imieniem Krzyś (znany jako Szofer
) i ja spotkaliśmy Koteczkę, cudownie piękną krówkę z białymi uszkami i czarnym ogonkiem
Na oko pięciomiesięczna.
Przy głaskaniu była dość spięta, ale wzięta na ręce od razu się rozluźniła i zaczęła płakać- jak się okazało później, prawdopodobnie z głodu. Równocześnie objawiła wieeelką przytulastość, zapytałam więc niewinnie i bez żadnych złych intencji, czy bierzemy kota
, na co zgoda została wyrażona natychmiast. Polazłam więc do obsługi stacji z zapytaniem, co ten kot w ogóle jest i co tam robi. Okazało się, że łazi i co jakiś czas jest dokarmiany. Nikt nie wie, skąd się wziął, nikt nie wie, gdzie sypia. Polecono mi zapytać w pobliskim barze. Udałam się więc do pobliskiego baru, gdzie powiedziano mi jak wyżej. Zakomunikowałam więc Krzyśkowi, że biorę koteczkę, bo jest tak śliczna i wdzięczna, że szkoda jej dla stacji benzynowej, nie mówiąc już o niebezpieczeństwach związanych z pomieszkiwaniem na tejże. Ponadto w pobliżu znajduje się las, z którego na pewno wyłażą mordercze lisy, kuny, wiewiórki i inne łasice.
Zastanawia mnie, skąd to nieszczęsne zwierzątko się tam wzięło, skoro najbliższe zabudowania są oddalone od stacji o ponad 2 kilometry
Prawdopodobnie ktoś wyrzucił- u mnie zadomowiła się od razu, umie korzystać z kuwetki...
Zapakowaliśmy koteczkę do auta, na ręcznik rozłożony na moich kolanach. Dalej płakała, więc Krzysiek podarował jej mięcho, wiezione z domu, otrzymane od Rodziców wspierających głodnego studenta
No i tu zdziwiły mnie słowa pracowników stacji i baru, zapewniających mnie, że kota dokarmiają. Wnioskując ze sposobu, w jaki koteczka żarła mięso, zagryzając moimi palcami, mogę twierdzić, że nie jadła od około dwóch dni
Już w drodze kicia objawiła cudowny charakterek, mrucząc jak traktor, nie okazując w ogóle strachu, pchając się na półeczkę w samochodzie oraz na prowadzącego auto Krzyśka (którego generalnie koty moje i cudze bardzo lubią). Powstrzymywałam ją jak mogłam, więc postanowiła się umyć i iść spać. Przytuliła się słodko i zasnęła tak mocno, jak to rzadko się u młodych kotków spotyka. Obudziła się przy wjeździe do Krakowa i przejechała przez miasto wyglądając przez okno.
Zapakowałam ją na wszelki wypadek do klatki, dałam jeść. Jest świetna, na fuczenie mojej Miśki odpowiedziała fuczeniem, Rikkiemu kradnącemu jej żarcie przez pręty klatki dała po głowie
Charakterna kobietka
Na imię dałam jej Kika, na cześć pseudonimu pokerowego Krzyśka, który uznał, że jest to również jego kot...
Zaraz wrzucę foty


Przy głaskaniu była dość spięta, ale wzięta na ręce od razu się rozluźniła i zaczęła płakać- jak się okazało później, prawdopodobnie z głodu. Równocześnie objawiła wieeelką przytulastość, zapytałam więc niewinnie i bez żadnych złych intencji, czy bierzemy kota

Zastanawia mnie, skąd to nieszczęsne zwierzątko się tam wzięło, skoro najbliższe zabudowania są oddalone od stacji o ponad 2 kilometry

Zapakowaliśmy koteczkę do auta, na ręcznik rozłożony na moich kolanach. Dalej płakała, więc Krzysiek podarował jej mięcho, wiezione z domu, otrzymane od Rodziców wspierających głodnego studenta


Już w drodze kicia objawiła cudowny charakterek, mrucząc jak traktor, nie okazując w ogóle strachu, pchając się na półeczkę w samochodzie oraz na prowadzącego auto Krzyśka (którego generalnie koty moje i cudze bardzo lubią). Powstrzymywałam ją jak mogłam, więc postanowiła się umyć i iść spać. Przytuliła się słodko i zasnęła tak mocno, jak to rzadko się u młodych kotków spotyka. Obudziła się przy wjeździe do Krakowa i przejechała przez miasto wyglądając przez okno.
Zapakowałam ją na wszelki wypadek do klatki, dałam jeść. Jest świetna, na fuczenie mojej Miśki odpowiedziała fuczeniem, Rikkiemu kradnącemu jej żarcie przez pręty klatki dała po głowie


Na imię dałam jej Kika, na cześć pseudonimu pokerowego Krzyśka, który uznał, że jest to również jego kot...
Zaraz wrzucę foty
