Strona 1 z 18

Mają tylko śmietnik... Wątek nieaktualny.

PostNapisane: Pon paź 13, 2008 18:46
przez anita5
Krótko napiszę.
Sprawa beznadziejna.
Kocięta są 2. Mają tylko parking i śmietnik.
Wyglądają tak:

Króweczka Obrazek Obrazek


Czarnulek Obrazek

Razem Obrazek

Ja mam u siebie ich siostrzyczkę, Dorotkę Obrazek
Dorotka jest dzikuskiem, bardzo przestraszonym, potrzebuje czasu.

Te 2 koteczki, dla których szukam dt, powoli się oswajają - ostatnio dały się pogłaskać. Mam o nich informacje od Axy, ktore je dokarmia; fotki też są jej autorstwa. Kocięta mają około 2,5 miesiąca.

Ich los będzie marny, jeśli nie znajdą dt. Mają "schronienie" pod autami i w śmietniku. Teraz jest ciepło. Co będzie w zimie? :cry:

Ja ich wziąć nie mogę. Nie mam czasu i możliwości, aby oswajać 3 dzikuski na raz (choć myślę, że te parkingowe są łatwiej oswajalne niż Dorotka u mnie - ten czarny podobno ostatnio strzelał baranki :D ). Mam w tej chwili 8 tymczasów. Jeden z nich wczoraj miał mieć dom, ale niestety nic z tego nie wyszło. Straciliśmy na wożenie go kupę kasy (nie oddano nam za benzynę), nerwy, czas... Mam dość.

Jestem zdołowana, zdruzgotana, za dużo tego wszystkiego.

Nie dam rady wziąć kolejnych 2 kociąt, nie mam pieniędzy, siły, miejsca...

Czy ktoś może wziąć? Choć jednego? Na dt?

Gdybym miała możliwość uzyskania w Cieszynie pomocy od kogoś... Ale nie mam... Nikt tutaj mi nie pomoże.

Proszę...

Kotki z osiedla czekają...

Wiem, że wszyscy zakoceni ponad miarę, sprawa beznadziejna, ale... Nadzieję mam.

PostNapisane: Pon paź 13, 2008 19:04
przez Axa76
Ja sama nie wiem, co robić, zwłaszcza że to nie tylko ode mnie zależy :( Załóżmy, że wezmę jednego - to co z drugim? Za 2 tygodnie wyjeżdżamy na kilka dni, nie miałabym ich nawet gdzie zostawić.
co to tej dzikości to nie jest źle, właściwie jest coraz lepiej - można głaskać, jeśli nie wykonuje się przy tym gwałtownych ruchów, mruczą. Mogłabym im dać coś na robaki - najlepiej do jedzenia, bo raczej nie dam rady im kupić tych środków Bayera... ale nawet nie orientuję się co?
One mieszkają nie tylko na śmietniku, lecz także pod plebanią, tylko że tam raczej nikomu na ich losie nie zależy.

PostNapisane: Pon paź 13, 2008 19:43
przez anita5
Axa76 pisze:Mogłabym im dać coś na robaki - najlepiej do jedzenia, bo raczej nie dam rady im kupić tych środków Bayera... ale nawet nie orientuję się co


Ja mam fenbenat. Musimy sie umowic na odbiór. :)

PostNapisane: Pon paź 13, 2008 19:44
przez Axa76
Mogę im kupić u weterynarza jakby co, to chyba nie kosztuje 30 zł za dawkę?

PostNapisane: Pon paź 13, 2008 19:46
przez anita5
Nie, my mamy całe opakowanie, Tomek odmierzy tyle ile trzeba.

PostNapisane: Wto paź 14, 2008 6:36
przez anita5
Podnoszę z prośbą o pomoc...

PostNapisane: Wto paź 14, 2008 8:00
przez anita5
Ja wiem, że to beznadziejne... :cry: :cry:

PostNapisane: Wto paź 14, 2008 17:41
przez anita5
Dziś jechaliśmy przez to osiedle, odwieźliśmy koleżankę, kociąt przy śmietniku nie było...

PostNapisane: Wto paź 14, 2008 17:45
przez Axa76
Teraz był jeden. I wczoraj wieczorem oba, bardzo się "miziały", ale nie do mnie.

PostNapisane: Wto paź 14, 2008 17:57
przez berni
takie śliczne :(

niech ktoś się zlituje i udostepni im choc łazienkę

Sama nie lubie takich nawoływań o pomoc, ale naprawde nie ma dla nich miejsca. Anita ma mnóstwo tymczasów, ja też..gdyby tylko któraś z nas miała ich mniej kociaki już dawno byłby zabrane. A tak nie pozostaje nic innego jak tylko prosić o pomoc.

PostNapisane: Śro paź 15, 2008 16:09
przez anita5
Proszę o pomoc...

PostNapisane: Śro paź 15, 2008 16:14
przez ryśka
:(

PostNapisane: Śro paź 15, 2008 20:15
przez ilijen
Co się stało z kotkami? Znalazło się dla nich jakieś schronienie?

PostNapisane: Śro paź 15, 2008 20:16
przez anita5
Nie, nadal są w śmietniku lub przy parafii...
Nie wiem co robić.

PostNapisane: Śro paź 15, 2008 20:58
przez Axa76
Powiem tak - domyślam się, że wiele osób może myśleć, że jestem ... hmm, okrutna, że ich jeszcze nie wzięłam. Nie mam żadnych zwierząt i nie mam ich świadomie, bo nie mam komu ich zostawić pod naszą nieobecność. W mojej rodzinie jest sporo zwierząt i wiem, jaki to problem, bo sama nieraz jechałam się nimi zajmować.
Sama mam wyrzuty sumienia, że one tam siedzą i chwilami żałuję, że w ogóle zwróciłam na nie uwagę. Gdybym je wzięła tymczasowo to jestem na 99% pewna, że zostałyby u mnie, a naprawdę nie miałam tego w planie :? Poza tym nie jestem sama, jak wspominałam, a mój niemąż jest raczej przeciwny 'ingerowaniu' w ich życie. I przeciwny naszemu uwiązaniu w domu, bo kota nie ma z kim zostawić.
Pomijam już fakt, że nie dam rady z własnych funduszy zapewnić im kuwet, żwirków, szczepień i innych medycznych zabiegów. Dlatego na razie ograniczam się do karmienia... i dlatego też szukałam kogoś, kto mógłby pomóc. Wkurza mnie fakt, że nie ma u nas żadnych służb, które w profesjonalny sposób pomagałyby zwierzętom i nie mam na myśli przepełnionych schronisk pełnych chorób.
Jeszcze z innej strony... już się przywiązałam do nich i nie chciałabym, żeby poszły "gdziekolwiek", bo wiem, że dla wielu ludzi zwierzę tak naprawdę JEST rzeczą.
No to tyle ode mnie i chyba już zamilknę, bo mnie wyrzuty sumienia i tak zżerają.