PumaIM pisze:Witaj, Ninka. Współczuję przejść Nie jestem wetem, nie odpowiem na twoje pytania co do szans i leczenia - a nawet gdybym była, to raczej nikt ci nie odpowie nie widząc kota. Tym niemniej skoro weci coś robią, starają się poprawić jego stan, a nie cierpi - eutanazja to ostateczność. W tym wątku jest wiele kotów niepełnosprawnych, okaleczonych, ale to od woli opiekuna zależy, czy da kotu szansę. Inna sprawa, że z tego co piszesz, nie niepełnosprawność kończyn jest głównym problemem Mruka, tylko serce i płuca. Bo sama bezwładność kończyn to jeszcze taki sobie problem, dla kota przynajmniej. Koty żyją i w miarę sprawnie poruszają się na przednich (moja własna Cipiór, ten biały pyszczek w podpisie, już za Tęczowym Mostem, przeżyła u mnie dziewięć lat całkiem szczęśliwa i pogodna), tylko gorsze są związane z tym przypadłości. Ba, nawet całkiem bez tylnych nóg też potrafią żyć - jest taka kicia w Kocim Hospicjum w Toruniu (prowadzi je Agn). Najważniejsze jest - ile jesteście gotowi zrobić dla tego kota, jak wiele poświęcić. Bo łatwo na pewno nie będzie, będzie kosztownie i czasochłonnie. Może uda się pomału doprowadzić Mruka do umiarkowanej sprawności, a może nie. Jeśli go kochacie, to zrobicie wszystko...
Nie wiem, skąd jesteś - piszesz, że pojechałaś z kotem do Wrocławia, więc pewnie z okolic. Może, jeśli nie jesteś do końca pewna, czy Mruk jest prowadzony najlepiej jak się da, skonsultujesz z jeszcze jakimś wetem? Tu jest wątek Wrocławia i okolic z podforum "Weci polecani": viewtopic.php?f=22&t=126834 - przejrzyj, może wpadniesz na jakiś pomysł.
Życzę powodzenia, i forumowym zwyczajem trzymam kciuki za doprowadzenie kocurka do najlepszego możliwego stanu Pisz, jak wam idzie - może założysz własny wątek? To wtedy podaj tu, proszę, linka do niego,
PumaIM dziękuję za odpowiedź. Faktycznie to forum trochę podbudowało mnie w tym, że da się żyć z takim kotem i to nawet w miarę normalnie. Musimy najpierw podlaczyć serce i płuca jak tylko to możliwe. W opisach medycznych doczytałam się, że zostało nam od kilku tygodni do kilku miesięcy bycia razem:( Będziemy o Mruka walczyć jak długo się będzie dało. Póki co nasz dzielny bohater dość sprawnie korzysta z kuwety:) Niestety nie jest zbyt chętny do poruszania się... Jest chyba zbyt ciężki i szybko się męczy. Ale jak na Mruka przystało mruczy nieustannie. Tyle wieści z frontu.
Lidka pisze:A tych zatorów nie da sie jakoś rozpuścić?
No właśnie dostaje leki przeciwzakrzepowe, ale krążenia w kończynach nie da się przywrócić. To podobnie jak z uciętym palcem. Jeśli nie przyszyje się go w ciągu kilku godzin to potem cała operacja już nie ma sensu... Smutne, ale prawdziwe.
Zastanawiam się tylko, czy coś można było zrobić w trakcie tego obrzęku. Wet twierdzi, że nie mógł podać leków przeciwzakrzepowych właśnie ze względu na ten obrzęk płuc.