Strona 1 z 3

Kocia Ferajna- Kludi, Walduś i Rudzielczyk

PostNapisane: Śro lip 23, 2008 11:28
przez kludi
Witajcie.
Jestem nową forumowniczką. Obecnie mam 3 wspaniałe dachowce- rodzeństwo: Kludi, Waldek i Rudzielczyk zwane także Perliczka, Rumcajs i Wasyl. O dziwo reagują na swoje imiona te prawdziwe i przybrane.
Bardzo sie kochają ale również łobuzują.
Oto kilka fotek do prezentacji.
Kludi z Waldusiem w wózku mojego dziecka.
Obrazek [/img]
Kludi z Rudym
Obrazek
A oto ich charakterki:
Obrazek
Obrazek

PostNapisane: Śro lip 23, 2008 11:54
przez olusiak81
Jestem! :D

Witaj jeszcze raz na forum, fajnie, że założyłaś własny wątek :D

Koty przepiękne, każdy inny, aż się wierzyć nie chce, że to rodzeństwo. Walduś ma rzadkie umaszczenie - takie dymne z pręgami. Wszystkie zadbane i takie tłuściutkie, aż miło popatrzeć. A poza Rudego... :love:

Charakterki pewnie ciekawe, sądząc po ulubionych meblach do leżenia :twisted: U mnie to samo - stół jest na 1. miejscu. Można się wygodnie rozwalić i kontrolować z wysoka sytuację. :wink:

Często kociarze nadają imiona oficjalne i "robocze" - takie tylko dla domowników. Mój Maciek pozostał Maćkiem, ale Wojtek to po domowemu Pompus lub Pomputek...

Pisz o nich jak najczęściej, na pewno będę tu wpadać. Pozdrawiam :ok:

PS. Brawo za szybkie nauczenie się bezbłędnego wstawiania zdjęć !- mi to zajęło trochę czasu

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 7:58
przez kludi
Oto historia mojej ferajny.
Jak mieszkalismy u mojej mamy w domu, nasza kicia Cypisek zaszła w ciażę. (wet. poradził, zeby przed kastracją się okociła). Ojców było dwóch: czarny i rudy.
Poród był cieżki ale piekny. Kiedy przyszłam z pracy, patrzę a Cypisek strasznie miałczy a z pupki wystaje ruda noga malucha. Szybko dzwonię do weta. Kazał czekać. No i czekaliśmy całą rodziną: ja, mąż i moi rodzice. Poród trwał 8 godzin. Bidulka Cypisek nie wiedziała co sie dzieje, jak ma sie zachować. Poród odebrałam osobiscie. Przeciełam pępowinę i dałam kociaste mamuśce do wylizania, a potem do cycucha. Poszło gładko.
Urodziło sie 5 wspaniałych maluchów, każdy innej maści. Rudy, czarno- biały, trikolor, popielaty i czarny ze skarpetkami. Oczywiscie rudzielec był prawie 1,5 raza wiekszy od pozostałych.
Jeden zabrała moja kumpela, a reszta została z nami- nie mogłam sie z nimi rostać. No i chyba dobrze.
Po roku przeprowadzilismy się na własne lokum z kociastymi dzieciakami . Mamuśka Cypis zostałą z moją mamą.
Czarna ze skarpetkami Wikunia niestety zaginęła (miała 2 lata). :cry: Ale zdążyła sie okocić. i odchować maluchy, które znalazyły nowy dom.
Tak sie zaczęła moja historia z kociastymi. :D i domem pełnym kłaków :twisted:

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 9:07
przez olusiak81
Cypisek wiedziała do kogo trafić :D

I w nagrodę uraczyła Cię kolorowym pięknym stadkiem. A mogły być, np. same czarne :wink:

A kłaki... ech, szkoda gadać. Pełno wszędzie. Dosłownie wszędzie - na ubraniach, meblach, w talerzu... 8O Nasza rodzina i znajomi obierają nas z kudełków i mówią: "Cała jesteś w kudłach kocich, nie zauważyłaś?". Taa... nie wiedzą, że my przed wyjściem 15 minut dokładnie się odkłaczaliśmy :evil: Ostatnio znalałam najlepszy moim zdaniem sposób na kłaki ubraniowe - duża rolka z klejącym się papierem z IKEI. Jak nią popracuję, to naprawdę prawie nic nie zostaje... Oczywiście nic nie poradzę na latające kłaczki w powietrzu, które przyklejają się do człowieka przed samym wyjściem 8)

Pozdrawiamy!

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 10:16
przez kludi
Dziękuje olusiak za radę.
Muszę sprubować nowej metody odkłaczania. :P Gumowa rekawica też pomaga.

Moje koty okropnie lnieją. nie wiem co robić. Próbowałam czesać- rece pogryzione i podrapane. :evil: Moze zmiana karmy???

Dwa dni temu kupiłam im nową. Waldek wygryzł dziure w torbie, granulki sie wysypały- ale miały ucztę. :torte: Zachowywały sie jakby nie jadły tydzień- straszne z nich głodomory i złodzieje. oto dowód ich złotrzenia:
Obrazek
Obrazek

Któregoś dnia mój maz kupił płotki, oczywiscie zostawił torbe w przedpokoju. Przechodzac obok usłyszałąm pomrukiwanie i koci wark. Oczywiscie nie kto inny jak Wadleczek rozszarpał siatkę, wyciagnął rybę i w nogi. Po całym domu go ganiałam , na koniec wlazł do kominka. Myslałam że już po rybie ale wyszedł i wtedy go dopadłam. Załapałam za rybi ogon wystajacy z kociego pyszczka i pociagnełam. Jakie było moje zdziwienie- w ręku trzymałąm tylko kregosłup z ośćmi a mięso rybie zostało w kociej mordce. 8O Pogłaskałam chłopaka, oddałam resztkę ryby. Niech chłop sobie poucztuje.

Wczoraj Rudzielec przyszedł kulawy, łapka obolała. Mam nadzieję że to nic poważnego. Cały dzień spał. Nawet Waldek podszedł do niego i go ucałował w nosek.
Słodkie są koty.

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 10:30
przez Malati
Za wątkiem Olusiak dotarłam do Ciebie i tak przeczytałam o tych włosach wszędzie. To zmora każdego kociarza, psiarza, przez pewien czas myślałam, że nic na to nie poradzę ale znalazłam rozwiązanie. Nie jest idealnie ale zredukowałam gdzieś o 3/4 liczbę włosów... codziennie czeszę swoją kociopsią ferajnę.. chociażby jedną minutę ale to pomaga (tzn. poza Pampą ale ona jest nieczesalna, jak nie ma humoru to nie ma opcji)

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 10:45
przez kludi
Oj Malati jakie to ciężkie czesać kotowate.
Mam poza tym dwa psy- owczarki niemieckie. Po nich tez pełno włosów. No ale z nimi to nie ma takiego problemu z czesaniem.
Za to koty :? Wija sie jak wąż i kąsają. Wójek mi doradził żebym kupiła rekawice spawalnicze :lol: - są sztywne i długie do łoknia. Może sprubuję.
Niedługo to bedę na obiad jadła deser z kocich kłaczków. Bo reszta dań ma tylko dodatki... :lol: :lol: :lol:

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 11:05
przez Malati
kludi nie czesz kotów na siłę bo to tylko wywoła traumę u nich. W czasie czesania mów do nich i rób to na zasadzie głaskania tzn. jedną ręką czesz drugą drap, może faktycznie taka rękawiczką do czesania?

A kociastego, czego nie pisałam są śliczne!

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 11:36
przez kludi
Malati, co ty, na siłe to nie ma nawet szans.
Ale powiedz, czy to normalne że koty tak mocno lnieja przez nały rok?

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 11:41
przez Malati
Niestety normalne ;/ psy linieją dwa razy do roku a u kotów to całoroczne szaleństwo z okresowymi nasileniami :)

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 12:28
przez tusia1976
Malati pisze:Niestety normalne ;/ psy linieją dwa razy do roku a u kotów to całoroczne szaleństwo z okresowymi nasileniami :)


oj sie nie zgodzę, psy również linieją całym rokiem, mam to wiem :lol:
a jak zastanawiałam się nad kotkiem, znajoma mówiła mi, ze to koty właśnie tylko na wiosnę linieją (sama miała jednego) :) moja Klarę czeszę codziennie i kłaków w domu jest malutko, to naprawdę pomaga. Jakos to znosi, przyzwyczaiłam ja od małego. jak próbuje zwiewać przytrzymuje ją za karczek, ale nie za skórę tylko przyciskając lekko do podłogi, no i leży wtedy spokojnie :) z brzuszkiem jest gorzej, ale tez dajemy radę.


a kociaki masz śliczne :1luvu: :1luvu: :1luvu:

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 12:57
przez kludi
Dzięki dziewczyny za rady.
Od dzisiaj postanawiam codziennie czesać łobuziaków. Walduś to w miare zniesie, Rudy najwyzej mnie pogryzie (jesli wydobrzała jego łapka) z Kludiśką będzie gorzej straszna wiercipięta.
Wczoraj kąpałam psa a dzisiaj będe walczyć z kociarnią, a bynajmniej spróbuje :D .

PS. Wiecie co kochani. Nie miałam pojęcia że miau to taka fajna stronka a w szególności to forum. Można się tyle dowiedzieć o kociastych... Dzięki tobie Olusiak że ciebie spotkałam.

Jeszcze dwie godziny i jadę do domu. Ciekawe co powiedzą moje kociaste.
Postanowiłam jeszcze trochę je odchudzić szczególnie Rudego waży 7kg. Spróbuje karmy RC dla kastratów. Do tej pory jadły tylko Whiskas- są wrażliwcami i wymiotują po innych karmach- od urodzenia.
Podsyłam Wam fotkę kochajacych się kociaków- czy nie są wspamniałe?.
Obrazek

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 13:36
przez Cinnamoncat
Rudy :love: :love: :love:
:1luvu:

PostNapisane: Czw lip 24, 2008 14:12
przez kludi
Rude jest piekna ale i charakterek ma. Chodzi powoli i dostojnie. Lubi głaskanie brzuszka i ustek.
Oto jego brzuszek
Obrazek

A propo ustek. Jak mój Rudzielczyk był młodszy to rano lubił nas budzić w łóżku przez pocieranie swoimi ustkami nasze policzki i nasze usta. Miłe to było. Ale jak robił to po zjedzeniu karmy z puszki- to fuj.

PostNapisane: Pon lip 28, 2008 7:25
przez kludi
Przedwczoraj Rudzielec zaatakowała młodego kota. Jestem przerażona. Dawno sie tak agresywnie nie zachowywał. To była straszna jadka. Oczywiscie pobiegłam na ratunek ale kociaki zniknęły mi z oczu.
Po dwóch godzinach przyszedł Rudzielczyk z podrapanym nosem i strupem na uchu. Teraz cały czas siedzi przyczajony w trawie i czycha na ofiarę. Mam nadzieje że mu szybko przejdzie.