Strona 1 z 14

granica

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:22
przez Greebo
witam,
jako, że to mój pierwszy post, winienem się nieco przedstawić;
jako, że cenie sobie możliwości dawane przez anonimowość internetu, pozostane przy tym, że jestem greebo
jeśli kogokolwiek to uraża - bardzo mi przykro

wracając do meritum i owej granicy: została przekroczona i to przez nikogo innego, jak przez moja własną rodzoną matkę...
granica owa, to granica kulinarna; gdyby pisał o tym K.I.G. dramatis personae byłyby koty, matka i ja - jako, że talentu nie posiadam, napiszę, że rzecz dotyczy relacji w trójkącie (a zważywszy ilość kotów - wielokącie) obejmującym futrzaki, moją rodzicielkę i mnie...

koty bywają chore - zdaża się, futrzaki nie maja wcale więcej szcześcia do choróbsk niż ludzie, nbależy się biedactwem opiekować, dbać, chuchać, niech wraca do zdrowia maleństwo (nawet jeśli maleństwo to 8 kg z nadwagą o wyglądzie termoforu i analogicznym wdzięku); problem w tym, że niektóe osoby nigdy nie dojdą do wniosku, że kot juz wyzdrowiał - co to, to nie, biedactwo ciągle jest osłabione (przez ostatnie 5 miesięcy) i musi być traktowane jak biedne i chore zwierzątko...
i teraz coś, co mną wstrząsneło: człowiek młody jest na ogół z defiunicji głupi - takimże i okazałem sie ja, kiedy wyciągnąłem kawałek mięsa celem rozmrożenia go i spreparowania obiadu po powrocie do domu; miałem pecha - wyciągnąłem element 'wysokiego ryzyka', czyli pierś kurczaka - 'wysokiego ryzyka', bo mogą to jeść koty; nikt nie zgadnie co zjadłem tego dnia na obiad: duszonego kurczaka? panierowanego? nie - zupkę chińską...koszmar i, w odczuciu moim, a także szeregu kubków smakowych, zbrodnia;
jakiż jest cel tego posta? chciałem się zapytać, czy to jest taka zasada, że dom podporządkowany jest bandzie wiecznie głodnych, wiecznie niedogłaskanych i niedopieszczonych sierściuchów, że każdy jadalny element badany przez pryzmat jadalności dla kota w przypadku pozytywnego wyniku zostaje pożarty przez nie...
to jest koszmar, żeby nie być pewnym własnego obiadu!
dla jasności: koty to przemiłe stworzenia, pałam do nich uczuciem tyleż gorącym, co teraz znacznie bardziej skomplikowanym, niż prosta sympatia jakiś czas temu, ale sa chwile, gdy wolałbym (nie, nie będę idąc za pewna piosenkarką dodawać 'martwym widzieć je') mieć więcej pewności, że 'moje = moje', a nie moje = moje, chyba, że pasuje kotom'...
pozdrawiam

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:25
przez ana
Tak

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:28
przez Greebo
to, że się tak wyrażę ne pasaran...
nie u mnie
:twisted:
kot ma w najlepszym wypadku takie same prawa co człowiek, nie ma szans na większe
pozdrawiam

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:28
przez ipsi
witaj :D
przykro mi bardzo ze pozbawiono cie obiadu.... :wink:

rewelacyjny opis :lol: :lol: "wdziek termoforu" tego jeszcze nie bylo :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk:

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:29
przez ana
Greebo pisze:kot ma w najlepszym wypadku takie same prawa co człowiek, nie ma szans na większe

Tak Ci się tylko wydaje :wink: 8)

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:32
przez ipsi
a zapomnialam :oops: co do praw kocich....bocian twierdzi tak jak ty czyli ze koty i ludzie moga byc zrownani w prawach....ja o zgrozo mam slabosc i ciupek przekladam potrzeby kotow nad ludzkie...ale naprawde ciupek :wink: :oops:

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:33
przez Greebo
ha!
wydaje mi się?!
HA !
nie będzie futrzak pluł mi w twarz ni dzieci mi futrzaczył !
;-)
istnieje tylko jedna istota, któa mogłaby mieć na mnie taki wpływ, ale ona z reguły porusza sie na dwóch kończynach...
pozdrawiam
ps. dziękuję za słowa uznania, ale to naprawdę jest wdzięk termoforny...:-)

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:36
przez Kasia D.
Witam na forum! :piwa:
Chylę czoła przed stylem wypowiedzi..... 8)

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:36
przez moni_citroni
Witaj :)
:lol: Przepraszam, że sie chichram ale świetnie to napisałeś :)
Ja koty rozpieszczam, bo są dla mnie jak dzieci :)
Daję im moje jedzenie do powąchania, jak chcą to mogą spróbować.
Gdy chcą zjeść więcej, to sie z nimi dzielę.
A gdy nie, to niech sie ugryzą w nos, mam więcej dla siebie :lol:
Nie przepadam tylko za wpychaniem pycholców w talerz...Ale pamiętam, gdy kiedys jadłam spaghetti z jednego talerza z Pupsi :lol:

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:43
przez feainne
ha, witam ...i nic nie powiem oprocz tego, ze dzis znowu byly zakupy i..zakupy. Pare rzeczy do ludzkiej lodowki coby czlekoksztaltni z glodu nie poumierali i cudenka dla Rembrandta: zarelko, zabaweczki, zwireczek przedniej klasy.Wlasnie uslyszalam z sypialni glos TZ , ktory do pracy na 4.00 wstac musi:"zgas swiatlo w przedpokoju bo MY idziemy spac"

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:43
przez dziuba
No cóż, mając w domu koty trzeba się im podporządkować ;-)


Rewelacyjny opis!!! Pisz jak najczęściej!!!

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 20:52
przez Greebo
nie ma, że trzeba sie podporządkować!
i nie chcę rzucać cytatów z Protem i jego dziećmi w rolach głównych, ale koty będą rządzić dokładnie w tym samym momencie, kiedy zaczną współfinansować nasz byt ziemski...
ad calendas graecas, rzekłbym, można odłożyć taką sytuację
:-)
a OT, w kwestii personalnej: bardzo dziękuję za powitania, częstotliwość pisania jest wypadkową wolnego czasu i odpałów czworonożnych mieszkańców; o ile z drugiom elementem problemu z niedoborem nie miewam, to w pierwszym bywa różnie, a nawet różniasto...
pozdrawiam

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 21:00
przez Olat
Witaj! Ogromnie miło jest tu widziec kogos, barwnie piszacego i majacego złudzenia, co do ograniczania kociej wszechmocy w domu ;)
Wiesz, mam konstruktywna radę- to, co zamierzasz zjeśc, a co - jak podejrzewasz- moze spasowac kocim- zamykaj do odmrozenia tudziez innej obróbki- w szafkach (na talerzu lub w miseczce) lub zamykanych pojemnikach. Jak dlugo koty zamkniecia nie rozszyfrują- możesz pielegnowac swoje złudzenia, o możliwosci przechytrzenia lub zdominowniania futrzakow! :lol:

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 21:04
przez Greebo
problem w tym, że do tych pojemników będzie miałą ciągle dostęp moja rodzicielka - nie ma pretensji do kotów, że to łakomczuchy, jedyne zastrzeżenia mogę mieć do rodzicielki, któa nakarmiła futrzaste bestie czymś, co w teorii miało stać isę obiadem moim
pozdrawiam
ps. a złudzenia mam i owszem, w mikołaja też długo wierzyłem...

PostNapisane: Czw sie 07, 2003 21:07
przez Aniutella
Witaj Greebo :lol: