Gliwice - potrzebny dom tymczasowy lub chociaż jakaś piwniczka...
na balkonie niedaleko mnie mieszkaja dwa dorosłe kotki z małymi , małe maja ok 5-6 tygodni , nie wiem ile ich jest

widziałam przez chwilkę trzy żywe i jednego martwego , karmicielka zajmujaca się tymi kotami twierdzi ,że martwe są dwa (drugi leży nie na widoku) , mieszkanie przy balkonie jest prawdopodobnie niezamieszkałe - ja nie moge wziąść małych (mama jeszcze je karmi) ale mogę pomóc w przejęciu kotków i potem w ich leczeniu ( bo nie wyglądają za ciekawie) ....
jutro jestem umówiona z tą panią (jest to raczej osoba z "zawirowaniami psychicznymi"

) nie pozwoliła mi zadzwonić nigdzie (tzn. do straży miejskiej lub do schronu ) w sprawie kotków- oczywiście jeśli nie da się im pomóc inaczej to nie będę miała innego wyjścia , o kotkach dowiedziałam się wczoraj pod wieczór jak wracałam do domu,dzisiaj byłam tam zobaczyć na ile jest prawdą to co mówiła ta Pani, zobaczyłam to i się przeraziłam - gdyby nie to że naprawdę nie mam gdzie ich zabrać nawet bym się nie zastanawiała

ale przecież nie wezmę ich z jednego balkonu na drugi - bo to jedyne miejsce gdzie mogłabym je odizolować od Zuzi , która dochodzi do siebie po zabiegu, w domu z racji tego , że są dzikawe nie mogę ich trzymać bo mam małe dzieci- może ktoś w okolicy ma choć kawałek szopki , długo nie wytrzymają ...