koty i ich opiekunka Marta brutalnie atakowane

Kilka razy przewijał się tu wątek p. Marty z lubelskiej wsi, która opiekuje sie 30 kotami. Były zbiórki, sporo osób pomogło. Jej sytuacja życiowa jest bez zmian, nadal nie ma pracy, wegetują z dnia na dzień.
W tej chwili sytuacja pogorszyła się o bardzo poważne problemy jakie ma z sąsiadami. Marta jest osobą o wysokiej kulturze,niekonfliktową, ale mimo to spotyka się z agresją ze strony najbliższych sąsiadów. Niestety atakowane i zagrożone są jej zwierzęta, wracają do domu z śladami uderzeń, kopnięć, wybitymi zębami. Wczoraj Pusia wróciła ze zmiażdżonym, pełnym krwi pyszczkiem. Marta jest przerażona, załamana, zaszczuta. Zgłaszała sprawę policji, nie uzyskała pomocy, lubelski SOZ coś tam próbował interweniować , ale nieskutecznie.
Co robić? Ja miałam w lipcu próbkę jak się walczy o pomoc prześladowanym zwierzętom, straciłam zdrowie i złudzenia. A przecież ja mam oparcie w rodzinie, przyjaciołach, dostęp do telefonu, internetu, finanse marne, ale jakieś są. Co ma zrobić Marta, która nie ma telefonu, pieniędzy, wsparcia ze strony rodziny? W wiejskim środowisku jest odbierana jako dziwaczka, wykształcona paniusia, która nie wiadomo po co wróciła na wieś. Ona chciała tylko dać spokojny dom kotom, których oprócz niej nikt nie chciał.
Przecież ona i jej koty mają prawo do spokojnego życia.
Gdzie szukać pomocy. Wiem jest prawo, ustawa, policja ma obowiązki, ale to jest trudne do egzekwowania nawet w Warszawie. A Marta opada z sił, jest załamana.
Ja nie wiem co robić, radźcie błagam. Może media? Ale ich interesują afery, korupcja...
W tej chwili sytuacja pogorszyła się o bardzo poważne problemy jakie ma z sąsiadami. Marta jest osobą o wysokiej kulturze,niekonfliktową, ale mimo to spotyka się z agresją ze strony najbliższych sąsiadów. Niestety atakowane i zagrożone są jej zwierzęta, wracają do domu z śladami uderzeń, kopnięć, wybitymi zębami. Wczoraj Pusia wróciła ze zmiażdżonym, pełnym krwi pyszczkiem. Marta jest przerażona, załamana, zaszczuta. Zgłaszała sprawę policji, nie uzyskała pomocy, lubelski SOZ coś tam próbował interweniować , ale nieskutecznie.
Co robić? Ja miałam w lipcu próbkę jak się walczy o pomoc prześladowanym zwierzętom, straciłam zdrowie i złudzenia. A przecież ja mam oparcie w rodzinie, przyjaciołach, dostęp do telefonu, internetu, finanse marne, ale jakieś są. Co ma zrobić Marta, która nie ma telefonu, pieniędzy, wsparcia ze strony rodziny? W wiejskim środowisku jest odbierana jako dziwaczka, wykształcona paniusia, która nie wiadomo po co wróciła na wieś. Ona chciała tylko dać spokojny dom kotom, których oprócz niej nikt nie chciał.
Przecież ona i jej koty mają prawo do spokojnego życia.
Gdzie szukać pomocy. Wiem jest prawo, ustawa, policja ma obowiązki, ale to jest trudne do egzekwowania nawet w Warszawie. A Marta opada z sił, jest załamana.
Ja nie wiem co robić, radźcie błagam. Może media? Ale ich interesują afery, korupcja...