Wyć się chce. Pusty dom bez kota.

Nie mam już psychicznej siły (fizycznej nie brakuje) szukać mojej Luczki. Zaczynam obawiać się, że kotka już nie wróci albo trafi w łapska złych ludzi. Ostatnio widziałam do czego są zdolni - złamali jakiemuś biednemu kotu kręgosłup i utopili...
Nie mogłam przez to spać. Cały czas myślałam, że to może spotkać mojego kota.
Wychodzę późno wieczorem i skoro świt - kićkam cały czas i nic. Zaczyna mnie to dobijać. Nawet gdy nie szukam kota, to obsesyjnie zaglądam w przydomowe ogródki i patrzę, czy są otwarte piwniczne okienka.
Nie mam już cierpliwości odpowiadać każdemu "życzliwemu", że mój kot wróci. Dowodzą mi, że niewychodzący kot nie wraca... Ale najlepsze jest to, że mowią to ludzie, którzy sami mają koty... Dziwne (zawiść czy co?!?!).
Wyć się chce, gdy widzę pozrywane moje ogłoszenia. Z tego wszystkiego idę sobie popłakać.


Wychodzę późno wieczorem i skoro świt - kićkam cały czas i nic. Zaczyna mnie to dobijać. Nawet gdy nie szukam kota, to obsesyjnie zaglądam w przydomowe ogródki i patrzę, czy są otwarte piwniczne okienka.
Nie mam już cierpliwości odpowiadać każdemu "życzliwemu", że mój kot wróci. Dowodzą mi, że niewychodzący kot nie wraca... Ale najlepsze jest to, że mowią to ludzie, którzy sami mają koty... Dziwne (zawiść czy co?!?!).
Wyć się chce, gdy widzę pozrywane moje ogłoszenia. Z tego wszystkiego idę sobie popłakać.


