Strona 1 z 61

Ryśka i inni - czyli DT u Karoluch - potrzebne wsparcie !

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 17:45
przez Magija
Kiedy ją poznałam nie mogłam nadziwić się jej miłości do ludzi. Gaduła, zaczepka, taki koci piesek, robiła wszystko by zwrócić na siebie uwagę. Ryśka, bez ogona, niby zwykła, bo bura a jednak tak w tej burości inna.
Trafiła do schronu w maju tego roku, chyba z działek, nie pamiętam, CoolCaty będzie wiedziała.
Obrazek
Ryśka od początku miała problemy z załatwianiem się, mocz zbierał się w pęcherzu i robiła siku dopiero, kiedy pęcherz był bardzo pełny.
Podobno jest to wina budowy jej cewki.

Trzy tygodnie przerwy w jeżdżeniu do schronu i niedzielny widok Ryśki - nieRyśki. Już nie błyszczy w oku iskierka, już nie szuka wzrokiem kontaktu, już nie chce dotyku.
Ból i rezygnacja. Poddała się.
Ania wycisnęła z pęcherza mocz, brudny, zgniły, śmięrdzący.
Ryśka się już sama nie załatwia.
Jest połową tej śmiesznej, grubej koteczki.
Nie je.
Ona umiera...
Obrazek Obrazek

Pytałyśmy, bo moze pomógłby cewnik, no może i by pomógł, tylko gdzie? W schroniskowym boksie? Pośród tych wszystkich pełnych bakterii kocyków?
Prawdopodobnie Ryśke ratowała by operacja poszerzenia cewki.
Ale musi się znaleźć dom, tymczas, ktoś, kto będzie dbał o jej higienę.
Z tego co podsunęła mi Iwcia, to podobnie było z Yenną u Słonko - codzienne wypróżnianie pęcherza spowodowało to, że wszystko zaczęło pracować i Yenna jest zdrowa.

Wszyscy wiemy jak wygląda schronisko
wszyscy wiemy ile można zrobić
czy Ryśka musi cierpieć?

zakładam ten wątek bo chcę wierzyć, że moze znajdzie się ktoś, kto da jej szanse, ocali od powolnego umierania, od cierpienia
a może zakładam wątek by uspokoić swoje sumienie, nie wiem, żeby nie okazało się tylko za późno

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 18:04
przez Karoluch
zgadzam się z Iwcią, myślę, że problemem nie jest wadliwa budowa cewki.Z tego co wiem Rysia po sterylizacji wróciła na działki, a potem znów trafiła do lecznicy po skopaniu, czy jakimś innym urazie. od tego czasu zaczęły się problemy z układem moczowym, więc faktycznie może być tak jak z Yenną. bo gdyby wina leżała w budowie cewki, to problem istniałby od zawsze, prawda? widziałam Rysię około 3 tygodni temu, to wspaniała kotka, patrzyła tymi okrągłymi ślepkami, prosząc by ją zabrać. nie wiem, czemu ta kuleczka z tak fatalnie rokującymi problemami znalazła się w schronisku. serce pęka, jak o niej myślę. nie namówię teraz rodziny na jeszcze jednego tymczasa, ale jeśli tylko zwolni się u nas miejsce i tż się zgodzi.. niestety teraz nie sezon na adopcje i tymczasowicze czekają. czy mała miała robione rtg jak była w lecznicy? odpowiedni moment na leczenie został zaprzepaszczony, ale może jeszcze nie jest za późno :(

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 18:48
przez Sis
Zgadza się, na teraz - Rysia umiera
i krzyczy
żebyscie słyszały ten krzyk

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 18:51
przez Etka
boze :(

ile tego nieszczescia :(

ja nie moge pomoc Rysi :(
moze by dac ja do jakiejs lecznicy ze szpitalikiem platnym? napewno sie dorzuce

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 18:57
przez Sis
czy ktoś wie, jaka lecznica w Łodzi z płatnym szpitalikiem mogłaby pomóc Rysi? I ile kosztowałby taki szpitalik, ile trzeba by zebrac?

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 19:10
przez casica
Dziewczyny miałam przekazać na koty schroniskowe, ale jeśli uznacie, że sytuacja Rysi jest taka, żetrzeba działać natychmiast to załatwiajcie szpitalik, a ja sfinansuje jej leczenie i pobyt.
Namiary na mnie macie, pod telefonem jestem cały czas, oby się tylko udało

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 19:15
przez gosiaa
Jeśli znajdzie się miejsce dla Rysi też pomogę finansowo, biedna koteczka :(

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 19:37
przez mokkunia
casica pisze:Dziewczyny miałam przekazać na koty schroniskowe, ale jeśli uznacie, że sytuacja Rysi jest taka, żetrzeba działać natychmiast to załatwiajcie szpitalik, a ja sfinansuje jej leczenie i pobyt.
Namiary na mnie macie, pod telefonem jestem cały czas, oby się tylko udało

Casica :1luvu:
Zaraz dam znać dziewczynom, trzeba zacząć szybko szukać czegoś dla Ryśki, jakieś lecznicy.

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 21:01
przez CoolCaty
Rysia przybłakała się do jedenj z firm w Łodzi i tam zaopiekowały się nią pracownice tej firmy. Przyniosły do mnie do lecznicy Rysię w bardzo zaawansowanej ciązy, żeby ja odrobaczyć i zaszczepic, bo zdecydowały się nią opiekowac. Uświadomione, ze kotka jest w ciąży zgodziły się na sterylizacje zborcyjną. Rysia po zabiegu przebywała kilka dni w lecznicy i potem została zabrana znowu do firmy. Była na zdjęciu szwów. Po około tygodniu po zdjęciu szwów przyszły bez kota i poinformowały mnie ze sika z krwią. Panie powiedziały ze nie będa jej leczyc u mnie i ze dogadały sie z pracownikami schroniska, ze Rysia będzie tam leczona. Pojechałam do schroniska i zauwazylam, ze kotka ma złamany ogon u nasady. Ogon został amputowany, jednak problemy z oddawaniem moczu nie zmieniły się. Kotka nie oddaje swobodnie moczu, tylko kiedy pęcherz przepełnia się juz do granic to wyciekaja z niej kropelki moczu.
Myślę, ze stwierdzenie, że kiedy Rysia była w lecznicy to został zaprzepaszczony najlepszy moment na jej leczenie jest już naprawdę ostrym przegięciem i jak czytam takie rzeczy, albo dowaiduję się o telefonach sprawdzających moją wiarygodność, to naprawdę juz mi się odechciewa wszystkiego.

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 21:09
przez pisiokot
CoolCaty pisze:Myślę, ze stwierdzenie, że kiedy Rysia była w lecznicy to został zaprzepaszczony najlepszy moment na jej leczenie jest już naprawdę ostrym przegięciem i jak czytam takie rzeczy, albo dowaiduję się o telefonach sprawdzających moją wiarygodność, to naprawdę juz mi się odechciewa wszystkiego.


Jest mi ogromnie przykro, że dowiaduję o czymś takim. Brak mi słów...
Szkoda, że Ci, którzy ubolewają nad losem schroniskowych kotów - konkretnych czy tak ogólnie - nie robią dla nich choćby jednej dziesiątej tego, co CC. Samo życie w jego najbrudniejszej odsłonie.

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 21:13
przez Karoluch
Coolcaty, napisałam tylko, że im wczensiej zacza leczenie, tym lepiej. chyba zgodzisz się ze mną? teraz jej stan jest ciężki, więc logicznie wynika z tego, że teraz leczyć ją będzie ciężej niż na początku, prawda? ja Twojej wiarygodności nigdy nie sprawdzałam. historię Rysi znam od pewnej osoby z forum, faktycznie z rozmowy telefonicznej. jeśli do tego nawiązujesz, to nie wiem, gdzie widzisz sprawdzanie wiarygodności. BYłam w schronie, zaniepokoiła mnie Rysia, chcialam sie o niej czegoś dowiedzieć, więc zadzwoniłam do osoby, która Rysię widuje częściej niż ja. i tyle. chciałam dowiedzieć się, co się dzieje z jej układem moczowym. żal mi Rysi, i tak jak wszyscy inni, chcę dla niej najlepiej

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 21:16
przez Sis
Karoluch - ostrożnie z diagnozami
czy jesteś wetem?
czy znasz realia schronowe?
czy jeździsz tam po kilka razy w tygodniu i harujesz?
bo to jest harówka

dla kotów
mimo ludzi

a jak sie czyta takie rzeczy to sorry... odechciewa się

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 21:18
przez Magija
Szkoda, że nikt nie spytał dlaczego nie mogła zostać w lecznicy? Łatwo jest wydać osąd.
Zresztą - nieważne, to jest wątek Rysi.

pytałyśmy o szpital w Sowie
niestety nie mają miejsc, mogą ją przyjąć na dobę i wykonać wszystkie możliwe badania - tylko co potem?...

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 21:19
przez CoolCaty
Nie Karola, nie Ty sprawdzasz moją wiarygodnośc przez telefon. Może zareagowałam za ostro,, ale już mam przesyt tych wszystkich nieszczęść i gdyby Rysia trafiła do mnie ze złamanym ogonem i krwią w moczu na pewno byłaby leczona tak jak to powinno byc zrobione. Od razu.

PostNapisane: Wto lip 29, 2008 21:25
przez Karoluch
jakie rzeczy Sis? nie jeżdżę, znam z waszych relacji. to, że nie piszę o tym na forum nie znaczy, że nie pomagam, że siedzę przed komputerem na tyłku i tylko się mądrzę. kto ma wiedzieć, co robię, wie.
poza tym, nie jestem wetem, ale forum jest po to, żeby wyrazac swoje opinie, więc piszę co myślę i jak sądzę. czy skrytykowałam kogoś? nie. czy mam do kogoś pretensje? nie. nie szukajcie dziury w całym, bo jej nie ma. szkoda, że historia tej kotki potoczyła się tak jak się potoczyła, jest przykro zarówno mnie, jak i Wam. zamiast doszukiwać się złośliwości w moich postach, lepiej skupić się na kotce, bo to to ten wątek powstał.