Juz po polnocy, ale dopero teraz udalo mi sie wygrac z Duza w walce o klawiature.
Chcialem Wam opowiedziec jak znalazlem sie tu, gdzie sie znalazlem..
Otoz, pewnego pieknego dnia, jakies 3 tygodnie temu, do mojego domu na wsi przyszly jakies czlowieki i zabraly mnie i mojego brata blizniaka od mamy!.. Mowili, ze to dla naszego dobra, ale wtedy wydawalo nam sie to koncem swiata!..
Nie wiedzielismy co sie dzieje!.. dlaczego zabrali tylko nasza dwojke, gdzie nas przewoza, co chca z nami zrobic!?? Odpowiedz pojawila sie niedlugo. Znalezlismy sie w jakims domu w miescie, u jakiejs Duzej. Tam juz bylo kilka kotow, malych i duzych, i kilka psow. Troche mielismy z bratem cykora, ale gdy juz okazlao sie, ze nikt nas nie chce pozrec ani zrobic krzywdy..troche sie odprezylismy, ale ciagle na mysl o mamie i rodzenstwie szlochalismy cicho w katku.. :/
Nastepnego dnia poszlismy na spacer.. Duza zabrala nas do jakiegos bialego pomieszczenia i niestety to nie bylo mile.. Niby mielismy cos dostac przeciwko pchlom, ktore nas gryzly niemilosiernie, ale oprocz tego cos uklulo nas w tylek!!! i to nie byla pchla! Podobno w ten sposob czlowieki nas lecza i to bylo cos takiego przeciw robakom! ale jakim robakom niby? Skad te robaki w nas?? Czlowieki sa dziwne z tymi swoimi teoriami na temat higieny i leczenia. No ale coz, trzeba bylo zacisnac zeby i wytrzymac! Dalismy rade!
Po powrocie do domu dzien uplynal nam na penetrowaniu pokoju w domu Duzej, w ktorym nas zamknieto, i zaznajamianiu sie z calym towarzystwem, ktore ten pokoj juz zamieszkiwalo. Pobawilismy sie tez z Duza - ciocia Madzia! Postanowilem puscic w niepamiec te zle chwile i nawet ja polubilem!:)
Potem przyszly jakies inne czlowieki w odwiedziny. Madzia nas zaprezentowala... Tamte czlowieki zachwycaly sie moim bratem i po krotkim czasie wsadzili go do koszyka i wyszli
Zostalem sam
Trudno mi o tym pisac.. nie bylo juz ani mamy ani brata.. Zastanawialem sie co ze mna bedzie..
Nastepnego dnia (pamietnego 7-go czerwca 2008) znowu przyszla jakas inna Duza i tym razem ja sam zostalem zaprezentowany.. Widac, ze sie spodobalem.. zreszta nie widze tu innej mozliwosci - takie ciacho?..
Zapakowaly mnie w koszyk i pojechalem w nieznane.. Nie powiem, troche mnie to wszystko zdenerowalo.. Normalnie jakies fatum! Najpierw porwanie z domu, potem klujki w dupke, potem uprowadzenie brata a teraz mnie! Kiedy juz polubilem ciocie Madzie, znow zabral mnie ktos inny! Znow nie wiedzialem dokad jade, co mnie czeka i czemu wszystko ciagle zmienia sie jak w kalejdoskopie!!.. Na szczescie mam silna psyche i nie bedzie koniecznosci wizyt u terapeuty!:) bo wilk, a raczej kot, okazal sie nie taki straszny.
Tak, tak kot. Bo w domu Duzej, z ktora pojechalem, byl juz jakis kot - ona! Teraz juz rozumiecie pewnie, ze Biskoczo (bis-kocio), oznacza takze kota nr 2. Zostalem zatem numerem drugim... ale to sie pewnie niedlugo zmieni! nie bede nr 2 tylko 1! ja juz sie postaram! Takie sa prawa natury! kocurki gora!