Strona 1 z 14

Bunio - minął rok od wyroku :)))

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 14:11
przez wania71
Mój Bunio prawdopodobnie ma chłoniaka.
Kotek ma ok. 3lat i bryka, ale tej wiosny strasznie schudł i ma mocno powiększone wszystkie węzły chłonne, do tego kaszle od zawsze.
Póki co leczymy go rozmaitymi antybiotykami łudząc się jeszcze, że to jakaś przewlekła infekcja.
Wyniki w normie, ale OB 73,0mm przy normie 2,0 - 6,0
Nie ma białaczki. Testy powtarzałam.
Robiliśmy dwa razy usg i rtg, właściwie nic szczególnego nie widać, tylko te węzły, które nie reagują na żadne leczenie - widziałam, że wczoraj pani doktor była chyba zdziwiona tym brakiem efektów, przestała mówić o astmie, alergii i takich tam.
Proponuje wycięcie jednego z węzłów i badanie histopatologiczne.
Mój mąż nie chce się na to zgodzić i ja chyba myślę podobnie - jeśli to chłoniak, to Buniowi wiele czasu nie zostało. Czy jest sens męczyć go zabiegiem, po którym będzie pewnie musiał nosić kołnierz i siedzieć w domu?
Czy ktoś z Was ma jakieś doświadczenia z tą chorobą? Napiszcie mi, że to nic takiego, że to się jakoś da leczyć. Co jeszcze mogę zrobić? Nie wierzę w żadne Tęczowe mosty i powroty w innym futerku. Ja chcę Bunia!!!

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 14:16
przez dora750
A jeśli to nie chłoniak? Dopóki nie pobierze się wycinka do badania, nie będziecie mieć pewności. Nie można pobrac biopsji z węzła? Chyba nie postanowiliście się poddać i pozwolić mu odejść nie wiedząc nawet na co? :?

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 14:22
przez bellavita
Nasz Lolek wlasnie jest po półrocznej chemii w celu zaleczenia chloniaka.

Byl umierajacy.
Jest nadzwyczajnie pelen energii i radosci.


Widzac, w jakim jest stanie, szczerze mowiac mialam slabiutka nadzieje, ze sie uda, a jednak!
Musicie tylko znalezc lekarza, ktory ma doswiadczenie w leczeniu.

Jestem pewna, ze wiele jeszcze cudownych, szczesliwych dni przed Wami!!

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 14:44
przez Avian
Trzymam kciuki bardzo mocno za pozytywne skutki leczenia :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 14:53
przez wania71
Weterynarz powiedziała, że biopsja nie zawsze daje jednoznaczną odpowiedź i dlatego radzi wycięcie węzła.
Powiedziała również, że chłoniaka się nie leczy.
bellavita, możesz napisać coś więcej na temat leczenia Lolka, albo podesłać mi link do wątku, jeśli taki założyłaś? Za tydzień jadę na kolejną wizytę i chcę się przygotować. Czy to leczenie jest bardzo przykre dla kota? Gdzie i u kogo go leczyłaś?

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 14:59
przez dora750
Tutaj jest trochę o chłoniaku. Rzeczywiście pobiera się cały węzeł. I leczy się.

http://therios.strefa.pl/porady/chloniak.html

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 15:12
przez bellavita
wania71 pisze:Weterynarz powiedziała, że biopsja nie zawsze daje jednoznaczną odpowiedź i dlatego radzi wycięcie węzła.
Powiedziała również, że chłoniaka się nie leczy.
bellavita, możesz napisać coś więcej na temat leczenia Lolka, albo podesłać mi link do wątku, jeśli taki założyłaś? Za tydzień jadę na kolejną wizytę i chcę się przygotować. Czy to leczenie jest bardzo przykre dla kota? Gdzie i u kogo go leczyłaś?


Lolek jest pod opieka dr Hildebranda z Klinik.
On od razu powiedzial, ze chloniaka nie da sie zupelnie wyleczyc, ale da sie zaleczyc na kilka lat... Zreszta to zalezy od konkretnego kotka.

Lolek mial wezly chlonne powiekszone do wielkosci pileczek pingpongowych...
Co do wyciecia, to przezylam horror, poniewaz wetka, ktora wyciela Lolkowi wezel nie dala go nawet do badania. Zle zszyla rane, nie dala kolnierza, w rane wdalo sie zakazenie i martwica. Jego nozka wygladala jak lej po bombie :( Ona postawila na nim krzyzyk..
Wtedy doradzono mi (inni weci zreszta), zeby pojsc do HildeBranda, bo on specjalizuje sie w leczeniu chloniaka.

Hildebrand powiedzial, ze niepotrzebnie byl wyciety ten wezel, bo jest inna metoda, duzo mniej inwazyjna, ktora pomaga stwierdzic, czy to chloniak. Niestety nie pamietam, o jaka metode chodzilo :( Sonda czy cos takiego... Tylko w ostatecznosci pobiera sie wycinek.

Chemia byla co trzy tygodnie. Wizyta zaczynala sie od pobrania krwi, potem dostawal kroplowke, a nastepnie, jesli wyniki byly ok dostawal chemie w postaci zastrzykow w brzuszek.

Po kazdej chemii Lolek mial kryzys. Wymiotowal, nie jadl prawie tydzien. Byl slabiutki. Chodzilam za nim jak cien podtykajac mu jedzonko, bo strasznie byl chudziutki :(
To pol roku bylo naprawde ciezkie, ale..... WARTO BYLO!!!!
Teraz Lolunio jest okazem zdrowia :D :D :D

Wulkan energii! On juz nie pamieta, przez co przeszedl. Cieszy sie zyciem, a my razem z nim :D


Zaraz podam linka do watku :)

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 15:19
przez bellavita
O Lolusiu pisalam w watku niebieskiej Leticji, ktora przygarnelam.

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=65 ... sc&start=0

Jesli dobrze pamietam, to o jego chorobie zaczyna sie gdzies kolo 70ej strony.

Teraz mozesz o nim poczytac w watku, w ktorym pisze o wszystkich naszych futerkach :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=77590&highlight=

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 15:28
przez sibia
eurydyka leczy z chłoniaka swojego psa, Fendera, w bardzo tu polecanej lecznicy na Białobrzeskiej, w której są chyba wszystkie, dostępne w Polsce metody i nowości. Napisz może do niej, żeby się dowiedzieć czego w ogóle można wymagać od weterynarzy.
Współczuję i trzymam kciuki.

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 17:38
przez NatusiaM
Nie wiem jak u kotów,ale u ludzi chłoniak zazwyczaj oznacza śmierć...Mój dobry kolega zachorował na chłoniaka w wieku 14lat,męczył się 5 lat aż wkońcu umarł. Ja w zeszłym roku bałam się,że moge to mieć, na szczęście było to co innego.
Jeśli chodzi o nowotwory,a chłoniak jest właśnie rakiem,to u zwierząt marne szanse;/ Moja suczka ON odeszła wokropnych mękach przez nowotwór. I powiem szczerze,nie wierzę w żadne chemie. W przypadku zwierząt niewiele to daje. Dopóki się nie męczy niech żyje.Ale potem...skracam cierpienia.
Możeniejeden mnie skrytykuje,ale wierzcie mi. Nie ma nic gorszego niz patrzeć na ogromne cierpienie własnego zwierzęcia.
Mam nadzieję,że Twój kot wyzdrowieje.Pozdrawiam.

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 17:51
przez dora750
Mój kolega też miał chłoniaka. Wiele lat temu. Żyje i ma się świetnie! Każdy przypadek jest inny, nie można wszystkich wrzucać do jednego worka 8)

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 18:02
przez bellavita
NatusiaM pisze:I powiem szczerze,nie wierzę w żadne chemie. W przypadku zwierząt niewiele to daje. Dopóki się nie męczy niech żyje.Ale potem...skracam cierpienia.
Możeniejeden mnie skrytykuje,ale wierzcie mi. Nie ma nic gorszego niz patrzeć na ogromne cierpienie własnego zwierzęcia.


Ja tez nie wierzylam w chemie i tez nie moglam patrzec na cierpienie Lolka, ale z perspektywy czasu widze, ze
- chemia przyniosla efekty, dala mu ZYCIE SZCZESLIWE
- kot jest szczesliwy i silny, jak nigdy nie byl.

Jak pomysle, że ze strachu przed sprawianiem mu bolu, moglabym pozwolic mu odejsc tak po prostu, bez walki, to mam gesia skorke....

On jest naprawde szczesliwy! Nie wiem, jak dlugo to potrwa, ale on chce zyc i cieszy sie tym zyciem.
Ratowalam go nie dla siebie, ale dla niego. I on jest szczesliwy.
WARTO bylo.

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 19:35
przez wania71
Napisałam do eurydyki, mam nadzieję, że coś jeszcze mi podpowie i dzięki za wszystkie informacje. Poczytałam Twój wątek bellavita, póki co jestem podłamana, zupełnie nie nie wiem, co robić. Popytam jeszcze o biopsję, może to wystarczy, aby postawić diagnozę.

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 19:39
przez MartaWawa
Waniu, nic nie poradze, bo glupia jestem, ale bardzo mocno trzymam kciuki :ok:

PostNapisane: Czw sie 21, 2008 19:48
przez Anka
Waniu, mogę tylko tyle napisać, że warto walczyć. Bo zaleczenie na kilka lat, czy nawet tylko na rok, to też dużo. Dla kota, żyjącego o wiele krócej od człwieka rok to wiele więcej niż dla nas.
Trzymam kciuki.