

Na dworcu Kaliskim żyje około 16 kotów. Dokarmia je pani Jola. Przychodzi co drugi dzień. Do tej pory przynosiła karmę, ale ostatnio przyniosła np. tylko wodę, bo nie ma pieniędzy nawet na suchego Kiteketa. Do tej pory dawała kotom Proverę, ale który ją zjadł i w jakich ilościach, tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że jedna kotka na pewno ma małe, których jednak jeszcze nie wyprowadza, inna jest w ciąży itd. Wykastrowany jest tylko jeden kocurek - dzisiaj rano p. Jola zadzwoniła do mnie, że ma bardzo rozcharatną, krwawiącą łapę, z której zwisa skóra. P. Jola twierdzi, że kot jest do uśpienia. Ale nawet gdyby, to najpierw trzeba go złapać, a do klatki-łapki pewnie już drugi raz nie wejdzie (sedalin?). Jednym słowem sytuacja bardzo kiepska i wymagająca natychmiastowego działania.
I tu pojawia się mój wielki, rozpaczliwy apel o pomoc - ja nie mogę pomóc pani Joli, bo permanentnie, aż do końca lipca nie będzie mnie w kraju

Bardzo, bardzo proszę: czy ktoś mógłby pomóc??? Ja mam jeszcze do wykorzystania 4 miejsca na sterylki na Wieckowskiego, moge wspomoc finansowo np. dołożeniem się komuś do benzyny. Wiem, że proszę o dużo, ale naprawdę mimo szczerych chęci nie mam możliwości samodzielnego uporania się z tą sprawą

W razie czego tel. p. Joli mogę podać na priv...