Moje wychodza.
Zdecydowalismy pozwolic im na to po wielu dylematach, i tak juz zostalo.
Sa dni, kiedy nie maja ochoty wyjsc, bywaja tez dni, kiedy wola posiedziec na balkonie.
Wychodza, kiedy sie tego domagaja.
Maja duzo przestrzeni z zielenia, zaroslami i wzgorzami tuz pod domem.
Dom polozony jest na stromym terenie, i po drugiej stronie, na gorze, jest jezdnia.
Nie chodza na te strone, poniewaz tam rzadza koty z okolicznych domow.
Kiedys Sissi zapuscila sie w te strone, ale miala brzydkie starcie z kocurkiem z sasiedztwa, i wiecej nie probowala.
Kiedy wychodzimy po nie, to albo przychodza na wolanie, daja sie wziac na rece, i chetnie wracaja (jesli sa glodne, pada deszcz, itp.), albo tylko przybiegaja, zeby sie pokazac, ale pokazuja, ze jeszcze chca byc na dworze.
Czy sa szczesliwsze?
Mysle, ze tak.
Sa spokojniejsze, maja dobry apetyt, przesypiaja cale noce bez sensacji.
Dzisiaj Toto buszowal w zaroslach przez 3 godziny.
Wrocil do domu na wlasna prosbe (miauuuu!
), wyjadl z miski do dna, i rozciagnal sie na szafie.
Jesli tylko jedno z nich jest na dworze, drugie siedzi przewaznie na balkonie, i wystawia radary. Czasem pokrzykuja do siebie na odleglosc - Sissi na balkonie, Toto na trawniku, albo odwrotnie)
Mam wrazenie, ze sprawia im to frajde.
Czy to wychodzenie moze sie zle skonczyc?
Tak.
Ja to przemyslalam, przetrawilam, i beda wychodzic, jesli tego chca.