Strona 1 z 9

Wojna i Pokój

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 11:07
przez Jo
Pomysł posiadania kotów został poczęty juz dawno. Ich przyjście do mojego domu bylo zaplanowane. Konkretnej daty nie znałam, ale pojawienie się ich mialo nastapić w drugiej połowie listopada, kiedy juz wszystko będzie przyszykowane.
W październiku przyszedł sms: Jowi, mam kotka dla Ciebie! Kiedy przyjdziesz zobaczyć?

Ale że jak to kotka? Że jak to że już ale że co? Ale to dopiero za dwa tygodnie, ale że jak to że już? No dobrze, to kiedy mam przyjść?

Ula otwiera drzwi, parę metrów dalej łazi po ziemi takie małe coś na takich małych nóżkach i wciąga dużego gila.
Urodziły się cztery w podworku, ta była chora to wzięli. Już jest troche lepiej.
No to jak, chcę?

Chcesz?- Spytał mały kotek wycierając gila w podłogę.

Boże, nie wiem czy chcę, miały być dwa duże za dwa tygodnie, a nie jeden mały już teraz.
Chcesz? – spytał maly kotek i wbił mi pazury w spodnie.

Ja jeszcze może pomyślę, nie? Tyle planuję, to nie wezmę kota tak nagle, hop-siup.
Chcesz? – Spytał mały kotek wysmarkując mi gila na rękę.

Odwiedziłam go potem raz jeszcze.
Mały kotek przyjął inną strategię marketingową.
Pokazał mi jak ślicznie je, ślicznie siusia do kuwetki, ślicznie się bawi i ślicznie daje się głaskać. No w ogóle kotek nówka wypicowany na glanc, zero usterek. Te gile to taki bajer jest, specjalnie, na Zachodzie wszystkie tak mają.

Chcesz?- spytał mały kotek patrząc ślicznymi niewinnymi oczkami.

Wzięłam ją kilka dni później.

Tak do mnie trafiła Wojna.

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 11:09
przez pisiokot
Nieźle się zaczyna :D
proszę dalej :wink:

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 11:11
przez Bazyliszkowa
Czekam teraz na opowieść o Pokoju... :D

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:13
przez MaryLux
Witamy Wojnę i Pokoja :) Jak fajnie, że już wiesz, że to ich chciałaś :)

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:14
przez Jo
Kiedy kotka była jeszcze u Uli, oczywistym stało się, że najwyższa pora rozejrzec się za drugim do towarzystwa. Daleko rozglądać sie nie trzeba było, w znajomym podwórku były jeszcze dwa małe, jedno podobne do mojej kotki, i drugie całe białe, z szarym ogonem i łebkiem.

Wybrałysmy się tam wieczorem, ja, Ula i mama Uli, zobaczyć białego.

Zaglądamy przez mur.
Biały siedzi.
-Mmmm? - Popatrzył.

No chodź kotek, pokaż się.

-Mmmmm. – stara sie nas nie widzieć.

-A wy to kto? Nowi? – gapi się bura mordka.- Bo ja to tu mieszkam, wiesz? No, tutaj. O, a tam moja mama, a tam tata był, widzisz? No, to mój dom jest tu, nie? A Ty w ręce co masz? Tu taka pani przychodzi, nie? Jeść daje, nie? Ty też? Daj. Nie masz? A jak się nazywasz? Bo ja się nie nazywam. No.

Usiłujemy przyjrzec sie temu bialemu, po to przyszłyśmy.

-Mmmm. – Wstał i poszedł.

-A po co tutaj jesteście? A zobacz jak ja umiem głową w dół! Zobacz, umiesz? A to moja ciotka, nie? A to wujek, a to ciotka, a to nie wiem, ale fajny kot, nie?

Biały znów sie pojawił. Siedzi.

-Patrz, bez trzymanki! Fajnie, nie? – bure pojawiło się w trzech miejscach naraz i znikło.

Pogłaskałam białego.
-Zostaw. – Biały poszedł.

-A mnie też może pogłaszcz, nie? Tu jestem, z lewej, mojej lewej, no dobra już z Twojej lewej, no to głaszczesz czy nie, co? Ale Ty nie dotykaj Ty, co?

Dwa dni później poszlam tam sama za dnia. Moze jak biały nie chce, to wezmę burego? Będzie Druga Wojna Światowa.

Biały gdzieś szedł swoja drogą, popatrzył na mnie, bez entuzjazmu.

-O to znowu Ty? Przyszłaś? – Bure zawołalo z drzewa.
-A co tu robisz? A masz coś? – Bure zawołało zza płotu.
-Ale jak masz to daj, nie?- Bure zawołało zwisając z gałęzi.
-No ale no kto Ty jesteś tak w ogóle? – zawołały... DWA bure zakopujac się w liściach.

Dwa. Dwa bure. Dwa!
To jak chcę burego to którego?

Biały popatrzył na mnie miodowymi oczami. I poszedł.
Wezmę tylko jednego. Dwa pozostaną. Który?

Wieczorem wiadomośc od mamy Uli. Złapala bialego. Siedział sam przytulony do płotu jak zwykle pilnujac miseczki. Taki sam. Tak spokojnie.

Kilka godzin później trząsł się ze strachu u weterynarza.
Nie chcę odpchlenia, nie chcę odrobaczania, nie chcę czyszczenia uszek, chcę do domu, do płotu, miseczki. Chcę mieć spokój, chcę być sam. Zostawcie.

Następny dzień płakał. Może nie trzeba było go brać?

Zostawić kocurka przy jego płocie, jego zimnym kawałku muru, w spokoju?

Następnego dnia przestał się bać. Mniej w każdym razie.
A weterynarz powiedział, że kotka jest zdrowa.

Wojna przestała być sama w domu.
Weczorem, 31 października 2008 roku, przywiozłam do domu jej brata - Pokój.

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:18
przez MaryLux
:):):)

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:19
przez MaryLux
:):):)

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:21
przez mamuśka
Będę tu zaglądać :)
I czekam na opowieść jak oswoiłaś białaska :)

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:29
przez pisiokot
no dalej, dalej :!: :D

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:36
przez zuzia 1
Co było dalej? Pisz bo mnie zżera ciekawość.

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:37
przez Bazyliszkowa
A co z burymi?

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 12:47
przez ewung
no pięknie się zaczyna opowieść :-)
czuje że to będzie świetna lektura, te koty są bardzo rozgadane

Głaski dla Wony i Pokoja :-)

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 13:17
przez Jowita
a co z burymi? :(

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 13:46
przez barba50
Też mnie zżera :evil: Ciekawość :roll:

Znaczy znaczę teren :wink:

PostNapisane: Pon lis 17, 2008 13:56
przez JoasiaS
czekam na dalszy ciąg :D