Czy nasze koty są szczęśliwe?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lip 30, 2003 7:02 Czy nasze koty są szczęśliwe?

Rozmawiałam wczoraj z koleżanką. Jej kotka jest wychodząca. Kiedy mówiłam o tym, że moje koty nie wychodzą i są szczęśliwe, ona powiedziała, że sobie nie wyobraża, żeby jej kotka mogła być zamknięta w czterech ścianach, bo byłaby nieszczęśliwa. Na moje pytanie czemu tak uważa odpowiedziała, że widzi jak ona łapie ptaszki, biega w trawie, skacze, wspina się po drzewach...
Wieczorem byłam u tej starszej kobiety (wątek: kot u starszej pani). Jej kotka z kolei całymi dniami jest tylko z tą kobietą. Nie ma do towarzystwa innych kotów, ma tylko jedne ręce do głaskania.
Wiem też jak wygląda mieszkanie w którym są dwa koty, kilka kotów, wiem jak wygląda mieszkanie w którym jest kotów dwadzieścia. Które z tych kotów są szczęśliwe? Czy te wychodzące? A może to wcale nie jest takie fajne? Te siedzące w domu? Może one marzą o bieganiu po płotach, tylko trochę się boją? Jedynaki? Może chciałyby mieć kumpla do zabawy, ale nie wiedzą jak to jest? Te, których jest kilka/kilkanaście? Może marzą o chwili samotności?
Czy nasze koty są szczęśliwe? Co jest dla Was wyznacznikiem szczęścia Waszego najukochańszego w świecie kota?
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Śro lip 30, 2003 7:25

A co jest wyznacznikiem szczęścia człowieka?
Dla każdego coś innego.

To my decydujemy o sposobie zycia naszego kota.
Wg naszego wyobrażenia, a każdy z nas ma to wyobrażenie inne.

A czemu nie zapytasz, czy szczęśliwszy jest kot/kotka wykastrowana od tej rodzącej?
Tak samo tego nie wiesz, kot nie powie.
My decydujemy za nasze koty.
Wg. naszego uznania, co dla nich dobre, lepsze.

A jak jest w rzeczywistości, co naprawde koty czują, co one wolalyby, nie dowiemy sie nigdy.

Kazia

 
Posty: 13730
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 30, 2003 7:28

Axel chciałby wychodzić(bez smyczy), ale ja się trochę boję….
Wychodzi na smyczy i uważam, że to mu wystarczy…
P.S czy koty kogo z Forum są wychodzące? ;)

Axel

 
Posty: 3434
Od: Pt mar 07, 2003 20:59

Post » Śro lip 30, 2003 7:56

Kazia pisze:To my decydujemy o sposobie zycia naszego kota.
Wg naszego wyobrażenia, a każdy z nas ma to wyobrażenie inne.


Właśnie o to pytałam Kaziu :?

Kazia pisze:A czemu nie zapytasz, czy szczęśliwszy jest kot/kotka wykastrowana od tej rodzącej?
Tak samo tego nie wiesz, kot nie powie.


Nie zapytałam o to, bo nie przyszło mi to do głowy. Gdybym chciała pytać o wszystko to znalazłabym jeszcze trochę tych rzeczy. Jednak zapytałam tylko o niektóre z nich po to żeby nakreślić temat :?
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Śro lip 30, 2003 8:01

Czy są szczęśliwe??
Napewno bardziej, gdyby miały mieszkać na śmietniku i bić sie z innymi kotami o resztki.
Staram się im dać tyle szczęścia ile mogę. Owszem wiadomo , coś czego się nie ma jest bardziej interesujęce od tego co się ma, ale .... jakoś niegdy nie słyszłam narzekania ;-)

Basia_G

Avatar użytkownika
 
Posty: 8733
Od: Śro paź 02, 2002 15:33
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro lip 30, 2003 8:16

Hm...
Podobno niektorzy z bezdomnych mieszkających na dworcu, maja mieszkanie, rodzine...podobno sa tacy, których ta rodzina szuka i chcialaby, zeby wrocili.

A wybieraja dworzec.

Nie wiemy, co dla kogo jest większym szczęściem, lepszym losem.
My sobie to tylko wyobrażmy.
Wg naszych kryteriów.
Które mogą (choć nie muszą) być blędne.

Kazia

 
Posty: 13730
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 30, 2003 8:17

Katy,
dla mnie wyznacznikiem tego że koty są szczęśliwe jest to, że przychodzą, same się przytulają, domagają pieszczot, widać, że nas lubią... I tak jak już parę razy pisałam - Budyń kilkakrotnie miał okazję sobie pójść "w tango". Zawsze zaczekał na nas. Nawet jak wybiegnie na klatkę to co pół piętra się ogląda czy ktoś za nim idzie. Jakby mu było źle - chyba by sobie poszedł bez oglądania.
[url=http://www.TickerFactory.com/]
Obrazek
[/url]

lady_in_blue

 
Posty: 6164
Od: Pon kwi 22, 2002 10:35
Lokalizacja: Wola

Post » Śro lip 30, 2003 8:50

Ja sobie czasem zadaję różne pytania :oops: Te dotyczące moich kotów :
czy na ich miejscu chciałabym mieszkać w takim domu- odpowiadam tak!
Jest ciepło , nikt nie krzyczy nie krzywdzi , dobre kąski są w miseczce i i dużo przytulania i zabawy / sznurek noszę cały czas zawiązany do spodni ,aby Kiciaczki mogły trochę pogonić /.Moje koty jak chyba niestety większość są po tzw.przejściach.Teraz są ufne , ogony noszą wysoko , udeptuj nasze brzuchy i mruczą .Dolce vita :D
Lilka,Sniki,Lilek :kitty:

lilka

 
Posty: 277
Od: Śro lip 02, 2003 7:53
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro lip 30, 2003 9:06

To ja Wam cos opowiem.
W naszym rzedzie kamienic (jaki on tam moj :? ) jest sporo kotow i tylko kilka jamnikow pohodowlanych. Nie ma wrogow kotow zreszta skad by sie mialy wziac skoro koty sa nieuciazliwe? Koty sa wysterylizowane, wszystkie koty wychodza (masz jest maly wiec nie wychdzi of kors).
Znajomy wzial kilkumiesieczna kotke rok temu, postanowil ze nei bedzie wychodzic, ale kot czesto siedzial na niezabezpieczonym oknie na parterze i nei probowal uciekac. Okno bylo od strony ogrodkow za ktorymi sa nastepne ogrodki a potem teren uczelni zamykany na noc.
I Filipie kiedys lapa sie omsknela na tym parapecie i spadla na trawke. Szok i szybki powrot do domu. Na spacerach kompletnie nie wykazywala woli chodzenia gdziekolwiek, nawet bez smyczy. Drugim razem kota zeskoczyla, polazila, trzecim razem zeskoczyla i nei wrocila przez 3 dni tylko sie pojawiala przed oknem jakby mowila - nic mi nie jest. Teraz nei znika na tak dlugo, ale wychodzi i "odbija sobie" wczesniejsze zamkniecie. Nie wygladala na nieszczesliwa zanim zaczela wychodzic, ale teraz jest znacznie spokojniejsza i dla niej i dla wlasciciela jest to lepsze, zwlaszcza dla niego, bo sie wreszcie wysypia :D Bawi sie z kotami sasiadow, razem sie scigaja po drzewach a my przez okna mamy piekny widok. Starsze koty juz sie tak nei ciesza wolnoscia, bo one juz sie przyzwyczaily ze wychodzawiec, jak Bonifacy w bajce, biora to na chlodno. Powiem Wam, ze koty nie gina na drodze ktora biegnie od przodu kamienic, choc jest takie zagrozenie, bo czasem, zwykle w nocy koty ty biegaja. No al eja patrze na to w ten sposow - ludzie tez gina na drodze, jest to ryzyko wkalkulowane w zycie. Bedac kotem chyba wolalabym zyc krocej z tragicznym koncem niz umierac np na niewydolnosc nerek :( Dwie sprawy - na mlode koty trzeba szczegolnei uwazac i ich nie wypuszczac bo one w zabawie maja ograniczone postrzeganie zmyslow i znacznie czesciej gina niz koty dorosle, poza tym gdybym mieszkala bezposrednio przy ruchliwej ulicy lub drodze, albo na osiedlu to niestety nie pozwolilabym kotu wychodzic. Uwazam tak, jak ktos napisal wczesniej (Kazia chyba) ze to my bierzemy odpowiedzialnosc za szczescie naszego kota i pojmujemy je po swojemu. I z tymi bezdomnymi to prawda... I chyab juz skoncze bo za dlugo post mi wyszedl :oops:

Pliszkowa

 
Posty: 386
Od: Pon sty 20, 2003 17:43
Lokalizacja: Kraków - Zwierzyniec :-))

Post » Śro lip 30, 2003 11:45

Ech, często się nad tym zastanawiam. Chłopaki chyba są szczęśliwe, chociaż wiem, że Samuel chciałby wychodzić i jak mu się uda zwiać na chwilkę to jest potem strasznie z siebie dumny :?

Ale Salma chyba nie jest :(
Niby jest nasza, ale właściwie niczyja. Nie lubi chłopaków tak bardzo, że do domu przychodzi raz dziennie, czasami raz na dwa dni - na 5 minut. Z nami widuje się jak przyjeżdżamy/wyjeżdżamy - wtedy przychodzi się miziać. Sypia w pustym pokoju piętro wyżej (ma wejście przez balkon). Najbardziej szczęśliwa jest jak my wychodzimy na ogród...

Ofelia

 
Posty: 19430
Od: Wto lut 05, 2002 17:16
Lokalizacja: W-wa

Post » Śro lip 30, 2003 11:57

No cóż...
Mysza miała "do wyboru" - umrzeć w piwnicy, mieszkać w Azylu z setką innych kotów, mieć swój dom do kochania i człowieka (czyli mnie), który ma na jej punkcie hopla.
Szczęściem jest to trzecie.
Ma ciągle dostępny zabezpieczony balkon gdzie się wygrzewa, wysypia, wietrzy futro, łapie muszki i ćmy. Raz czmychnęła przez otwartą krate i jak się zorientowała co zrobiła to z przerażeniem wróciła do domu :lol:
Codziennie odwiedza ja kumpel z którym spędza godzinę a później go wygania.
Kilkakrotnie były tu inne koty znajomych, na tydzień, dwa, miesiąc - zawsze była niezadowolona.
Co jest dla mnie jej wyznacznikiem szczęścia? To że okazuje mi pełne oddanie, miłość i przywiązanie.
I, że jeśli byłoby jej źle to już dawno poszłaby sobie w siną dal...
Obrazek Obrazek

Macda

 
Posty: 34413
Od: Śro lut 20, 2002 12:01
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 30, 2003 12:09

Nie wiem.
Staram się, żeby były, ale to jest moje wyobrażenie oszczęściu kićków, a nie ich.
Maja balkon- spędzaja na nim całe dnie- szczególnie Nelka.
Dostają jeść to co lubią , mają całą doniczke trawki i maja siebie.....

Nie wiem, czy byłyby szczęśliwsze gdzies indziej. Może tak, może nie.

Nie jestem Bogiem, więc nie odpowiem jednoznacznie na to pytanie, ale odpowiem tak : robie wszystko, żeby były.

Ela

 
Posty: 1883
Od: Pt cze 14, 2002 10:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 30, 2003 12:17

moją Kicię w "szczenięcym" bardzo wieku ściągnęłam przerażoną z drzewa, pod którym czekały na nią psy
nie zraziło jej to wcale do spacerów (4 lata temu jako zupełnie zielona kocia matka miałam inną świadomość) a wręcz przyzywczaiła sie do nich - mieszkam w domku z ogródkiem w spokojnej okolicy warszawskiego Targówka
Guga pierwsze spacery odbyła na smyczy dopiero gdy miała ponad pół roku, teraz biega sama
zawsze przybiegają na zawołanie, czasem jedynie dłużej trwa wołanie ale zawsze są w zasięgu głosu

obie dostają świra, gdy przez cały dzień nie wychodzą i szukają wszelkiej okazji,żeby dac nogę a okazji nieco jest bo i pies w domu, który siłą rzeczy musi wychodzić i dwulatek(syn) , którego wszędzie pełno i przemieszcza się z trzecią kosmiczną (prędkością), wtedy tez kotuchy czają się i z niesamowitą determinacją wykorzystują każdy milimetr szpary w drzwiach (w oknach sa moskitiery)
biegają za muchami, skacza po krzakach a jak im sie znudzi to wylegują się w słoneczku lub po prostu wracają do domu (przez uchylną moskitierę balkonową)

obserwując je wiem, że bardzo to lubią i bardzo się frustrują, gdy nie mają możliwości wyjścia, nawet zimą na śnieg

oczywiście liczę się z tym , że ..... ale też i łudzę, że: okolica spokojna, są już dorosłe a więc za muchą nie polecą na koniec świata, zawsze reagują na wołanie, zawsze ktoś jest w domu, kto kontroluje jak długo ich nie ma i ew ściąga do środka, poza tym kochaja ten dom i przebywanie w nim nie kojarzy im się z więzieniem więc chetnie wracają

graga

 
Posty: 1138
Od: Wto paź 15, 2002 13:52
Lokalizacja: Warszawa-Targówek

Post » Śro lip 30, 2003 16:21

Wydaje mi sie, ze szczescie jest wtedy, kiedy zawsze mozna robic to, na co ma sie ochote, kiedy ma sie mozliwosc wyboru. Sa rozni ludzie, sa rozne koty - slyszalam o takich, ktore nie chca wychodzic do wlasnego ogrodka, ktore zle sie czuja w towarzystwie innych na wlasnym terenie - moje, i nie tylko moje bardzo chcialy wychodzic; mysle, ze nie bez znaczenia jest fakt, ze byly to wszystkie zbierane sieroty wychodzace od pokolen. Dla takich kotow izolacja od zewnetrznego swiata musi byc chyba smutna koniecznoscia. Oczywiscie, wychodzace narazone sa na dodatkowe niebezpieczenstwa,zyja krocej - ale pelnia kociego, wolnego zycia /ktos z Was pytal, czy lepiej tragicznie, czy np. na zapalenie nerek.../
To duzy filozoficzny dylemat, szczegolnie w wypadku tak wspanialych i niezaleznych zwierzat...
Dziekuje za ten watek !

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Śro lip 30, 2003 16:38

Powinnam chyba dodac - moje wychodza, mieszkam w bezpiecznym osiedlu domkow jednorodzinnych - ale Franciszek zginal, dwa inne musialy isc daleko, na jezdnie...
Nigdy nie wypuscilabym kota w miescie , to wiem na pewno.
Moj wielki autorytet ,znany wet "z powolania", radzi bezdomne kociny sterylizowac i wypuszczac /PO rekonwalescencji, ofkors/, nie zostawiac w schroniskach, czy azylach, gdzie wolny z natury kot, co nie jest przeciez zwierzem stadnym, musi znosic tlok i liczne towarzystwo .

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, jowitha, magnificent tree, sqoczek i 689 gości