» Sob lut 09, 2002 13:37
Głowa do góry !
Cześć cynamonku !
Ja co prawda kocura nigdy nie miałam (ten moich teściów o którym pisałam na animal.pl nawet przed kastracja był ze mną "na wojennej stopie"), to mogę ci opowiedzieć, jak to było z moja kotka (miała sterylke we wtorek).
Po przyjechaniu do lecznicy (a jechałyśmy specjalnie 50 km do zaufanego starego znajomego) kota dostała jeden zastrzyk, drugi po jakichs 10 minutach, cały czas sie do mnie przytulała. Potem, jak juz zasnęła, znajomy wet "oddelegował nas na kawe" i kazał wrócić za godzinkę. Wrócilismy w umówionym czasie, Pandzia miała "tylko głowę przebudzoną" (wet mi wytłumaczył, że po tym znieczuleniu kot dochodzi do siebie "od przodu" : najpierw głowa, potem przednie łapki, a na końcu tylne. Popatrzyła na mnie i miałknęła. w tym momencie miałam takie obawy jak ty, że bedzie tą przykrą sytuację kojarzyła ze mną. Ale chyba pomyslała, że właśnie "przyjechałam ja uratowac" , bo juz w aucie widać było jak sie uspokoiła. Na drugi dzien zupełnie wróciła do siebie, mruczała i rozmawiała ze wszystkimi jak przed zabiegiem. a do mnie tuli sie chyba nawet bardziej niż wcześniej (całą pierwszą nocke z nia lezałam, oka nie zmrużyłam, moze to pamieta ?). Teraz jest 4 dzien po zabiegu i oprócz blizny nie ma żadnego sladu operacji, jest wesoła i chyba nawet bardziej "mruczliwa" (jeżeli to w ogóle możliwe...).
Nikt nie wie, czy z cynamonkiem bedzie tak samo, ale ja na twoim miejscu nie posyłałabym go do weta z kimś innym.
Pozdrawiam gorąco
Buziaczki ode mnie i mruczanki od Pandy
Mariola
P.S. Masz zaistalowany ICQ ? Mogłybyśmy "pogadać"na żywo"...???