Strona 1 z 7

Kot u osoby ze schizofrenią...co robić?!

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 13:29
przez katonka
Hej,
Mam problem i szczerze mówiąc raczej bladego pojęcia, jak go rozwiązać.
Moja koleżanka cierpi na schizofrenię. Dawniej bywało tak, że miała napady choroby i długie okresy remisji, teraz od mniej więcej roku cały czas jest źle, albo bardzo źle... :( Kontakt z nią jest iluzoryczny, czasem do nas przychodzi, posiedzi, raczej wiele nie mówi i wychodzi.
Problem zaczął się w momencie, gdy wzięła do siebie maleńskiego kotka. Nie wiem, czy to było w ramach zaleconej przez lekarzy terapii, czy samodzielny pomysł - dość, że kot u niej jest.
Kupujemy mu żarcie, wozimy do weterynarza, no ale reszta już jest w gestii naszej koleżanki - kotek siedzi w maleńkim, wciąż zadymionym pokoju, okna są uchylane (a kto wie, może nawet zostają otwarte - namawiamy na kratkę, ale na razie się nie udało).
Koleżanka chyba o niego dba. Weterynarz mówi, że kot w dobrym stanie. No ale na przykład jak powiedział, że trzeba mu codziennie przez miesiąc wkraplać do ucha jakieś lekarstwo, to koleżanka po dwóch dniach powiedziała, że przestała, bo miała przeczucie, że to mu źle robi...

No a dziś telefon..."Jestem w szpitalu, zaopiekujcie się kotem"
Weźmiemy zwierzaka oczywiście pod nasze skrzydła JAK TYLKO JAKOŚ KLUCZ ZDOBĘDZIEMY (biedny Herhor, wet. zalecała mu na razie spokój od innych kotów...), ale co dalej??
Oddać go potem, czy nie?? :roll:
Porwać i zatrzymać? :roll:
A jeśli tylko dzięku niemu koleżanka ma kontakt z rzeczywistością i właściwie dobrze się nim opiekuje? A do nas mogłoby trafić jakieś bezdomne biedactwo (mamy dwa szkraby na etapie oswajania przy śmietniku...)
No nie wiem, co robić. :?: :!:
Poradźcie

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 13:33
przez Estraven
Jeśli to autentyczna schozofrenia (a nie zespół schizoidalny, bywają mylone w rozpoznaniu), byłbym za wzięciem kota, bo szans na w pełni konsekwentną opiekę nad nim raczej nie ma :(

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 13:38
przez Basia_G
Niestety, też radziłabym zatrzymać już kotusia. Wiem, że nie powinno się zabranić posiadania zwierzaczka osobom, które je kochają i dbaja, ale niestety ptzy schizofreni człowiek nie odpowiada za sibie, a co dopiero za inne życie.

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 13:38
przez Majorka
O mój Boże, ale problem. Tak naprawdę macie pod opieką i koleżankę i jej kota. Czytałam ostatnio, że do terapii koty są doskonałe, chociaż nie pisano tam o chorobach psychicznych. Skutek jest taki, że ona nie jest w stanie zapewnić kotu opieki, leczenia - jak jest dobrze, to dobrze, jak nie - ktoś musi to za nią zrobić (domyślam się, że Wy). Czyli taka opiekunka kota, która musi być pod stałym nadzorem. Jeśli uda się dostać do mieszkania, może wystarczy go tam odwiedzać? Jeśli go zabrać - czy ona po powrocie upomni się o niego? Czy jest do niego przywiązana? Ja bym go jej chyba nie zabierała... Nie ma mądrych.

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 13:43
przez Padme
Ja też za zatrzymaniem kota, jak długo się da. O ile znam takie osoby, nawet podczas leczenia i jeszcze sporo po nim jest z nimi słaby kontakt i mogą zaniedbywać zwierzątko. W kota jako terapię nie bardzo wierzę... To znaczy: wierzę, że może pomóc, ale nie sądzę, aby lekarz przy zdrowych zmysłach zaproponował taką terapię bez nadzoru.

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 13:45
przez Estraven
Padme pisze: O ile znam takie osoby, nawet podczas leczenia i jeszcze sporo po nim jest z nimi słaby kontakt i mogą zaniedbywać zwierzątko

Prawdziwa schizofrenia jest nieuleczalna. Można tylko łagodzić objawy, które z wiekiem zwykle i tak się nasilają, problemy ze zwierzakiem powrócą więc najpewniej, jak nie za dwa miesiące, to za rok.

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 13:48
przez Padme
Mówię nawet o zespole schizoidalnym - pracowałam z taką jedną koleżanką. Miewała napady agresji.

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 13:56
przez Estraven
Padme pisze:Mówię nawet o zespole schizoidalnym - pracowałam z taką jedną koleżanką. Miewała napady agresji.

To pewnie była wina nie tyle zespołu s., ale czegoś wyżej (kompulsja, histeria). Sam zespół s. rzadko generuje agresję (szczególnie wobec zwierząt), częściej ją aż do przesady wytłumia. Prawdziwa schizofrenia zaś może prowadzić nawet do bardzo agresywnych zachowań (których jednak sam chory jako agresji nie musi postrzegać, czyli w sumie jeszcze gorzej).

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 14:03
przez Majorka
Chodzi Wam o urojenia? Na wykładach z psychologii miałam panią dr, która byla lekarzem w Drewnicy - twierdziła, że miała kontakt z wieloma schizofreniami i że nie są niebezpieczni. Ale pewnie wtedy, gdy biorą leki. Katony, może - jeśli to możliwe - zabierzcie tego kotka stamtąd, a później zobaczycie jak się sytuacja ułoży.

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 14:06
przez Estraven
Majorka pisze: twierdziła, że miała kontakt z wieloma schizofreniami i że nie są niebezpieczni.

Zależy od fazy choroby. Na co dzień nie są, ale niektóre urojenia mogą skłonić ich do zachowań, które w pojęciu chorych będą całkiem uzasadnione, dla otoczenia jednak groźne.

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 14:12
przez set
No dobra, zabierzecie jej kota, a ona weźmie sobie drugiego. Co wtedy? Myślę, że na razie trzeba oczywiście kota zabrać, a później zobaczycie jak się wypadki rozwiną.

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 14:14
przez Padme
Nie sądzę, aby zdolna do tak stanowczego zachowania... ale ja się na tym słabo znam...

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 14:15
przez katonka
To niestety jest reczej schizofrenia (chociaż po drodze rozpoznań było kilka).
Przez parę lat było tak, że spokój przez jakieś 10 miesięcy - atak - pobyt w szpitalu - spokój przez ok. roku...
No ale po ostatnim ataku nic juz nie wróciło do normy, koleżanka nie przyjmuje do wiadomości, że jest chora. Teraz uważa, że jest lekarzem, wyznaczonym do tajnej misji obserwacji szpitala psych. od wewnątrz :(
No i tu jest kolejny problem...
Jak ona myśli, że jest lekarzem, to aplikuje leki. Sobie na pewno (widziałam - wielki asortyment). A JAK ZACZNIE LECZYĆ KOTA :strach:
Jak raz powiedziała, że dała mu ludzkie witaminki, to na nią tak nakrzyczałam, że może pamięta. A jak nie pamięta ??
Myślałam, żeby kota tylko odwiedzać, ale...
po pierwsze - technicznie trochę to trudne, kot jest malutki, wymaga opieki i ma chore uszko
po drugie - nie wiem czy szybko powtórzy się taka "okazja" (aż mi głupio, że tak napisałam).

No więc względy bezpieczeństwa kota przemawiają za porwaniem,
ale nie wiem, czy nie zrobimy koszmarnej krzywdy koleżance...

Podczas nasileń choroby tylko raz była agresywna - rozbiła szybę w szpitalu, tak to nigdy raczej... Bałabym się jednak "testów lekowych" i innych rzeczy, które mogłyby jej przyjść do głowy...
Ale... koleżanka nie ma już rodziców, znajomi i przyjaciele - no mało kto pozostał. A jak zabranie kota doprowadzi ja do jakiegoś załamania??

Boję się, że jakiej decyzji nie podejmiemy, komus zrobimy krzywdę.
Nie wiem, co robić

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 14:19
przez Katy
Katonie, czy ona ma jakas rodzinę? Może moglibyście z nimi porozmawiać? Może mogliby Wam przekazać jakieś zalecenia lekarza prowadzącego? A jeśli nie ma może udałoby sie Wam porozmawiać z jej lekarzem?

PostNapisane: Czw lip 10, 2003 14:20
przez Nelly
Ciężki problem. Nie wiem jakie są dokładnie objawy schizofrenii w tym akurat przypadku( u koleżanki) Jeśli chcecie ingerować bardzo daleko, można porozmawiać z jej lekarzem o tym. Pewnie, że objawy mogą sie teoretycznie chyba zmianiać, ale raczej są takie stabilne. Może ona, jak wielu schzofreników raczej może być niebezpieczna dla siebie niż dla kota. A może tylko "słyszy głosy"na przykład.
Na depresję koty niby są w stanie pomóc (ja uważam, że zapobiegać może raczej, ale to nie do końca mam przemyślane), ale na schizofrenię na pewno nie. To już zupełnie niezależnie przecież się dzieje.
Znam przypadek, ze schizofrenik podalił swoje mieszkanie.

Poza tym, pobyty u szpitalu przy tego typu chorobie, często są powtarzane. (nie wiem jak w tym konkternym przypadku, bo bardzo mało wiem o niej). Potrafią również trwać bardzo długo.
Oj macie problem. Kota bałabym sie tam zostawiać. Z drugiej strony jesli ona go naprawdę kocha to okrucieństwem byłoby jej go zabrać.
Może to być tak jak piszesz, jej bardzo ważna łączność z normalnym życiem. Jej najlepszy przyjaciel. I z uwagi na to, nie zdecydowałabym się na zabranie kota.
Czyli z obu stron wychodzi mi "nie".
Zastanawiam się, co ja bym zrobiła. Trudno tak mysleć, bo sa różne dodatkowe okoliczności których wszystkich w tej chwili nie potrafię nawet sobie pewnie uzmysłowić.
Ale chyba próbowałabym tak zrobić aby kot jednak mógł u niej być.(chyba, że sama nie będzie chciała).
Sprawowałabym jednak jak najdalej idącą kontrolę nad aktualnym stanem rzeczy. Jakieś telefony kontrolne co kilka dni? (o ile odbiera) itp..
Nie wiem czy zawsze (pewnie nie) ale często schizofrenicy czują zbliżajacy się kryzys. Może porozmawiać z nia możecie o tym ?
Gdyby czuła, że zaczyna się coś dziać, bralibyście kota na ten okres? (z tym, że trzeba brać wtedy pod uwagę, ze ten okres to może być też miesięczny, czy dwumiesięczny pobyt w szpitalu).
Nie jest łatwo, opiekować się dorywczo ale "na stałe" takim kotem, na pewno nie łatwo.

Z tym, że znowu z kolei nawroty zdażają się nie tak często przy dobrze dobranych lekach. Nieraz co roku, nieraz co kilka lat. Nie jestem aż tak w temacie by móc więcej napisać. Ja chyba bym spróbowała (w każdym razie tak długo, jak bym dawała radę) pomóc jednak jej w zatrzymaniu kota, jeśli tego by chciała. W taki sposób jak pisałam.