dziendoberek w upalne lato
nie bylo mnie jakis czas, wracam i widze, ze jak zwykle, niestety przewazaja tematy naglące i pesymistyczne pomyslalam, ze cokolwiek rozjasnie horyzont a oto rozowa chmurka: od okolo roku jezdzimy na wies, do nowej chalupki, poznajemy powoli sasiadow, wiekszosc jednak z Krakowa, ale sa tez jedni bardzo sympatyczni "tubylcy", maly domek, duzy teren, nieogrodzony, mocno starsza pani z niemlodym juz synem, maja psa i kota- pies nosi obroze bayera, kocur biega wolno (nie ma az tak lekko, ale do jezdni daleeko) ale jest wykastrowany i tez ma na sobie frontline co wiecej, starsza pani na poczatku znajomosci zapytala, czy moj pies jest wykastrowany -jeszcze wtedy nie byl- a ona na to "oj, to niedobrze"i zrobila mi wyklad.
wsi spokojna, wsi wesola. oby tak dalej, nie uwazacie? a pies, kundelek ma 17 lat! gotuja mu rozne rzeczy i zamartwiaja sie, ze nie bardzo ma apetyt, a on je, tylko mniej, jak to staruszki. spi obok lozka staruszki w pokoju.
aha, dla wtajemniczonych dodam, ze Rudy kotfor ma sie doskonale, staly kontakt jest, ostatnio wisimy na telefonie nt zwirkow i wrzucania do toalety Masza tez ma sie doskonale, na tyle, ze wczoraj ugryzla mame (nie bylo jej caly dzien) a dzis nalala obok kuwety (nie zmienione od wczoraj) hehe...