Strona 1 z 3
Tragedia w Konstancińskim Azylu

Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:09
przez Grzesio z OOPZ
W ostatnich dniach dostałem maila z pewnym listem od mojej znajomej wolontariuszki w Azylu w Konstancinie oto on:
"Późną nocą opiekunkę Azylu Panią Irenę obudził rozpaczliwy krzyk kota i odgłosy walki. Gdy wybiegła na podwórze ujrzała cień kota wyskakującego za wysoki parkan odgradzający Azyl od innych posesji. Przerażony kot pobiegł na sąsiednie działki i prawdopodobnie został zagryziony przez psy. Po Jacusiu został tylko list, puszeczka z karmą, które jego nieodpowiedzialna opiekunka powiesiła na furtce i wielki żal w sercu Pani Ireny, bo jeszcze jeden zwierzak stał się ofiara ludzkiej bezmyślności. Oto list, który znalazła:
Nie wiem dlaczego Jacuś musiał opuścić swój dom. Jeżeli rzeczywiście było to konieczne, należało go przekazać opiekunce Azylu. Obcy kot zwykle staje się ofiarą innych zwierzaków broniących swojego terytorium. Dlatego nowo przybyłe lokuje się w pomieszczeniu, oddzielonym szybą od innych, żeby te które tam zamieszkują mogły się do niego przyzwyczaić. Jest to również niezbędne ze względów higienicznych i epidemiologicznych. Kot przybywający z zewnątrz może przynieść zarazki. Zanim zetknie się z innymi mieszkańcami Azylu musi być zbadany przez lekarza weterynarii , przejść testy na białaczkę i FIV. Proszę pamiętać, ze zwierzę nie jest rzeczą, lecz istotą która czuje i cierpi. Bądźmy odpowiedzialni...
Maria Wciślińska - wolontariuszka Azylu (Konstancin, lipiec 2003)

Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:13
przez Katy
Co to znaczy, że "prawdopodobnie został zagryziony przez psy"?

Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:31
przez Grzesio z OOPZ
Katy nie rozumiem Twojego pytania


Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:39
przez Izabela
Wlasnie tez chcialam spytac o to co Katy.
Jak to PRAWDOPODOBNIE???ZOSTAL ZAGRYZIONY ???
Czy nikt nie sprawdzil co sie stalo z Jacusiem?
Czego Grzesiu nie rozumiesz? Pytanie proste i czekamy na odpowiedz.
Czy ktos sprawdzil co stalo sie z kotem czy nie???

Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:42
przez LimLim
Wydawało mi się, że koty nie mają szansy na wydostanie się z Azylu, chyba, że wymkną się podczas otwierania bramki


Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:47
przez Damork
Prawdopodobnie chodzi o "prawdopodobnie".
Ja to rozumiem tak -
Jakaś łajza chcąca pozbyć się kota nie miała odwagi zrobić tego wprost, oddając go, czy szukając mu nowego domu, tylko poszła po najmniejszej linii oporu i podrzuciła go przez płot zostawiając liścik.
I tu zaczynają się pytania.
Gdzie była walka?
Czy to rezydenci z podwórka pani Ireny przegonili obcego?
Jeśli tak i wiejąc przez płot poszedł w działki, skąd przypuszczenie, że został zagryziony?
Czy było coś co wskazywało na takie zakończenie (inne odgłosy walki, ciało, ślady krwi), czy równie prawdopodobne jest, że zagubiony i spanikowany w obcym terenie kot gdzieś się błąka?
Jeśli nie ma istotnych przesłanek do wysnuwania takich przypuszczeń, pisanie o "prawdopodobnym zagryzieniu" jest tylko zbędnym podbijaniem dramatyzmu i nie wnosi do sprawy nic.
A tymczasem jeśli nie ma pewności co do dalszego losu Jacka, można by spróbować chociażby przeszukania okolicy.

Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:49
przez Grzesio z OOPZ
Mogę tylko przypuszczać, w całości list Wam skopiowałem i wiem tyle co Wy. Jak przy najbliższej okazji będę rozmawiał z Panią Marią zapytam się o to o co pytacie. Myślę, że najlepiej całą historię zna Pani Irena. Zresztą dowiem się i odrazu Wam napiszę.

Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:53
przez Katy
Damork - dzięki
Właśnie o to mi chodziło, ale w pracy jestem i nie rozpisywałam się.

Napisane:
Śro lip 16, 2003 9:59
przez Malgorzata
Biedny Jacek, gdyby choc bylo wiadomo, gdzie mieszkal, moze chcial wrocic do domu... Niekoniecznie musialy go zagryzc psy - byl mlody, zdrowy. Nie wiemy, jak wygladal? Mieszkam pare kilometrow od Azylu p.Ireny, jesli zobacze Kogos zagubionego w mojej oklicy, bede wolac po imieniu, nic wiecej nie moge zrobic. A moze jakis wolontariusz tez by tak sprobowal w bezposredniej okolicy Azylu?
Smutna refleksja- zdawaloby sie, ze kot mial dobry dom, troskliwych opiekunow...Nie chce sadzic zbyt surowo, rozumiem, ze w zyciu moze byc roznie , opiekunowie pewnie sadzili, ze rozstaja sie z Jacusiem w najprzyzwoitszy sposob...Pomyslmy, co by sie dalo zrobic, zeby zaszczepic ludziom troche rozumu, zeby nie bylo tak glupich, niepotrzebnych tragedii?

Napisane:
Śro lip 16, 2003 10:32
przez Candy
A ja po prostu nic z tego nie rozumiem.
Kot został wrzucony przez płot,pogryzł się(?) z innym kotem i uciekł.
Została po nim karma na płocie i list od -no właśnie-dlaczego od wolontariuszki,wisiał list na płocie,z tłumaczeniem,że kota powinno się oddawać do azylu, a nie podrzucać?

Napisane:
Śro lip 16, 2003 10:35
przez Grzesio z OOPZ
Candy przeczytaj jeszcze raz mój post... proszę

Napisane:
Śro lip 16, 2003 10:38
przez Damork
Candy pisze:Została po nim karma na płocie i list od -no właśnie-dlaczego od wolontariuszki,wisiał list na płocie,z tłumaczeniem,że kota powinno się oddawać do azylu, a nie podrzucać?
Ale przecież list na płocie był od osoby podrzucającej i został dołączony przez wolontariuszkę do opisu zdarzenia, a nie był jej autorstwa...

Napisane:
Śro lip 16, 2003 10:41
przez Grzesio z OOPZ
Dzięki Damork za wytłumaczenie.

Napisane:
Śro lip 16, 2003 10:43
przez Candy
Ten list mi się nie otwierał:(
No cóż,mam nadzieję,że kot nie został zagryziony.

Napisane:
Śro lip 16, 2003 11:57
przez Malgorzata
Wymyslilam jeszcze cos - dalam APEL DO BYLYCH WLASCICIEL JACUSIA w Stolecznej, podalam swoje telefony. Moze sie odezwa i dowiedza sie ode mnie, ze Jacka trzeba znalezc i ew. co z nim zrobic. Moze to moja naiwnosc,ale mysle, ze zawsze warto probowac..
Malgorzata