Strona 1 z 25

K jak katastrofa - happy end :)

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:38
przez Callisto
Jak co dzień rano przed robotą wybrałam się do śmietnika posypać karmy bezdomniakom.
Siedziała na trawniku, kiedy obok niej przechodziłam, nie ruszyła się na milimetr. Gdy podeszłam bliżej, a ona nie próbowała uciekać, wiedziałam, że nie jest dobrze. Zadzwoniłam do męża, który czekał na mnie w samochodzie, żeby już przestał czekać i poszłam na górę po transporter.

Obrazek

Na zdjęciu nie widać nawet połowy tej masakry. Łysy placek na grzbiecie, obesrany ogon, odparzony odbyt, łyse uszy, z nosa leje się ropa z krwią. I śmierdzi, aż dech zapiera. Ale chyba chce żyć…?

Re: K jak katastrofa

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:40
przez pixie65
Callisto pisze: Ale chyba chce żyć…?


Mocne kciuki... :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:40
przez ariel
O rany, jaka bieda :(.
Przypomina trochę moją Zo, kiedy ją zgarnęłam.
Kciuki :ok:

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:41
przez genowefa
Biedna kicia :cry: Wielkie kciuki za nią :ok:

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:41
przez Jana
:ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:42
przez Dorota
Biedaczyna...

:ok::ok:
:ok::ok:

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:44
przez Maryla
:ok:

Re: K jak katastrofa

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:47
przez JoasiaS
Callisto pisze:Ale chyba chce żyć…?

Myślę, że w tak dobrych rękach, nie ma wyboru - musi chcieć żyć :wink:
Kciuki dla koteczki :ok: :ok: :ok:

Joasia

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:48
przez Ellencia
Kciuki :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:52
przez Callisto
Dzięki za kciuki, dziewczyny, przydadzą się. Jeszcze nigdy nie miałam kota w takim stanie (tzn. raz miałam, kociaka, nie przeżył nocy :cry: )

Jest dorosła, a wygląda na pięciomiesięczne kocię. Wydaje mi się, że kotka.

Przy okazji chciałam wyrazić wielkie słowa uznania dla dr Edyty Zielińskiej z gabinetu przy Bolkowskiej. Zrobiła wszystko co w jej mocy, by kocinie pomóc, za symboliczną wręcz opłatą.

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 12:56
przez Czekoladka
To i ja się dołączę i potrzymam kciuki:
:ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Wracaj do zdrowia kocinko! :wink:

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 13:05
przez Etka
trzyma kciuki za zdrowko!

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 13:08
przez Westi
i jakie rokowania po wizycie u Pani Dr.?

bardzo mocno trzymam kciuki!

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 13:21
przez Callisto
Wetka była ostrożna w rokowaniach, ale wydaje mi się, że po kroplówce kicia czuje się nieco lepiej. Musiałam ją zabrać ze sobą do roboty (mam przykazane karmić ją strzykawką co godzinę), umieściłam ją w kanciapie przy kotłowni. Ostatnio jak do niej zaglądałam, wylazła z transportera i wspięła się na wysoki parapet, więc chyba nie jest z nią tak źle?

Za to ze mną będzie źle, jak dojdzie do poważnej rozmowy z małżonkiem odnośnie dalszych planów. Już mi zadał trudne pytanie: "czy ten kot się za bardzo nie oswoi?"... :roll:

PostNapisane: Pon cze 23, 2008 13:29
przez Dorota
Co dyplomatycznie odpowiedzialas?

Podziwiam Cie.

:ok: