Czy persy to mordercy?

Witam. Moje dwa pieszczochy Zuzia i George od ponad miesiąca są ze mną u moich rodziców pod Łodzią. (Mamy tam restauracyjkę). Wolność nieograniczona: całe dnie spędzają w ogrodzie, w trawce i na spacerkach. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że George poluje na .... psy. Z naszymi dwoma wilczurami żyją w przyjaźni - tym piękniejszej - że zawartej z własnej i nieprzymuszonej woli. Ale każdy obcy pies to potencjalna ofiara. W sobotę afera i pech, bo akurat byłam w Łodzi. Do restauracji przyszedł pan z pieskiem. Piesek, średniej wielkości kundelek bawił się grzecznie piłeczką na tarasie. Nagle jazgot, warkot i skowyt! Pan z pieskiem w ramionach wpada do środka z awanturą: czyj jest ten TYGRYS na zewnątrz! Proszę opatrzyć mojego psa! Moja mama cała czerwona ze wstydu przepraszała właściciela, łapała Georga, który z zacięciem godnym zawodowego killera tropił delikwenta i opatrzyła (jodyną) ranę zadaną chyba pazurami, bo tą płaską mordką to raczej nie. Przyznaję, że nigdy bym się tego po mojej Maskotce nie spodziewała - był wszak uosobieniem spokoju i łagodności. Normalnie strach się bać. Teraz ja ganiam za Georgiem bo będzie miał pecha jak trafi na silniejszego od siebie.