Było: Siedział na rogu ulicy. Jest: CUD przyszedł po kota :)

Przedstawiam Wam Pana Kota:
Siedział sobie na rogu ulicy, bardzo ruchliwej ulicy, z resztą. To podeszłam, z myślą że pewnie zaraz ucieknie. Ale nie uciekł.
Podszedł do mnie, zaczął się miziać, mruczeć i ugniatać chodnik łapkami. No i co miałam zrobić?
- Telefon do lecznicy czy mogę im podrzucić, no i wieziemy...
Oczywiście wcześniej zapytałam pań ze sklepu obok czy wiedzą czy to czyjś kot jest, bo obok bloki, osiedle, i powiedziały, że się przybłąkał niedawno i niczyj jest na pewno. Tym bardziej nie miałam wyjścia...
A teraz z perspektywy kota
To wcale nie był najszczęśliwszy dzień w jego życiu.
Przyszła taka, zakiciała podstępnie
Podszedł, dał się pomiziać, a chwilę później...
- za kark kota i lecimy szybko do bloku koleżanki tuż obok, zanim się wyrwie (podniesienie do góry wcale mu się nie spodobało), potem do windy, na górę, pakujemy się z kotem do łazienki, w tym czasie koleżanka leci po transporter na strych, po jakimś czasie kotek znów zaczął mruczeć
, potem wpychamy w takie straszne pudło, oczywiście nie chciał
, koteczka koleżanki zasyczała go na śmierć i... kolejna zmiana miejsca - idziemy przez całe osiedle do mnie, wchodzimy do mieszkania, tam sesja zdjęciowa, coby ludzkie fotki miał (znów mruczał i przysypiał
), i... jedziemy autobusem i metrem ponad godzinę (nowe dźwięki i hałasu dużo, biedny kot) - celem podróży była lecznica gdzieeee...
...koteczek na dzień dobry dostał igłą w tyłek (narkoza) i tniemy jajeczka
(a były bardzo dorodne, nie powiem
)
po kastracji miał oczyszczane ząbki z kamienia. poza tym kocurek jest zdrowy, na szczęście
Został oceniony na ok. 2 lata.
Nie ma pchełek, świerzba, niczego - żadnych oznak dłuższej bezdomności. Tylko łapki trochę szare.
Dziwię się mu, że po takich dzisiejszych przeżyciach nie stracił ufności w ludzką dobroć
No dobrze, a teraz realia...
Umieściłam go w lecznicy, na razie jest bezpieczny. Ale nie może tam siedzieć wiecznie. Zajmuje klatkę na kolejnego bezdomnego kota. Poza tym są tam teraz kociaki z grzybem, więc im szybciej się go stąd zabierze, tym mniejsze niebezpieczeństwo przeniesienia tego paskudztwa (o grzybie mówię, bo kociaki bardzo ładne
). Nie mówiąc już o tym, że każda doba w lecznicy kosztuje (mnie kosztuje...). Dlatego szukam mu domu tymczasowego, nawet wychodzącego, jeśli nic innego się nie znajdzie. Może budka w ogrodzie? Garaż?
Oczywiście zaraz będę ogłoszenia robić i domu stałego mu szukać, ale zanim się znajdzie...
I przy okazji szukam imienia dla kawalera
Jakieś pomysły?
Więcej zdjęć będzie jutro, jak naładuje się bateria, która mi właśnie padła, więc zdążyłam ściągnąć tylko te jedno zdjęcie.

Siedział sobie na rogu ulicy, bardzo ruchliwej ulicy, z resztą. To podeszłam, z myślą że pewnie zaraz ucieknie. Ale nie uciekł.


Oczywiście wcześniej zapytałam pań ze sklepu obok czy wiedzą czy to czyjś kot jest, bo obok bloki, osiedle, i powiedziały, że się przybłąkał niedawno i niczyj jest na pewno. Tym bardziej nie miałam wyjścia...
A teraz z perspektywy kota







...koteczek na dzień dobry dostał igłą w tyłek (narkoza) i tniemy jajeczka


po kastracji miał oczyszczane ząbki z kamienia. poza tym kocurek jest zdrowy, na szczęście

Został oceniony na ok. 2 lata.
Nie ma pchełek, świerzba, niczego - żadnych oznak dłuższej bezdomności. Tylko łapki trochę szare.
Dziwię się mu, że po takich dzisiejszych przeżyciach nie stracił ufności w ludzką dobroć

No dobrze, a teraz realia...
Umieściłam go w lecznicy, na razie jest bezpieczny. Ale nie może tam siedzieć wiecznie. Zajmuje klatkę na kolejnego bezdomnego kota. Poza tym są tam teraz kociaki z grzybem, więc im szybciej się go stąd zabierze, tym mniejsze niebezpieczeństwo przeniesienia tego paskudztwa (o grzybie mówię, bo kociaki bardzo ładne

Oczywiście zaraz będę ogłoszenia robić i domu stałego mu szukać, ale zanim się znajdzie...

I przy okazji szukam imienia dla kawalera

Jakieś pomysły?

Więcej zdjęć będzie jutro, jak naładuje się bateria, która mi właśnie padła, więc zdążyłam ściągnąć tylko te jedno zdjęcie.