Strona 1 z 1

prośba o radę - białaczka u kociąt-grozi im uśpienie:(

PostNapisane: Nie paź 05, 2008 22:47
przez aga&2
Pewnie powinnam pisać w wątku białaczkowym,ale jest tak mało czasu...

W stadzie wolno żyjących kotów zostało wysterylizowanych 6 kocic.
Jedna z nich czuła się źle po sterylizacji - zrobiono jej testy- wynik-białaczka.

W tym samym stadzie jest kilka kociąt - wiek ok 4-5 tygodni. Wyglądają zdrowo. Ale.
Czy ktoś ma doświadczenie czy u takich maleństw da się zrobić miarodajne testy? (pomijam pobieranie krwi, które też może graniczyć z cudem :roll:)
Czy test ujemny może być zafałszowany?
Czy test dodatni u kotki-matki może być podstawą uznania że maluchy też mają wirusa?


Chciałyśmy znaleźć im dom. Obecnie mieszkają w pseudo-schronisku u starszej kobiety gdzie jest kilkadziesiąt niesterylizowanych psów :strach: Więc pozostawienie ich tam to żadne rozwiązanie.
Ale w obliczu wiedzy o wirusie w stadzie jest obawa obdarzenia kogoś chorym maluchem.
Padły propozycje ich uśpienia. Jakoś tak nie mogę się z tym pogodzić...

Poradźcie coś, proszę...

PostNapisane: Pon paź 06, 2008 0:20
przez Amanda_0net
Podniosę :!:

PostNapisane: Pon paź 06, 2008 7:36
przez monia3a
Ja tylko dodam, że z tego stadka ostatnio odeszła inna kotka. Objawy wskazywały na katar koci, raz było dobrze, raz gorzej aż w końcu odeszła, młoda około 3 miesięcy.

Inna znowu też zaczyna być ciągle chora na katar koci i tylko na to jest leczona, poradziłam testy i czekam na wieści.

Postaram się zrobić test u kotki matki, zobaczymy.

PostNapisane: Pon paź 06, 2008 8:41
przez Jana
Testy na białaczkę można zrobić, jednakże niewiele z tego wyniknie :(

Bo u kociąt do pół roku testy nie są wiarygodne, tzn. nawet jeśli wyjdzie dodatni, to organizm sam może zwalczyć wirusa. Test negatywny z kolei też nie jest super wiarygodny, jeżeli kocięta są tak małe, bo "świeże" zakażenie może nie wyjść w teście... Trzeba by sprawdzić ile czasu upływa od zarażenia wirusem białaczki do wiremii, odizolować kociaki i po tym czasie dopiero testować.

Tak mi się wydaje.

PostNapisane: Pon paź 06, 2008 8:55
przez Miuti
Wbrew pozorom białaczka wcale taka infekcyjna nie jest.
W jednym miocie mogą być kocięta zainfekowane i nie zainfekowane.
Koteczka Bumbulina umarła na białaczkę - a jej braciszek Hultaj nie był nawet nosicielem!
Panuje przekonanie, że kontakt z wirusem białaczki musi być dłuższy, ilośc wchłoniętego wirusa spora - bo większość kotów (mówi się nawet o 50%) zwalcza chorobę. Koty - nosiciele wirusa też często po jakimś czasie przestają być nosicielami.
Kiedyś panowała histeria na temat FIVa - pisano bzdury, że toto nawet przez kontakt skóra - skóra się przenosi. Teraz wiadomo, że tylko przez krew (głębokie ugryzienia, ewentualnie kopulacja.).

PostNapisane: Pon paź 06, 2008 9:50
przez Mysza
nie ma sensu robić testu kociakom tak do pół roku właśnie, zwłaszcza gdy sa w stadzie jeszcze

PostNapisane: Pon paź 06, 2008 9:52
przez monia3a
Moja wetka twierdzi, że w miocie mogą być zarażone koty 50:50 a może być, że i ani jeden nie jest zarażony. Zrobić test dla takiego maluszka jest trudno ale nie jest to niemożliwe.
Kociaki przebywają z matką i z resztą stada, które z nich w stadzie są zarażone nie wiemy na 100% ale matka kociąt, które odeszły jest nosicielem na 100%. Zresztą dwie z kotek raz są chore raz zdrowe, mają spadki odporności, czyli jednego dnia wogóle nie kontaktują a po paru dniach są zdrowiutkie, kobita oczywiście ich nie leczy bo jej nie stać.

PostNapisane: Pon paź 06, 2008 10:00
przez Jana
Czyli, tak jak pisałam - izolacja (jak najszybciej) i po pewnym czasie testy.

Zabranie kociąt z białaczkowego stada może im uratować zdrowie i życie.