Strona 1 z 2

Mówienie do kota...

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:21
przez kociamatka
Własnie się przekonałam, że moge gardło zedrzeć wołając kota. Piiiitaaaszz! Budziłam go jak na złość... Nic. Nawet drgniecia ucha. Zezłościłam się, co to ma znaczyć?! Może kota przygłuchego mam...
Ostatnia szansa cichuteńko, prawie szeptem, żeby gardła nie zrujnować- Piitassszzzz!
Mrau!- dpowiedział kot.

Czy tylko moi chłopcy nie dosłyszą głośnych krzyków i tylko szepty im do uszek trafiają?

Re: Mówienie do kota...

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:23
przez Estraven
kociamatka pisze:Czy tylko moi chłopcy nie dosłyszą głośnych krzyków i tylko szepty im do uszek trafiają?

Tak czy tak, mądre stworzenia 8)

Re: Mówienie do kota...

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:25
przez kociamatka
Estraven pisze:
kociamatka pisze:Czy tylko moi chłopcy nie dosłyszą głośnych krzyków i tylko szepty im do uszek trafiają?

Tak czy tak, mądre stworzenia 8)

Madre, mądre...
Tak z przekory tylko moje krzyki lekcewazą?

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:26
przez vitez
Moje mnie praktycznie ignoruja jak wolam... Sugar czasem na imie zareaguje i spojrzy na mnie niebiesko... czarna reaguje na cos w stylu "czarna! kici kici! zarcie!" ale tez nie zawsze (chyba tylko wtedy gdy poczuje zapach).

Ale... na Sugar bardzo "dziala" moj glos cichy, szepczacy, mruczacy gdy lezy mi na kolanach , ja ja wyglaskuje i chwale caly czas pieszczotliwie ja roznie nazywajac to trrrrrraktorrra ma na maksymalnej glosnosci chyba :) i sie patrzy na mnie... a ja do niej szepcze "moja kochana bialutka balijka, moje cappuccino czekoladowe sliczne, moja podusia mieciutka sliczniutka" itp :D .... a ona sie patrzy... i mrrruczy... i moglibysmy tak godzinami... :love:

Re: Mówienie do kota...

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:26
przez Estraven
kociamatka pisze:Tak z przekory tylko moje krzyki lekcewazą?

Mam wrażenie, że koty w góle nie lubią krzyków. Ale okazują to, jak widać, różnie... :lol:

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:30
przez kociamatka
To nie były krzyki klasyczne PIIITAAASZZ!! Tylko tak z naciskiem Piiiitaszz... Niektórzy o tej porze śpią (np. moi rodzeni)

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:33
przez Maraszek
Mój Maciuch to też był indywidualista - można się było wydzierać "Maaaciuś rybkaaaa" a On nic. Pełne lekceważenie. Bo akurat było się obrażonym ... A po paru minutach jak przyszedł, jak zagadał ...
Normalnie serducho jak wosk się rozpuszcza

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:39
przez kociamatka
Moje własnie się do mnie kyzia i tuli...
Szeptem trzeba do kota, szeptem...

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:52
przez vitez
kociamatka pisze:Szeptem trzeba do kota, szeptem...


Moje mnie tego nauczyly... nawet jesli sie na cos wkurzam to nie moge sie spokojnie wywrzeszczec w domu, nawet malutkiej brzydkiej wiachy puscic bo zaraz sie stresuja, chowaja po katach/za wersalka itp :roll:
Nie wolno przy kotu okazywac zlosci - niezaleznie od powodu :)
A najlepszy sposob na odreagowanie zlosci - wziac podusie na kolanka i wyglaskac do glebokiego rozmruczenia :)

(podusia to Sugar jakby ktos nie wiedzial :) )

Albo pobawic sie w berka z czarna i tez wyglaskac (czasem dziwnie reaguje jak sie do niej ktos zbliza i bawi sie w berka, ale wyglaskiwana reaguje juz prawidlowo :) ).

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 0:58
przez kociamatka
Moi to jacyś wyjątkowo gruboskórni są. Krzyczeć mogę, śpiewac nawet przy nich, oni tylko pobłażliwe spojrzenie i nie przerywają drzemki.

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 1:01
przez ryśka
kociamatka pisze:Moi to jacyś wyjątkowo gruboskórni są. Krzyczeć mogę, śpiewac nawet przy nich, oni tylko pobłażliwe spojrzenie i nie przerywają drzemki.

Przyzwyczaili się po prostu.

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 1:03
przez kociamatka
ryśka pisze:
kociamatka pisze:Moi to jacyś wyjątkowo gruboskórni są. Krzyczeć mogę, śpiewac nawet przy nich, oni tylko pobłażliwe spojrzenie i nie przerywają drzemki.

Przyzwyczaili się po prostu.

A może ich ogłuszyłam :strach:

Re: Mówienie do kota...

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 6:45
przez Falka
kociamatka pisze:Własnie się przekonałam, że moge gardło zedrzeć wołając kota. Piiiitaaaszz! Budziłam go jak na złość...


Myślę, że wydawałaś niewłaściwe polecenie. Trzeba było mówić - "Pitasz - śpij" Na pewno by Cię posłuchał :twisted:

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 10:19
przez Anka
Przyzwyczaili się po prostu.[/quote]

No tak. Moje tez sie przyzwyczaily. Mieszkam z mama, ktora mimo aparatu BARDZO zle slyszy i rozmawiamy BARDZO ale to BARDZO glosno. Koty spia, wyleguja sie, nawet okiem nie mrugna. Ale na swoje imie reaguja. Murzynek zawsze spojrzy czy na chwile podbiegnie, Myszka przewznie spojrzy, Okruszka tez, chyba ze wyjatkowo nie ma zyczenia patrzec. Ale uczylam je ich imion od poczatku. Glaskalam czy bawilam sie i powtarzalam imie. Tak samo przy karmieniu. :D

PostNapisane: Śro lip 23, 2003 10:42
przez PumaIM
No tak, Cipiór głównie reaguje na "chce kot mięska?" To znaczy w moim wykonaniu, bo jak mój Stary woła takim "uginającym się" głosem: "Szkooodniik!" to kiciucha dyrdaczkiem leci na tarmoszenie.