Przed chwilką miało miejsce niezbyt miłe zdarzenie.
Część z Was wie, że jednym z naszych domowników jest rudy kocurek Gluti.
Zadzwonił do naszych drzwi ojczym mego TŻ, niestety nie pomyślał o zachowaniu swego 30 kilogramowego 8 miesięcznego doga, którego wziął ze sobą. Pies, jak tylko poczuł kota rzucił się na niego . Stwierdzam, że ten mój teść to niepoważna osoba .
Jest jednak trochę szczęścia w nieszczęściu, że poza drobnymi zadrapaniami na karku, nic się Glutiemu nie stało - no może poza rozchwianiem psychiki . Po tym zdarzeniu przez dobre pół godziny chodzi jeszcze nastroszony i nie odstępuje mnie na krok.
Dobrze, że był przy całym zdarzeniu mój TŻ, jemu udało się złapać i utrzymać psa (w przeciwieństwie do tej du...y wołowej - mego teścia).
Ale jestem zła