Strona 1 z 10

Pysia po sterylce - śmierdzący problem :|

PostNapisane: Nie lip 27, 2003 21:32
przez myszka
Definitywnie... Dwa tygodnie temu podejrzewałam, że to taka niby ruja, jakieś takie początki nieśmiałe... ale od dwóch dni mam pełzaka z dźwiękiem stereo :roll: I ten zadek wypięty... No cóż, jutro jedziemy do weta - chcę umówić się na sterylkę. Widząc, że drugą ruję młoda dostała 2 tygodnie po pierwszej, dziękuję za takie perspektywy ;) Pyśka ma już 14 miesięcy! Chyba już bez obaw mozna ją będzie ciachnąć?!

I pomyśleć, że tak długo niepokoiłam się brakiem rujki... :roll: O ja głupia, głupia Myszka... :roll:

PostNapisane: Nie lip 27, 2003 21:37
przez LimLim
No to gratulacje dla kociej panny :wink:

PostNapisane: Nie lip 27, 2003 21:54
przez Kiara
:lol: Gratuluje :D I zycze duzo cierpliwosci do funkcjonowania przy akompaniamencie rujkujacej koteczki :twisted:

PostNapisane: Nie lip 27, 2003 22:01
przez jenny170
ach,te koteczki...a ciagle sie wydaje,ze takie mlode i niedojrzale...

PostNapisane: Wto lip 29, 2003 22:21
przez myszka
No to umówiliśmy się na piątek na 14.00 na kastrację młodej... :roll: Mimo tego, że wiem, że ma pojść ok i że to właściwie rutynowy zabieg, a jednak coś mnie w dołku ściska. Mam nadzieję, że będzie w porządku.

PostNapisane: Wto lip 29, 2003 22:31
przez Pliszkowa
myszka pisze: Mimo tego, że wiem, że ma pojść ok i że to właściwie rutynowy zabieg, a jednak coś mnie w dołku ściska. Mam nadzieję, że będzie w porządku.

Noo, ja jak pomysle, ze moja malutka tez kiedys... nawet w bardzo odleglej przyszlosci (czyli powiedzmy za rok :wink: ) ma isc pod noz to tez nie lepiej sie czuje. Pozdrawiam i zycze powodzenia. Ech, kto ma kocura ten nie zrozumie :wink: :) Pomponiki to nie to samo :lol:
Pliszkowa

PostNapisane: Wto lip 29, 2003 22:33
przez moni_citroni
Wszystko będzie dobrze :)
Ale te ko-córeczki szybko nam dorastają :roll:
Glaski dla prawdziwej kobietki :)

PostNapisane: Śro lip 30, 2003 8:19
przez lady_in_blue
Barbara Hyży pisze:Ech, kto ma kocura ten nie zrozumie :wink: :) Pomponiki to nie to samo :lol:
Pliszkowa


No....nie to samo. Ale zrozumie, zaręczam Ci. I jedno i drugie przeżywałam chyba z równym stresem. Tylko przy pannie stres był wyciągniety w czasie - i sama operacja trwa dłużej i potem jej dochodzenie do siebie.

PostNapisane: Czw lip 31, 2003 18:38
przez msc
Będzie dobrze :D Przechodziłam przez to w poniedziałek, więc świetnie pamiętam ten stres :D Dziś mała szaleje i ma się dobrze :D

PostNapisane: Czw lip 31, 2003 21:46
przez ryśka
Prawdziwa kocia panna powinna mieć narzeczonego :twisted:

odjajczonego of kors 8)

PostNapisane: Czw lip 31, 2003 22:51
przez myszka
Niestety, babcia broni wnusi mieć narzeczonego :roll: A ja bym chciała zostać teścioooową :crying:

Hehe, póki co panna łazi i broi, dziwi się brakowi żarcia, ale nie wyraża jakoś specjalnie protestów. Czuję się jak podstępna wiedźma, biedna kota nie wie co ją czeka :roll:

PostNapisane: Pt sie 01, 2003 5:20
przez Katy
Myszko, trzymam kciuki, bo to już dzisiaj!!!! :D

PostNapisane: Pt sie 01, 2003 8:54
przez myszka
Ano dzisiaj 8O Im bliżej godziny "0" tym bardziej się denerwuję :roll:

PostNapisane: Pt sie 01, 2003 8:58
przez coolor
będzie dobrze, trzymamy :ok:

PostNapisane: Pt sie 01, 2003 14:11
przez myszka
Aaaaaaaaaaa, Pysiaczek jest na stole :( Zostawiłam ją w lecznicy i mam odebrać po 17. Całam w nerwach. Nie pomogło nawet to, że została z moim ukochanym wetem. Czuję się jak świntuch, bo ona coś czuła i tak się bała całą drogę :(