Strona 1 z 1

Pimpuś działkowiec-pomoc koncepcyjna potrzebna!

PostNapisane: Wto sie 05, 2008 9:21
przez desi
Muszę się wygadać i o rady poprosić.
Wczoraj rano siedziałam w pracy spokojnie i nagle zadzwonił telefon - moja Mama. Na działce leży pod ławką kociątko i ledwo zipie. Mama jest z tych strasznie przejmujących, niemal płakała mi w słuchawkę - co robić?!
No ta ja do wujka gugla gdzie najbliższy wet (działkę mamy na Pustej, obok Mogileńskiej - Miłostowo) i znalazłam na Bnińskiej. Szybki telefon, "proszę przyjeżdżać", urwałam się z pracy, na pocztę po karton (bo w czymś trzeba kociątko dotransportować) i na działkę.

Kiciuś jest działkowiec - widziałam go od kilku tygodni jak sobie biega raźno po ogródkach, ostatni raz w czwartek, gdy byliśmy tam z dziećmi. Na działkę rodziców zapędzał się rzadko - z powodu prawie trzyletniego Tubisia, nadaktywnego ruchowo jak to trzylatki, a z kociaka taki dzikidzik. Ma na moje oko i pamięć może z 8-10 tyg. Jest cały czarny.

Gdy go zobaczyłam to prawie usiadłam. Leżał pod ławką na jakimś zapomnianym kartonie, mama otuliła go ręcznikiem , popiskiwał cicho.
Zapakowałam go do pudełka ostrożnie i równie ostrożnie popędziłam na autobus i do weta. U weterynarza okazało się że kociątko jest na granicy, skrajnie odwodniony, jelitka zagazowane. Postanowili o niego walczyć. Dostał zastrzyki, po kilku próbach udało się podłączyć kroplówkę.
Ponieważ mieszkam na drugim końcu miasta, jestem bez samochodu za to z dwójką dzieci do poodbierania z przedszkoli-żłobków, a na działkach wiadomo jakie są warunki postanowiono że kociak zostanie na razie w lecznicy. Ja miałam dzwonić jakie są postępy.

Dziś rano dowiedziałam się, że wieczorem było już lepiej, ożywił się po kroplówkach, nawet coś zjadł, niestety od rana znowu to samo co wczoraj. Nie poddają się walczą o niego. Kiedy leżał wczoraj pod kroplówką a ja go masowałam rozgrzewająco, czułam jaka to chudzinka - sama skóra i kości. Tak bym chciała by mu się udało!

Ja wiem jedno. Jeśli kociątek roboczo nazwany Pimpkiem przeżyje, nie chcę by wracał na działki. Ja go wziąć nie mogę, z powodu braku możliwości odizolowania i od kotów i od dzieciarni. Mama też nie - brak warunków kompletnie, wiek i rezydentka emerytowana neurotyczka.
Gdybym znalazła Pimpkowi dom ewentualnie mogłabym go przetrzymać max tydzień, jakoś by się nam chyba udało.

I teraz tak. Nic nie wiem o kociątkach, a zwłaszcza chorych kociątkach.
- Czy moja decyzja o nie wracaniu kociaka na działki i szukaniu mu domu jest słuszna? Bo przyznam szczerze ze otoczenie (głównie pracowe) niestety raczej mnie dobija tekstami "a po co tyle zachodu i forsy o zwierze, nie lepiej uśpić toto?"..
- Wydaje mi się że jeśli los da mu szansę i przeżyje to powrót jego na ogródki byłby zmarnowaniem tej szansy właśnie...
- Jak szukać domu, jakiego? Porozpuszczałam wici wśród znajomych, znajomi wśród swoich znajomych tyle mogę. Nie wiem nawet czy Pimpek przeżyje...
- Czy taki działkowy dzikidzik da rade się oswoić i zostać kotkiem domowym, nawet niewychodzącym?
- Jeśli będę musiała wziąć go w ostateczności na ten króciutki okres do siebie, co mu zapewnić?
- No i czy zgodnie z forumowym savoir-vivrem wypada mi na takiego (swojego) kociaka zrobić bazarek? Bo póki co zrobiłyśmy z Mamą zrzutkę i na leczenie mamy, ale wiadomo jak jest - taka kwota szybciutko topnieje.
Nie śmiejcie się ja naprawdę czuję sie jakbym błądziła we mgle. Chcę dobrze a wiadomo co wybrukowane dobrymi chęciami jest...

Uff wygadałam się, teraz czekam na wszystkie sugestie i podpowiedzi.

PostNapisane: Wto sie 05, 2008 9:55
przez desi
podskoczymy na pierwszą stronę, może ktoś odpowie...

PostNapisane: Wto sie 05, 2008 15:01
przez desi
to jeszcze raz hop - jutro być może będę musiała kociaka zabrać z lecznicy i co-nieco wolałabym wiedzieć...
Czy w dwuosobowym transporterku może być przez 2-3 dni? Albo w czasie gdy nas nie ma w domu?

PostNapisane: Wto sie 05, 2008 15:25
przez wania71
desi, taki mały dzikidzik, do tego ledwo żywy, bez problemu da się oswoić i szybko zapomni o działkach, może zostać kotkiem niewychodzącym.
Moim zdaniem śmiało zrób dla niego bazarek.
Może być w transporterku, gdy Was nie ma w domu, choć pewnie wygodniej byłoby mu w klatce z małą kuwetą lub w łazience, ale od razu pomyśl, co się ma z nim stać za te 2-3 dni.
Może nie będzie potrzeby długiego izolowania go od kotów (kastraty często świetnie opiekują się maluchami), chyba są zaszczepione?
Trudniej z dzieciakami, ale do tej pory świetnie sobie radziłaś w relacjach dzieci-zwierzaki.
Ogłoszenia - w lokalnej prasie, choćby na tablicy ogłoszeń, gdzieś w Twojej okolicy, adopcje.org, allegro, ale to może potrwać dłużej niż tydzień.
Powodzenia!

PostNapisane: Wto sie 05, 2008 18:11
przez desi
Waniu dzięki za odpowiedzi :)

Dzwoniłam do weta, kociątko bez zmian - leży na termoforze pod kroplówkami. Mam dzwonić jutro rano i chyba sie tam przejadę.

Transporterek jest naprawdę duży, malutka kuweta tam spokojnie wejdzie i jeszcze dużo miejsca zostanie. Klatki nie mam i nawet nie mam od kogo pożyczyć. Zresztą u nas i tak nie mógłby być w łazience, bo mamy taką mikroskopijną...

A co za te 2-3 dni? Nie wiem, naprawdę, ciągle liczę na znajomych jakiś... ale jak się nie uda, to aż do momentu znalezienia domu byłby u nas. Albo u kogoś zaufanego. Na działki nie wróci na pewno.

O ogłoszeniach w okolicy nie pomyślałam, dzięki!

PostNapisane: Wto sie 05, 2008 18:48
przez MaybeXX
desi! :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:

Ale współpracowników masz do bani :( U mnie w tym temacie jest zdecydowanie lepiej.Ostatnio widzę,że siedzą dwie panie i ryczą spuchnięte od płaczu.Pytam,co się stało.Na to jedna odpowiada,że zdechł jej szynszyl.Pytam drugą,czemu ona płacze.Odpowiedziała,że ma królika i też KIEDYŚ zdechnie...

Powodzenia w kuracji malucha.I w znalezieniu domku też!

PostNapisane: Śro sie 06, 2008 12:07
przez desi
Wystawiłam dla Pimpusia Bazarek.
Zapraszam do licytowania i cały czas proszę o kciuki!

PostNapisane: Śro sie 06, 2008 12:19
przez Petka
:ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Śro sie 06, 2008 12:38
przez Lidka
JAk masz duzy transporter to mozna do niego dopasowac pudlo, zeby powiekszyc przestrzen. I tam dac np jedzenie. Kuwetka nie musi byc duza dla takiego malca. Wystarczy kartonik wylozony woreczkiem.
Moj polamany piwniczny Kubus tak chwile mieszkal.
Mozesz tez zalatwic pudlo i tam maluszka umiescic. W ubieglym roku tak mialam dwa malce. Dobrze jak byc pozyczyla poduzke elektryczna. I w duzym pudle mozna taki futerkowy kacik zrobic, zeby bylo milo. Miseczki zwykle daje takie malusie, zeby wiecej miejsca na rozprostowanie kosci bylo. Kup u weta convalescence i w aptece strzykawki do karmienia, bo pewnie nie bedzie chcial jesc. Podawaj z boku pyszczka, zeby sie nie zachlysnal.
Jak taki malec kiepska oddychal to dawalm koncowke inhalatora do pudla.
Powodzenia

Niestety nie wszystkie udawalo mi sie uratowc.

PostNapisane: Czw sie 07, 2008 7:32
przez desi
Pimpuś niestety przegrał swoją walkę z panleukopenią. Był zbyt słaby, zbyt wycieńczony :(
A domek dla niego majaczył już na horyzoncie...

Tak mi źle, tak bardzo trzymałam za niego kciuki. I cały czas będę sobie wyrzucała że mogliśmy w niedzielę pojechać na działkę, mimo smrodu od pożaru niedalekiego, może wtedy miałby większe szanse :(

Brykaj wesoło za TM maleńki...

Teraz za to jest dla nas priorytetem sterylka jego mamy. Ponieważ nie mamy kompletnie możliwości przechowania jej po, musiałaby zostać w lecznicy a to kosztuje. Więc zbieramy pieniądze i do dzieła.

Wiecie że rok temu w życiu bym czegoś takiego nie napisała? Co to miau robi z ludźmi...

PostNapisane: Czw sie 07, 2008 23:08
przez MaybeXX
Tak mi przykro :(

PostNapisane: Pt sie 08, 2008 9:01
przez Petka
Pimpisiu ['] brykaj szczęsliwy za TM