No to mam problem. Albo stworzyłam sobie problem. BluMka dzisiaj w nocy dwa racy wymiotowała w odstępie m/w godziny (przed drugą i przed trzecią w nocy). Niby nic nadzwyczajnego, ale ostatnio wymiotowała tez w nocy, ześrdoy na czwartek. Wtedy zwróciła trawę i kłaki, oraz to co zjadła, w czwartek rano była osłabiona, nie chiała jeść, karmiłam ja kaszką taką dla dzieci, ryżową, szybko się pozbierała. Dziś w nocy wymitowała tym co zjadła w dzien, a zjadła też jakoś niedużo. Kłaków ani trawy w tym nie było, robaków też nie widać. W kuwecie też nie. Na dodatek Budyń od wczoraj robi kaktusy częściej niż zwykle, w stanie znacznie luzniejszym niż zwykle i smierdzace okropnie. Faktem jest że wczoraj robiłam wielkie sprzątanie, więc chemii w uzyciu było sporo, także na mokrych podłogach, więc mogły się przespacerować a potem wylizac łapy... Ale jestem poważnie zaniepokojona. No i nie wiem, tachać je do tego weta? Czy poczekac dzien/dwa?
Aha, dodam jeszcze, że dziś rano BluMka przyszła normalnie na poranne mruczenia i głaskania, łaziła z ogonem w górze, skakała na parapet, przybiegła normalnie do michy jeść...