Re: Co wiem o FIPie
Napisane: Śro lis 29, 2017 13:43
Zalogowałam się specjalnie po to, żeby Wam opisać moją „przygodę z FIP-em”. Przepraszam, za długi elaborat, ale może kiedyś, komuś się przyda. Tym bardziej, że jeszcze miesiąc temu sama przeglądałam to forum i czytałam każdy, nawet najdłuższy wpis o FIP-ie. Jestem tu nowa, więc jeśli są inne wątki FIP-owe to proszę śmiało kopiować.
We wrześniu kupiłam upragnionego, wyczekanego, rodowodowego Maine Coona. Kota odebrałam z hodowli, po dwukrotnym szczepieniu, odrobaczeniu, 3 miesięcznego, przepięknego kocura, zdrowego jak koń w świetnej kondycji. Po 2 tygodniach, kotu zaczęło łzawić oko, ot rzecz normalna pomyślałam, kurz w domu jest, albo się gdzieś uderzył to i oko łzawi. Potem zaczął lekko kichać a rano któregoś dnia miał spuchnięte oko. Pojechałam w poniedziałek z kotem do mojego weta. Wet obejrzał, obmacał całego kota. Oprócz zaczerwionej spojówki oka i lekko powiększonych węzłów podżuchwowych nie zauważył nic niepokojącego. Przepisał tylko Tobradex do oczu i kazał się pojawić jak się będzie działo coś niepokojącego.
W sobotę Lary już kichał „na zółto”, węzły chłonne podczas miziania pod brodą wydały mi się gigantyczne. Poleciałam do przychodni weterynaryjnej (innej, z racji weekendu) na dyżur. Wet dyżurny stwierdził faktycznie gigantyczne węzły, również te podkolanowe, ogólną infekcje, Clavaseptin w tyłek i kazał przyjść w niedzielę na kontrole, plus kolejny zastrzyk. W niedzielę wet dyżurujący (znów inny) obejrzał kota i stwierdził, że brzuch mu balotuje, węzły ma gigantyczne i mu się to nie podoba. Zrobił mu USG – płyn w brzuchu! Zrobił mu morfologie na cito + białko. Morfologia lekko w lewo ale ciągle w normie, oprócz limfocytów,neutrofili i monocytów, poza widełkami. Stosunek albuminy do globuliny 0,4, młody wiek kota odpowiadający chorobie, infekcja oka... Poskładał to do kupy i wstępna diagnoza: FIP. Ja: histeria, ryk ,koniec świata. Wet każe przyjść we wtorek na kolejną morfologie, ale już tam nie pojadę. Każdy kto usłyszał diagnozę FIP, wie jak się poczułam koszmar, masakra, niedowierzanie…
Dzwonię z rykiem do babki z hodowli, ta mnie uspokaja, że na bank żaden FIP nie jest możliwy, bo nigdy w jej hodowli nie było takich przypadków a wszystkie mioty od 2008 roku, żyją i się mają dobrze – jak się potem okaże miała racje. W poniedziałek dzwonię z płaczem do swojego weta, każe przyjechać jeszcze tego samego dnia. Ogląda morfologie, ogląda kota, pyta o jego apetyt, zachowanie, bada mu temperaturę. Mówię, że kicior świetnie się czuje, je za dwóch, szaleje po domu, że nic absolutnie nic, wg mnie nie wskazuje na to żeby był ciężko chory. Jedyne odstępstwo, to że więcej pije, ale to może być reakcja na Clavaseptin, który wysusza śluzówki. Robi mu USG, owszem lekki płyn jest, ale „jeszcze w normie, bo przecież narządy wewnętrzne są w „mokrym” a nie zawieszone w próżni” morfologia wg niego jest jeszcze ok, niepokoi go natomiast białko, które kot ewidentnie „gubi” oraz powiększone węzły. Waga 2 500. Trochę za mało jak na 3,5 miesięcznego Maine Coona. Temperatura w normie. Robi mu morfologie z posiewem, na wszelki wypadek szybki test na FIVa i FelVa (choć wydaje się to zbędne – kot jest ze sprawdzonej hodowli) na wyniki posiewu będzie trzeba poczekać 2 dni, uspokaja mnie, że to raczej nie FIP, ale ja już spokojna nie jestem.
Po dwóch dniach są wyniki morfologii, wet wysyła mi je mailem i telefonicznie interpretuje wyniki. Już nie jest taki entuzjastyczny i optymistyczny, nie wyklucza niestety FIP-a, ale też w żadnym stopniu go nie potwierdza. Stosunek albuminy do globuliny, tragicznie niski 0,3… Leukocyty już dużo poniżej normy, Monocyty, limfocyty, neutrofile w kosmosie . Co prawda LDH, chlorki i fosfor lekko podwyższone ale wszystkie inne parametry nerkowe i wątrobowe OK. Cukier, cholesterol OK. Trzustka, lipaza OK. Każe brać Clavaseptin do końca i przyjść za parę dni na kontrolę USG. Jednocześnie powiadamia mnie, że sam z siebie wysłał krew na obecność koronawirusa (FCoV), bo coś mu się to wszystko nie klei, w szczególności w morfologii. Oczywiście powiadamia mnie, że większość kotów jest nosicielami koronawirusa, ale może Lary jest tym szczęśliwym wybrańcem…zawsze warto sprawdzić, chociaż na wynik trzeba czekać tydzień. Jeśli miano wyjdzie ujemne, będziemy pewni, że to nie FIP i będzie można jak najszybciej szukać dalej.
Kot z dnia na dzień robi się bardziej pękaty, duuużo więcej pije, już nie muszę mu robić USG, żeby wiedzieć że zbiera płyn ma już powiększone wszystkie węzły chłonne, włącznie z tymi na brzuchu, które mu wiszą jak mandarynki i dyndają miedzy nogami, kiedy biega. Serce mi się kraje jak na niego patrzę, tym bardziej, że jest w świetnej kondycji i wesoło lata z tym wielkim, pękatym brzuchem po kanapach. Po trzech dniach płaczu i nieprzespanych nocach, godzę się z tym, że ukochanego kota trzeba będzie uśpić. Wszyscy wiemy, że FIP jest nieuleczalny i nie ma się co oszukiwać.
Jedziemy z kotem na USG, waga po paru dniach 3000! Wet robi USG, w brzuchu jest już duużooo płynu, każe zostawić kota na punkcje. Po paru godzinach go odbieramy, wita mruczeniem a ja z łzami w oczach, pytam weta: czy płyn jest FIP-owy? Wet odpowiada: „nigdy, przenigdy nie postawię diagnozy na oko, dopóki nie będzie wyniku z punkcji, nie postawie diagnozy FIP, tylko dlatego, że płyn jest „nieciekawy” i są w nim „kłaczki” białka – a taki był. Nie ma czegoś takiego jak płyn FIP-owy na oko. Wie Pani ile kotów zostało uśpionych przez diagnozę „płynu na oko” i na podstawie niskiego stosunku albuminy do globuliny?”
Na wyniki punkcji trzeba czekać tydzień, ale po dwóch dniach dzwoni wet: „Przyszły wyniki Larego z krwi. LARY JEST SZCZĘSLIWCEM I NIE JEST NOSICIELEM KORONAWIRUSA! To nie może być FIP! Proszę jak najszybciej przyjechać z kotem, nie czekamy już na wyniki punkcji, włączam mu silny antybiotyk, nie będziemy go osłabiać dodatkowymi badaniami krwi tylko JAK NAJSZYBCIEJ DZIAŁAMY! ” Lecę jak na skrzydłach do weta. Brzuch jeszcze większy, płyn nadal w brzuchu, węzły jak mandarynki, temperatura już podwyższona, kot już nie ma takiego apetytu jak miał, już nie lata po domu, więcej śpi, zaczyna się chować po kątach. Waga 3250! Wet ma nadzieje, że to nie chłonniak, ale jak twierdzi w tak młodym wieku, jeszcze nie miał pacjenta z chłonniakiem i trzeba być dobrej myśli. Dostaje zastrzyk z Enroxilu i na 6 dni tabletki 15 mg/1 raz dziennie (bardzo dokładnie wyliczone, z kalkulatorem w ręku, do jego aktualnej wagi).
Następnego dnia kot wchodzi do kuwety i sika, sika, sika, wychodzi z tej kuwety jakby chudszy hmmmm, albo mam omamy. Przestaje też non stop wisieć nad miską z wodą. Przez kolejne 3 dni Lary wysikuje z siebie 750 ml płynu! Za każdym razem sika po minucie, praktycznie samą wodą i wychodzi z kuwety chudszy . Węzły zmniejszają się z dnia na dzień. Wet dzwoni, że są wyniki punkcji: to na bank nie jest FIP. Ale to już wiemy, bo kot z dnia na dzień jest w coraz lepszej formie a brzuch i węzły nikną w oczach. Obniżamy mu dawkę antybiotyku na ¾ 15 mg, bo waży już zdecydowanie mniej.
Po tygodniu jedziemy na kontrole. Wet robi USG – zero płynu – kot w środku suchy. Węzły normalne. Waga kota 2600. Wet mówi: CUD Ja mówię: nie cud tylko CUDowny weterynarz Lary dostaje antybiotyk (na wszelki wypadek) na kolejny tydzień. Wet mówi z pełną szczerością, że nie wie co to było, że nigdy nie miał takiego przypadku i że przeprasza, że nie zrobił dodatkowych badań bo teraz nie wiemy co mu było. Odpowiadam, że nie było czasu na badania i że mu dziękuje że zareagował tak szybko, że nie czekał, że dzwonił, że pytał o jego stan, że sam wysłał krew na badania, że zaryzykował i podał mu odpowiedni antybiotyk, i w ogóle że go kocham bo takich wetów nie ma Po dwóch tygodniach mamy się zgłosić na kontrolną morfologie. Lary zaczął w końcu przybierać jak prawdziwy Maine Coon, wcześniej gubił białko i pomimo ogromnego apetytu, praktycznie nie rósł (oprócz pękatego brzucha). Teraz w 2 tygodnie przybrał kilogram
Wiem, że gdyby nie mój weterynarz, kot już by nie żył. Pierwszy wet (dyżurny z innej przychodni) zdiagnozował FIP-a na podstawie gorszej morfologii, obecności płynu w brzuchu, niskiego stosunku albumin do globulin i młodego wieku kota :/ tak jak to podobno robi większość wetów. Z braku pomysłu diagnozują FIP. W związku z tym, że na wirusówki nie działa antybiotyk, nie przepisują go, bo „przecież antybiotyk może pogorszyć ogólny stan zdrowia.” Stosują zazwyczaj leczenie paliatywne. Haaalloo przy FIP-ie nie ma się już co pogorszyć bo to jest najgorszy scenariusz! Trzeba próbować wszystkiego i leczyć, leczyć, leczyć, bo FIP występuje naprawdę rzadko u kotów. Najczęściej jest to źle zdiagnozowana zupełnie inna choroba, dająca podobne objawy- tak jak było w moim przypadku. NIE KAŻDE WODOBRZUSZE TO FIP! Nie każde wodobrzusze to ciężka choroba! Może to być reakcja organizmu na toczącą się infekcje bakteryjną, silną alergię, złe wchłanianie jelitowe, zapalenie wątroby, nerek, węzłów chłonnych czy też mykoplazmy itp. Mogę tylko dziękować mądremu wetowi, który wysłał sam z siebie krew na badanie obecności koronawirusa, dzięki temu wiedzieliśmy odpowiednio wcześniej, że to na bank nie FIP i można było wdrożyć jak najszybciej antybiotykoterapie. Gdybyśmy czekali na wyniki punkcji, możliwe, że nie byłoby kogo ratować, byłoby o tydzień za późno bo ogólny stan kota zaczął się pogarszać
Choroba Larego to moja wina, kocięta po odstawieniu od matki, mają zazwyczaj osłabioną odporność, spotęgowaną stresem w nowym domu. Powinnam mu od początku podać Immunodol lub jakikolwiek preparat z beta glukanem, nie powinnam go przywozić z hodowli w pożyczonym transporterze, w którym przyjaciółka tydzień wcześniej woziła swojego chorego kota do weterynarza ;/ nie powinnam zapraszać kupy ludzi do domu po tygodniu pobytu kociaka w domu. Ludzi- kociarzy. Nie powinnam pozwalać na to, żeby biegał i ocierał się o ich i nasze buty stojące w przedpokoju :/ Powinnam poprosić ich o umycie rąk :/ kot najprawdopodobniej złapał bakterie w ten sposób. Jakie bakterie, nie wiemy. Wiem za to na pewno, że bardzo dziękuję najlepszym wetom na świecie: Państwu Łukuć z Gdyni. Dziś wiem, że te wszystkie wspaniałe opinie, które można o nich przeczytać od wielu lat, to najszczersza prawda a nie dobry internetowy marketing.
Piszę ten elaborat ku przestrodze. Lary miał „książkowy FIP” który FIP-em nie był. Kot 3,5 miesiąca, zaczęło się od oka, potem zaparcie, dużo płynu w brzuchu, albuminy do globulin bardzo niskie, morfologia „fipowa”, płyn „fipowy” gęsty, lepki, z kłaczkami białka, brak przybierania na wadze, pod koniec infekcji brak apetytu, podwyższona temperatura i pogarszający się stan ogólny kota. Nigdy się nie poddawajcie, jeśli usłyszycie słowo FIP FIP bezwysiękowy jest praktycznie diagnozowany wyłącznie na podstawie sekcji zwłok. FIP wysiękowy można zdiagnozować tylko i wyłącznie na podstawie ZBADANEGO LABORATORYJNIE płynu z punkcji No chyba, że tak jak w przypadku Larego, wyjdzie z krwi ujemne miano koronawirusa – ale to zdarza się bardzo rzadko.
Pozdrawiam wszystkich Kociarzy i Ich Koty
We wrześniu kupiłam upragnionego, wyczekanego, rodowodowego Maine Coona. Kota odebrałam z hodowli, po dwukrotnym szczepieniu, odrobaczeniu, 3 miesięcznego, przepięknego kocura, zdrowego jak koń w świetnej kondycji. Po 2 tygodniach, kotu zaczęło łzawić oko, ot rzecz normalna pomyślałam, kurz w domu jest, albo się gdzieś uderzył to i oko łzawi. Potem zaczął lekko kichać a rano któregoś dnia miał spuchnięte oko. Pojechałam w poniedziałek z kotem do mojego weta. Wet obejrzał, obmacał całego kota. Oprócz zaczerwionej spojówki oka i lekko powiększonych węzłów podżuchwowych nie zauważył nic niepokojącego. Przepisał tylko Tobradex do oczu i kazał się pojawić jak się będzie działo coś niepokojącego.
W sobotę Lary już kichał „na zółto”, węzły chłonne podczas miziania pod brodą wydały mi się gigantyczne. Poleciałam do przychodni weterynaryjnej (innej, z racji weekendu) na dyżur. Wet dyżurny stwierdził faktycznie gigantyczne węzły, również te podkolanowe, ogólną infekcje, Clavaseptin w tyłek i kazał przyjść w niedzielę na kontrole, plus kolejny zastrzyk. W niedzielę wet dyżurujący (znów inny) obejrzał kota i stwierdził, że brzuch mu balotuje, węzły ma gigantyczne i mu się to nie podoba. Zrobił mu USG – płyn w brzuchu! Zrobił mu morfologie na cito + białko. Morfologia lekko w lewo ale ciągle w normie, oprócz limfocytów,neutrofili i monocytów, poza widełkami. Stosunek albuminy do globuliny 0,4, młody wiek kota odpowiadający chorobie, infekcja oka... Poskładał to do kupy i wstępna diagnoza: FIP. Ja: histeria, ryk ,koniec świata. Wet każe przyjść we wtorek na kolejną morfologie, ale już tam nie pojadę. Każdy kto usłyszał diagnozę FIP, wie jak się poczułam koszmar, masakra, niedowierzanie…
Dzwonię z rykiem do babki z hodowli, ta mnie uspokaja, że na bank żaden FIP nie jest możliwy, bo nigdy w jej hodowli nie było takich przypadków a wszystkie mioty od 2008 roku, żyją i się mają dobrze – jak się potem okaże miała racje. W poniedziałek dzwonię z płaczem do swojego weta, każe przyjechać jeszcze tego samego dnia. Ogląda morfologie, ogląda kota, pyta o jego apetyt, zachowanie, bada mu temperaturę. Mówię, że kicior świetnie się czuje, je za dwóch, szaleje po domu, że nic absolutnie nic, wg mnie nie wskazuje na to żeby był ciężko chory. Jedyne odstępstwo, to że więcej pije, ale to może być reakcja na Clavaseptin, który wysusza śluzówki. Robi mu USG, owszem lekki płyn jest, ale „jeszcze w normie, bo przecież narządy wewnętrzne są w „mokrym” a nie zawieszone w próżni” morfologia wg niego jest jeszcze ok, niepokoi go natomiast białko, które kot ewidentnie „gubi” oraz powiększone węzły. Waga 2 500. Trochę za mało jak na 3,5 miesięcznego Maine Coona. Temperatura w normie. Robi mu morfologie z posiewem, na wszelki wypadek szybki test na FIVa i FelVa (choć wydaje się to zbędne – kot jest ze sprawdzonej hodowli) na wyniki posiewu będzie trzeba poczekać 2 dni, uspokaja mnie, że to raczej nie FIP, ale ja już spokojna nie jestem.
Po dwóch dniach są wyniki morfologii, wet wysyła mi je mailem i telefonicznie interpretuje wyniki. Już nie jest taki entuzjastyczny i optymistyczny, nie wyklucza niestety FIP-a, ale też w żadnym stopniu go nie potwierdza. Stosunek albuminy do globuliny, tragicznie niski 0,3… Leukocyty już dużo poniżej normy, Monocyty, limfocyty, neutrofile w kosmosie . Co prawda LDH, chlorki i fosfor lekko podwyższone ale wszystkie inne parametry nerkowe i wątrobowe OK. Cukier, cholesterol OK. Trzustka, lipaza OK. Każe brać Clavaseptin do końca i przyjść za parę dni na kontrolę USG. Jednocześnie powiadamia mnie, że sam z siebie wysłał krew na obecność koronawirusa (FCoV), bo coś mu się to wszystko nie klei, w szczególności w morfologii. Oczywiście powiadamia mnie, że większość kotów jest nosicielami koronawirusa, ale może Lary jest tym szczęśliwym wybrańcem…zawsze warto sprawdzić, chociaż na wynik trzeba czekać tydzień. Jeśli miano wyjdzie ujemne, będziemy pewni, że to nie FIP i będzie można jak najszybciej szukać dalej.
Kot z dnia na dzień robi się bardziej pękaty, duuużo więcej pije, już nie muszę mu robić USG, żeby wiedzieć że zbiera płyn ma już powiększone wszystkie węzły chłonne, włącznie z tymi na brzuchu, które mu wiszą jak mandarynki i dyndają miedzy nogami, kiedy biega. Serce mi się kraje jak na niego patrzę, tym bardziej, że jest w świetnej kondycji i wesoło lata z tym wielkim, pękatym brzuchem po kanapach. Po trzech dniach płaczu i nieprzespanych nocach, godzę się z tym, że ukochanego kota trzeba będzie uśpić. Wszyscy wiemy, że FIP jest nieuleczalny i nie ma się co oszukiwać.
Jedziemy z kotem na USG, waga po paru dniach 3000! Wet robi USG, w brzuchu jest już duużooo płynu, każe zostawić kota na punkcje. Po paru godzinach go odbieramy, wita mruczeniem a ja z łzami w oczach, pytam weta: czy płyn jest FIP-owy? Wet odpowiada: „nigdy, przenigdy nie postawię diagnozy na oko, dopóki nie będzie wyniku z punkcji, nie postawie diagnozy FIP, tylko dlatego, że płyn jest „nieciekawy” i są w nim „kłaczki” białka – a taki był. Nie ma czegoś takiego jak płyn FIP-owy na oko. Wie Pani ile kotów zostało uśpionych przez diagnozę „płynu na oko” i na podstawie niskiego stosunku albuminy do globuliny?”
Na wyniki punkcji trzeba czekać tydzień, ale po dwóch dniach dzwoni wet: „Przyszły wyniki Larego z krwi. LARY JEST SZCZĘSLIWCEM I NIE JEST NOSICIELEM KORONAWIRUSA! To nie może być FIP! Proszę jak najszybciej przyjechać z kotem, nie czekamy już na wyniki punkcji, włączam mu silny antybiotyk, nie będziemy go osłabiać dodatkowymi badaniami krwi tylko JAK NAJSZYBCIEJ DZIAŁAMY! ” Lecę jak na skrzydłach do weta. Brzuch jeszcze większy, płyn nadal w brzuchu, węzły jak mandarynki, temperatura już podwyższona, kot już nie ma takiego apetytu jak miał, już nie lata po domu, więcej śpi, zaczyna się chować po kątach. Waga 3250! Wet ma nadzieje, że to nie chłonniak, ale jak twierdzi w tak młodym wieku, jeszcze nie miał pacjenta z chłonniakiem i trzeba być dobrej myśli. Dostaje zastrzyk z Enroxilu i na 6 dni tabletki 15 mg/1 raz dziennie (bardzo dokładnie wyliczone, z kalkulatorem w ręku, do jego aktualnej wagi).
Następnego dnia kot wchodzi do kuwety i sika, sika, sika, wychodzi z tej kuwety jakby chudszy hmmmm, albo mam omamy. Przestaje też non stop wisieć nad miską z wodą. Przez kolejne 3 dni Lary wysikuje z siebie 750 ml płynu! Za każdym razem sika po minucie, praktycznie samą wodą i wychodzi z kuwety chudszy . Węzły zmniejszają się z dnia na dzień. Wet dzwoni, że są wyniki punkcji: to na bank nie jest FIP. Ale to już wiemy, bo kot z dnia na dzień jest w coraz lepszej formie a brzuch i węzły nikną w oczach. Obniżamy mu dawkę antybiotyku na ¾ 15 mg, bo waży już zdecydowanie mniej.
Po tygodniu jedziemy na kontrole. Wet robi USG – zero płynu – kot w środku suchy. Węzły normalne. Waga kota 2600. Wet mówi: CUD Ja mówię: nie cud tylko CUDowny weterynarz Lary dostaje antybiotyk (na wszelki wypadek) na kolejny tydzień. Wet mówi z pełną szczerością, że nie wie co to było, że nigdy nie miał takiego przypadku i że przeprasza, że nie zrobił dodatkowych badań bo teraz nie wiemy co mu było. Odpowiadam, że nie było czasu na badania i że mu dziękuje że zareagował tak szybko, że nie czekał, że dzwonił, że pytał o jego stan, że sam wysłał krew na badania, że zaryzykował i podał mu odpowiedni antybiotyk, i w ogóle że go kocham bo takich wetów nie ma Po dwóch tygodniach mamy się zgłosić na kontrolną morfologie. Lary zaczął w końcu przybierać jak prawdziwy Maine Coon, wcześniej gubił białko i pomimo ogromnego apetytu, praktycznie nie rósł (oprócz pękatego brzucha). Teraz w 2 tygodnie przybrał kilogram
Wiem, że gdyby nie mój weterynarz, kot już by nie żył. Pierwszy wet (dyżurny z innej przychodni) zdiagnozował FIP-a na podstawie gorszej morfologii, obecności płynu w brzuchu, niskiego stosunku albumin do globulin i młodego wieku kota :/ tak jak to podobno robi większość wetów. Z braku pomysłu diagnozują FIP. W związku z tym, że na wirusówki nie działa antybiotyk, nie przepisują go, bo „przecież antybiotyk może pogorszyć ogólny stan zdrowia.” Stosują zazwyczaj leczenie paliatywne. Haaalloo przy FIP-ie nie ma się już co pogorszyć bo to jest najgorszy scenariusz! Trzeba próbować wszystkiego i leczyć, leczyć, leczyć, bo FIP występuje naprawdę rzadko u kotów. Najczęściej jest to źle zdiagnozowana zupełnie inna choroba, dająca podobne objawy- tak jak było w moim przypadku. NIE KAŻDE WODOBRZUSZE TO FIP! Nie każde wodobrzusze to ciężka choroba! Może to być reakcja organizmu na toczącą się infekcje bakteryjną, silną alergię, złe wchłanianie jelitowe, zapalenie wątroby, nerek, węzłów chłonnych czy też mykoplazmy itp. Mogę tylko dziękować mądremu wetowi, który wysłał sam z siebie krew na badanie obecności koronawirusa, dzięki temu wiedzieliśmy odpowiednio wcześniej, że to na bank nie FIP i można było wdrożyć jak najszybciej antybiotykoterapie. Gdybyśmy czekali na wyniki punkcji, możliwe, że nie byłoby kogo ratować, byłoby o tydzień za późno bo ogólny stan kota zaczął się pogarszać
Choroba Larego to moja wina, kocięta po odstawieniu od matki, mają zazwyczaj osłabioną odporność, spotęgowaną stresem w nowym domu. Powinnam mu od początku podać Immunodol lub jakikolwiek preparat z beta glukanem, nie powinnam go przywozić z hodowli w pożyczonym transporterze, w którym przyjaciółka tydzień wcześniej woziła swojego chorego kota do weterynarza ;/ nie powinnam zapraszać kupy ludzi do domu po tygodniu pobytu kociaka w domu. Ludzi- kociarzy. Nie powinnam pozwalać na to, żeby biegał i ocierał się o ich i nasze buty stojące w przedpokoju :/ Powinnam poprosić ich o umycie rąk :/ kot najprawdopodobniej złapał bakterie w ten sposób. Jakie bakterie, nie wiemy. Wiem za to na pewno, że bardzo dziękuję najlepszym wetom na świecie: Państwu Łukuć z Gdyni. Dziś wiem, że te wszystkie wspaniałe opinie, które można o nich przeczytać od wielu lat, to najszczersza prawda a nie dobry internetowy marketing.
Piszę ten elaborat ku przestrodze. Lary miał „książkowy FIP” który FIP-em nie był. Kot 3,5 miesiąca, zaczęło się od oka, potem zaparcie, dużo płynu w brzuchu, albuminy do globulin bardzo niskie, morfologia „fipowa”, płyn „fipowy” gęsty, lepki, z kłaczkami białka, brak przybierania na wadze, pod koniec infekcji brak apetytu, podwyższona temperatura i pogarszający się stan ogólny kota. Nigdy się nie poddawajcie, jeśli usłyszycie słowo FIP FIP bezwysiękowy jest praktycznie diagnozowany wyłącznie na podstawie sekcji zwłok. FIP wysiękowy można zdiagnozować tylko i wyłącznie na podstawie ZBADANEGO LABORATORYJNIE płynu z punkcji No chyba, że tak jak w przypadku Larego, wyjdzie z krwi ujemne miano koronawirusa – ale to zdarza się bardzo rzadko.
Pozdrawiam wszystkich Kociarzy i Ich Koty