Strona 1 z 4

Wątek chorego Rudaska bez oczek !!!

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 18:37
przez Danka1983
Witajcie.
Mam na imię Danka. Pierwszy raz piszę na forum i w takiej sprawie, więc nie za bardzo wiem jak zacząć...

Zwracam się z prośbą o pomoc na leczenie naszego Rudaska. Rudasek to kociak, który trafił do nas (do mnie i mojego narzeczonego) w maju zeszłego roku przez fundacje z Torunia, jako kociak bardzo potrzebujący stałego kochającego domku. Rudasek nie ma oczu, nie wiadomo czy od urodzenia, czy choroby albo innych nieszczęść. Poza nim mamy jeszcze trzy stałe kociaki, a może zostanie z nami jeszcze czwarte maleństwo, które znaleźliśmy 3 m-ce temu jako kilkudniowe niemowlę. Po roku Rudaskowi udało się zdobyć nawet akceptację naszego rudo-białego macho, który nie tolerował go na początku. Kociaki tworzą wspaniałą rodzinkę, z czego byliśmy bardzo szczęśliwi. Niestety nasze szczęście zmieniło się tydzień temu w strach i obawę o życie Rudaska.
Zaczęło się bardzo niewinnie, bo od drobnego kataru. Po paru godzinach były już ślinotoki, drgawki, ropne wydzieliny, a więc wszystko wskazywałoby na jakieś wirusy grypy, koci katar itp. … Kociak odmówił jedzenia i picia, stał się apatyczny… To wszystko w zaledwie parę godzin. Była to niedziela, więc na wizytę u sprawdzonego weterynarza musieliśmy poczekać do popołudniowego poniedziałku. Wet tak jak i my po dokładnym przebadaniu potwierdzi wirus grypy i zaczął podawać kotu antybiotyki i inne leki wzmacniające… Niestety już na drugi dzień okazało się, że leczenie nie dość, ze nie przynosi rezultatów to jest gorzej. W przypadku większości chorób wirusowych występuje gorączka, a u naszego kociaczka temperatura jest niższa. Ponadto kociak stopniowo przestał w ogóle poruszać się, załatwiać do kuwety itd. Kolejne wizyty i kolejne środki nie pomagały wyzdrowieć naszemu rudzielcowi. Objawy z jakimi kociak trafił to weterynarza ustąpiły bardzo szybciutko, teraz nie ma śladu po grypie, natomiast pozostał problem z apatycznością, odwodnienie, wycieńczenie organizmu, utrata wagi. W ciągu ostatnich 3 dni były momenty, ze kociakowi temperatura spadała do 36.5 stopni (dzisiaj wet przyznał, że kociak był już w stanie prawie agonalnym :cry:) , co jest znacznym wychłodzeniem (normalna to 38,3-39.0). Do tego nie jadł i nie pił, organizm nie miał siły walczyć z chorobą… Każda godzina od tej pory była walką o życie kociaka. Robiliśmy wszystko, aby nie dopuścić do dalszej obniżki temperatury. Każda wizyta to ponowne zastrzyki, kroplówka i szukanie przyczyn takiego stanu. Dzisiaj sukcesem jest utrzymanie temperatury ciała na poziomie 38.5 stopnia, czasami udaje się wcisnąć kotu pipetką śmietankę, czasami jakiś mus mięsny, ale bazujemy na kroplówkach, bo wszystko to to za mało. Wczoraj zmieniliśmy rodzaj antybiotyków, trochę inna koncepcja leków. Dzisiaj wyjątkowo wet nam złożył wizytę domową, żeby już przejazdami kociaka w ciężkim stanie nie męczyć. Weterynarz przyznał, że z takim przypadkiem spotkał się pierwszy raz w swojej długoletniej karierze, konkretne objawy nie pasują pod żadną chorobę… Po weekendzie czekają nas a przede wszystkim rudzielca kolejne badania i testy. Były podejrzenia białaczki, zapalenia otrzewnej, zakażenie kocim wirusem niedoboru immunologicznego itd., ale bez konkretnych testów nic nie wiemy. Poza tym konsultował się w sprawie naszego przypadku z drugim lekarzem weterynarii i po przejrzeniu ponownie książek nie mają konkretnej diagnozy. Na teraz wiemy, że sytuacja jest wyjątkowa i bardzo trudna ze względu na nietypowe połączenie objawów i brak większej reakcji na leki, sprawę pogarsza fakt, że nasz kochany kiciuś nadal nie chce jeść. Podajemy Royal Canin Recovery, ale połowę wypluwa itd. Po dzisiejszej wizycie Rudasek ledwo oddycha, jest przemęczony, pokrwawiony (pobieraliśmy próbki do badań), nie ma siły się ponieść. Jutro mają przefaksować wyniki badań, żeby wiedzieć w co dalsze testy mają uderzyć. Omówiłam tez z wetem podłączenie sondy Rudaskowi albo czegoś podobnego, żeby mieć pewność, że kociak dostanie energii ile trzeba, bo karmienie na siłę tylko go męczy...
Każda codzienna wizyta to koszt średnio 50zł, dzisiaj np. 80zł, jutro wiem, że minimum 70zł itd. A do wyzdrowienia jeszcze daleko...Wczoraj ze łzami w oczach obserwowałam Rudaska, który zebrał siły, poszedł dzielnie na chwiejnych nóżkach do kuwetki i wrócił do koszyka - miałam nadzieję, ze będzie lepiej. Dzisiaj ze łzami w oczach patrzę jak bardzo Rudasek próbuje się podnieść, próbuję iść i nie ma siły. :crying:
[b]
Wiem, ze na forum są ludzie o dobrym serduszku, wiem, że każdy ma podobne problemy, że wiele kociaków potrzebuje pomocy i wiem, że nie każdemu można pomóc. Nasza rodzina niestety uważa, że powinniśmy dać sobie spokój z ratowaniem Rudaska, bo przecież kotów jest dużo (tzn. będzie jednego mniej), więc na ich pomoc nie możemy liczyć, a jesteśmy bardzo zdesperowani.
A tutaj są linki do zdjęć naszych skarbów:), kiedy wszystkie były szczęśliwe i zdrowe
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/f7c ... ad009.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/332 ... a2adf.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/907 ... 71666.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/d16 ... 443d7.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/6f9 ... ca683.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/96e ... 4f0db.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/ec8 ... 3f471.html

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 18:58
przez kropkaXL
Bardzo ważne!-podrzucam-kto może pomóc?

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 19:08
przez Anna Rylska
hop :!:

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 19:17
przez ewar
Wyślij nr konta na pw.Dużo nie mogę,ale ziarnko do ziarnka...Zrobię to jutro,dobrze?Teraz muszę znikać.

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 19:18
przez Agn
Danusiu, finansowo nie pomogę - u mnie jest 26 kotów w tej chwili, ale jeśli tylko będziesz miała jakieś wyniki badań, wpisz je w wątek. Będziemy konsultować z naszym Doc.

Mocne kciuki za Rudasa.

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 19:36
przez Danka1983
Cześć Wam. Dzięki, każda pomoc się przyda. Jutro już jakieś wyniki powinny być, co do objawów choroby to więcej już tez mi do głowy nie przychodzi... Już nie wiem co mamy robić, jak Rudaska postawić na nogi i ile jeszcze damy radę wizyt pociągnąć. Po raz kolejny po dzisiejszej wizycie rodzina mówi, żeby odpuścić... :crying:

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 20:09
przez lidiya
Kochani!

Moge reczyc za Danusie! Jesli ktos moze pomoc to ja potwierdazm jej uczciwosc.

danusiu! Pisalam do Was maila jakis miesiac - dwa temu. Bylam ciekawa co u rudaska.
Jaka szkoda, ze wiesci sa takie smutne! :(

Walczcie....
Wpisszcie tu wszelkie wyniki- Agn i inni na pewno cos doradza , albo skonsultujemy z naszymi wetami....
Chciaz cos....

Piszcie jak on sie czuje, a ja trzymam kciuki zeby mu sie udalo!!!

edit- obejrzalam fotki. Rudy jest cudowny! tak wryl mi sie w serce.... Reszta oczywiscie tez!

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 20:36
przez Danka1983
Lidko, witam! Pisałaś? Hm... Chciałam właśnie do Ciebie szukać gdzieś kontaktu, a u mnie wszystko na gg przepadło...a w adresach emailach robiłam dawno temu porządek (musiał mi się usunąć):(. Lidko, masz pomysł co może być z Rudaskiem albo jakieś info o jego wcześniejszych chorobach itp... cokolwiek, bo z naszym wetem za głowę się łapiemy, a ja wpycham Rudaskowi płynną karmę i płaczę, że taki skarbek słodki i tak już pokrzywdzony przez los, teraz kiedy u nas zaczął nowe życie (mam nadzieje, ze po zdjęciach widać, że szczęśliwy) i został przyjęty do kociej rodzinki, spotyka go takie cierpienie :cry: . Próbuje walczyć, ale tak z trudem, dzielny kotek...

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 20:45
przez Agn
Żeby gdybać, co może mu być potrzeba więcej danych.

Czym dokładnie był leczony? Wpisz wszystkie nazwy leków jakie miał podane i kiedy.
Jakie badania miał robione? Wyniki?
Przydałyby się testy + morfologia i biochemia.

Na razie to wygląda na leczenie trochę w ciemno.

A kot zaczyna mieć objawy uogólnionego zakażenia organizmu...
Ciężko będzie...

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 21:04
przez lidiya
danusiu- on odkad byl u osoby, ktora musiala go oddac nigdy nie chorowal.

Moze bylaby jakas szansa zebyscie z nim przyjechali do Torunia do weta? TZn moze warto to rozpatrzec....?

PostNapisane: Nie wrz 21, 2008 21:33
przez Tosza
Strasznie drogie te wizyty u weterynarza-może trzeba go zmienić, albo przynajmniej porozmawiac z nim o cenach. 50 złotych można wziąc jednorazowo, przy pierwszej wizycie, później, przy przewlekłej chorobie i codziennych wizytach powinno buc dużo mniej. jak wet sobie z tego nie zdaje sprawy, należy z nim porozmawiać. jak to nie pomoże,, to obawiam się, że nalezy zmienić weta-nawet na toruńskiego.
Jestem własnie po takiej rozmowie-przynisła skutek. :)

PostNapisane: Pon wrz 22, 2008 4:20
przez Danka1983
Więc tak:
Jeżeli chodzi o wyniki badań, w ręku będę miała ok 17.00 i wtedy wypisze. Zobaczymy też w jakim kierunku będzie chciał iść dalej nasz wet. Fakt, jest trochę leczenie w ciemno teraz bo trafiliśmy z wyraźnymi objawami grypy i pod tym kątem lekarz zaczął leczenie, zwłaszcza że dwa inne z lekkim katarem również (ale po antybiotykach w tabletkach jest prawie ok.)... Po wynikach będzie mam nadzieje już jaśniejsza sytuacja. Jeżeli chodzi o koszty wizyty to tak czasami 35zł, bywało 45zł, w sobotę była wyjątkowo wizyta w domku (żeby Rudaska znowu nie męczyć) więc troszkę więcej, załatwił Royal Canin 13zł/op co w sumie wyszło 75zł, wczoraj za pobranie próbek do badań, użycie własnych środków i itp. to 60zł (część to już za wyniki), pytałam o dzisiaj też jakoś 60zł wstępnie (w tym reszta za wyniki). Raz było 20zł, kiedy Rudasek był w krytycznym stanie. Żona weta też jest lekarzem wet. wyższej specjalizacji... badała Rudaska i nic specjalnego nie wyczuła :| . Heh no chyba przyjdzie mi pogadać żeby zniżyć ceny albo na kredyt chociaż przez ten tydzień... :? Myślimy o zmianie weta po dzisiejszych wynikach... tylko, że tu jakby nie było wet na miejscu. W Bydgoszczy cenimy sobie klinikę Fila, ale ewentualne dojazdy mogą być zbyt męczące dla wyczerpanego zastrzykami i kroplówkami kociaka. Aha nie mamy samochodu więc wszystko to komunikacja miejska :x . Dzięki dziewczyny za radę, żeby do weta toruńskiego, ale to podobny problem. Jednkaże jeżeli nasz nie będzie miał pomysłu to zmienimy tylko jak? :roll: Eh i malutka dobra wiadomość z wczorajszej późnej nocy to to, że Rudasek przeszedł się (na chwiejnych nóżkach) po pokoju i w ogóle zainteresował się czymś... stolikiem, zapachami nowymi...był taki przejęty... a na noc i teraz z ranka już nawet mniej walczył ze mną przy jedzeniu z pipety, więcej trafiło do pyszczka niż na mnie... tylko to wciąż za mało :(

PostNapisane: Pon wrz 22, 2008 6:10
przez kota7
Może do bydgoskiego weta? Możemy polecić kilka gabinetów naprawdę dobrych, takich, które zawalczą solidnie o kota i jednocześnie nie zedrą.

Kciuki za małego.

PostNapisane: Pon wrz 22, 2008 8:00
przez agatka84
Gdybyście myśleli o zmianie weta to polecam weta, o którym wspominała Agn. Ma fachową wiedzę, niestraszne mu dziwne choroby i bierze grosze za leczenie. Ale może gdy zobaczy wyniki badań będzie miał jakiś pomysł.

PostNapisane: Pon wrz 22, 2008 8:55
przez Agn
Z racji tego, że Mirka zwleka z ujawnieniem swojego pomysłu - ja go wpiszę. W rozmowie na GG Mirka wysunęła koncepcję zatrucia.

Danusiu, Twoje koty są wychodzące, prawda? Poza tym, gwałtowność i nagłość objawów, włącznie z drgawkami, mogłaby potwierdzać tę opcję.
Żeby KK doprowadził kota do drgawek, ślinotoku musiałby trwać tygodniami.

Czy wet w ogóle brał pod uwagę taką możliwość, czy ją wykluczył na podstawie czegoś?

Pomysł z ciąganiem kota do innego miasta, jeśli nie macie własnego transportu faktycznie odpada - nie ma co go męczyć.
Spróbuję pomóc konsultacją u Doc.

Trzymam kciuki.