Witam, nie jestem nawet przekonana czy piszę w odpowiednim temacie bo jesteśmy wciąż na etapie diagnozy...ale nie chcę czekać bo może będzie za późno...
Czarnulek jest 11-sto letnim (do niedawna) dorodnym kocurkiem. Z wyjątkiem nawracających infekcji oczu (Herpes) nie chorował nigdy na nic innego...
NIestety około 4 tygodni temu zaczęły się ogromne problemy a postępują właściwie w tempie geometrycznym!
Zaczęło się od większej chęci spania, leżakowania (nietypowo jak na niego z łapkami w górze). Trudno powiedzieć ile ten stan trwał, z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie więcej niż jakieś 2-4 tygodnie, ale nie wykluczone, że znacznie krócej i wyolbrzymiam.
W każdym razie nasz niepokój wzudziło dopiero utykanie na tylną łapkę, które pojawiło się pod koniec listopada. Oczywiście szybciutko wet-obejrzał...stwierdził, że pewnie jakiś uraz i trza czekać, obserwować. W razie gdyby było to jakieś zakłucie w łapkę (śladów brak) dał jakiś antybiotyk i przeciwzapalny zastrzyk. Następne 3 dni coraz gorzej-z utykania przeszło w słanianie się na tylnych nogach, zarzucanie tylnymi łapkami...
znów wet-tym razem ortopeda (jak dla mnie od siedmiu boleści, ale niestety człowiek na błędach się uczy!!!). Kot uśpiony do roentgena. Lekarz stwierdza, że jest wszystko ok i nie ma złamań, deformacji, zmian w stawach. daje przeciwzapalny zastrzyk, każe wrócić za 3 dni...
Z Czarnukiem coraz gorzej-chowa się w szafie, słabo je, dwór wogóle go nie interesuje, siusia i kupcia tylko jak się go wyniesie na dwór (kuwetka od wielu lat jest be)...
wizyta na SGGW- tego dnia lekarz stwierdza niereaktywną lewą źrenicę, oko silnie łzawi. Wet zleca badania krwi (morfo+biochem), test na FIV, FelV.
tego samego wieczoru jedziemy do dr. Garncarza pewni, że łzawienie to uaktywnienie Herpes wirusa+może jakieś nadkażenie. Dostajemy tradycyjny zestaw leków.
Badania krwi wychodzą bardzo dobre jak na 11sto letniego kota, FIV, FelV negatyw (zresztą brak typowych objawów więc były robione tylko aby wykluczyć). Cukrzyca, mocznica wykluczona z badań. Toksoplazmoza-zupełny brak przeciwciał.
Być może zapalenie układu nerwowego - dostaje encorton (11.12).
Dzień poprawy aczkolwiek tylko w zachowaniu-kładzie się w dużym pokoju i chce być w towarzystwie
))
NIestety nadzieje szybko gasną następnego dnia bo jest gorzej, encorton nie przynosi żadnego efektu (w przypadku zapalnenia układu nerwowego powinna być niemal natychmiastowa poprawa).
Czarnulek nie da się dotknąć, fuczy, spojówki bardzo opuchnięte, trzecia powieka również, gałka oczna jakby wypchnięta. Widać, że bardzo cierpi.
13.12 wizyta u okulisty (gabinet dr. Garncarza, Pani doktor Buczek). Dr. stwierdza wypychnie gałki ocznej, bardzo duże ciśnienie wewnątrzgałkowe-byc może na skutek bardzo silnego zapalenia lub czegoś co wypycha oko od strony mózgu!!! Czarnulek dostaje przeciwbólowe środki, zalecenie jak najszybszego usg przezgałkowego.
15.12 - usg nie pokazuje żadnego guza, ropnia, krwiaka. Dr Marciniak i Dr. Buczek uważają, że wypychanie gałki ocznej to skutek stanu zapalnego a niereaktywna źrenica-bardzo dużego ciśnienia wewnątrzgałkowego. Kicie dostaje Cosept (krople na obniżenie ciśnienia+Lincospet na 10 dni+dotychczasowe krople)
16.12 - konsultacja u neurologa (dr. Lenarcik)
powrót do pierwszego roentgena - dr. widzi nieprawidłowości w odcinku L6-7 (zbyt mała przestrzeń międzykręgowa). następne dwa roentgeny na SGGW w celu potwierdzenia.
Dr. nie wiedzi możliwości związku niereaktywnej źrenicy, a tym bardziej stanu zapalnego, z nieszczęsnymi tylnymi łapkami. Prosi o konsultację z ortopedą w celu potwierdzenia urazu w odcinku L6-7. Kot ma odruchy i czucie w łapkach tylko to powłóczenie nogami...z każdym dniem coraz gorsze...
Ponadto dr. zauważa duże wypełnienie przewodu pok. (rzeczywiście Kicie nie robiło kupki od 2-3 dni).
podajemy parafinę - kupcia już następnego dnia ale niezbyt obficie.
Antybiotyk na oczy jeszcze nie podziałał (dziś po drugim zastrzyku)...chyba się niecierpliwimy po prostu...
dziś chodzenie wciąż fatalne
Miałam pisać właściwie dopiero po konsultacji z ortopedą-dr. Sterną (najwcześniej 08.01!!!) ale nie mogę już wysiedzieć.
Jak czytam macie większe/mniejsze doświadczenie z takimi kociętami. Czy ktoś miał podobny przypadek???
Czemu tak się pogarsza?? Czy na skutek urazu nie powinno być od razu źle a później się polepszać? to idzie jakby w odwrotnym kierunku. Boję się, że za chwilię Czarnulek przestanie wstawać, jeść (choć apetyt zachwouje w miarę dobry, choć trzeba go prosić, przychodzić do kryjówki i tak go karmić...)
Już same nie wiemy co robić...nie chcemy by zgasł...i choć w ostanim czasie miał konsultacje u super lekarzy to wciąż mamy obawy czy coś nie zostało przeoczone...
jakieś pomysły???będę wdzięczna za wasze opinie!!!
pozdrawiam!!!