Fajny transporterek - allegro

Napisane:
Czw lip 10, 2003 7:22
przez Basia_G
Zobaczcie co znalazłam. Na allegro. Wydaje się bardzo konkretny. Patrząc po wymiarach to dwa diabły mogłyby sie zmieścić do środka.
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=14503925

Napisane:
Czw lip 10, 2003 7:39
przez kinus
I nie musisz ich nosic, a je ciagniesz. Sama sie zastanowie nad nia, bo cena przyzwoita. I facet z Poznania, wiec mozna obejrzec.

Napisane:
Czw lip 10, 2003 8:47
przez KasiKz
Cena jest całkiem, całkiem.... Ja się troszkę pośpieszyłam z kupnem transporterka, więc tego już nie dostanę


Napisane:
Czw lip 10, 2003 9:59
przez Kiara
W pierwszej chwili nwet sie oferta zainteresowalam

ale Paczus dostaje histerii w podobnych transporterkach

i nijak nie mozna go przyzwyczaic (czyt. drapanie, wgryzanie sie w drzwiczki, slinienie sie, przerazliwe MIAAAUUUUU i jesli nic nie skutkuje, to jeszcze kocie, ekhm, wymioty na podlodze

). Pozostaje nam
jego koszyk 
w ktorym teraz miesci sie, nooo, z trudem


Napisane:
Czw lip 10, 2003 10:58
przez Majorka
Miałam podobny transporterek (moja znajoma transportowała w nim koteczkę z USA), tyle że bez rączki do ciągnięcia, miał fajny napis: ANIMALS ALIVE. Niestety, jeden rudy tak rwał się na wolność, że mi go zniszczył (wybił dach). Jednakże kółek na naszych polskich chodnikach nie używałam, bo strasznie trzęsie, ale np. na równej powierzchni może być OK.

Napisane:
Czw lip 10, 2003 11:24
przez lady_in_blue
Juz byłam gotowa kupowac, ale... Dwa i tak raczej nie wejdą, a pojedynczo to nawet jestem w stanie je ponieść. Albo każdego w osobnej klatce. Na dwa te kółka byłyby jak znalazł.

Napisane:
Czw lip 10, 2003 11:39
przez PumaIM
No tak, nasze chodniki

. Kupiłam sobie kiedyś torbę na kółkach, ale robiła tyle hałasu, co wóz drabiniasty i się wyczepiłam, bo echo szło po całej ulicy i ludzie się oglądali. Dla kota to nieszczególne, takie trzęsące i hurgoczące coś. Ale ma rączkę do niesienia, więc może po prostu się to niesie w ręku, a na kółkach ciągnie jak się człowiek zmęczy i znajdzie kawałek równej nawierzchni. A poza tym lepiej postawić na tych kółkach, niż tak bezpośrednio na zaplutym chodniku. Kupować nie będę, ale pooglądać można. My tu rzeczywiście jak tacy rodziciele niemowlaków, tylko ciekawią nas nie łóżeczka/kojce/nosidełka, a klateczki/transporterki/legowiska

.

Napisane:
Czw lip 10, 2003 11:43
przez Majorka
PumaIM pisze: Ale ma rączkę do niesienia, więc może po prostu się to niesie w ręku, a na kółkach ciągnie jak się człowiek zmęczy i znajdzie kawałek równej nawierzchni. .
Fakt. Poza tym ja i tak kontener zwykle noszę na wysokości swojej twarzy, co jest mało wygodne, ale mam przynajmniej kontakt wzrokowy z kotem i mogę uspokajająco przemawiać.


Napisane:
Czw lip 10, 2003 11:49
przez PumaIM
Majorka pisze: Poza tym ja i tak kontener zwykle noszę na wysokości swojej twarzy, co jest mało wygodne, ale mam przynajmniej kontakt wzrokowy z kotem i mogę uspokajająco przemawiać.

No właśnie, właśnie. Z tej samej przyczyny ja się najchętniej obywam w ogóle bez transporterka (jeśli nie jest za ciepło), tylko noszę sierściaka za pazuchą. Mam kontakt wzrokowy, ręczny i w ogóle trzymam stworka "przy sercu".

Napisane:
Czw lip 10, 2003 12:04
przez Majorka
PumaIM pisze:Z tej samej przyczyny ja się najchętniej obywam w ogóle bez transporterka (jeśli nie jest za ciepło), tylko noszę sierściaka za pazuchą. Mam kontakt wzrokowy, ręczny i w ogóle trzymam stworka "przy sercu".
Oj, to Ci zazdroszczę - z moimi to niewykonalne, dałyby drapaka, jak amen w pacierzu. Czasem wysuwają łebki na korytarz, ale niech no tylko wezmę na ręce i podejdę do drzwi wyjściowych - panika totalna, ja podrapana, koty dają w długą jakby miały siedmiomilowe buty!

Napisane:
Czw lip 10, 2003 12:27
przez PumaIM
A, właśnie nie. Owszem, do drzwi wyjściowych, tych na zewnątrz, jest trochę szamotania, ale potem ciepły kącik za pazuchą jest o wiele bezpieczniejszym miejscem niż obcy i na pewno wrogi świat dookoła. Owszem, zdarzyła mi się raz czy drugi na żebrach rysa od kopnięcia upazurzonymi nogami, ale raczej rzadko. Gorsza była groźba, że mi się tam kotucha zwyczajnie posiusia, dlatego wychodziłam dopiero po wizycie w kuwecie. A Cipiórowi podkładam pampersa. Tak czy siak potrzebne jest do takich wypraw: obszerne (nieszczególnie eleganckie) okrycie i mocny pas. Ściąga się okrycie pasem i hojnie bluzuje w górę, tak, żeby wytworzyła się fałda-kieszeń wielkości sierściucha. Po czym łaps zwierza, rękę pod brzuszek (wsuwając od przodu, żeby cała kocia podłużność spoczęła na przedramieniu) i błyskawicznie wtyka pupą jak najgłębiej w te fałdę. Jak się ma wprawę i trochę szczęścia, to zanim się zwierz zorientuje i zdąży wbić szpony i zębiska już siedzi pod kurtką/płaszczem/futrem. A my wtedy hop za drzwi... i, jako się rzekło, zagrożenia zewnętrznego świata powodują, że futrzak chowa się głęboko i siedzi struchlały. Nie zdarzyło mi się, żeby która wyskoczyła na ulicy (a z koszyka owszem).

Napisane:
Czw lip 10, 2003 12:33
przez Majorka
PumaIM pisze:Tak czy siak potrzebne jest do takich wypraw: obszerne (nieszczególnie eleganckie) okrycie i mocny pas. Ściąga się okrycie pasem i hojnie bluzuje w górę, tak, żeby wytworzyła się fałda-kieszeń wielkości sierściucha.

Pumciu, a daleko masz do weta?
Pampers, hm, dobre rozwiązanie, Mika zawsze kupę robi w czasie transportu, choćbyśmy już wcześniej kuwetę odwiedzały...

Napisane:
Czw lip 10, 2003 13:17
przez PumaIM
Majorka pisze: 
Pumciu, a daleko masz do weta?
No, z Cipiórem to niedaleko, 5-6 przystanków na Modzelewskiego. Z Myszą i Burcyszką jeździłyśmy na Nowogrodzką (ze Żwirki, prawie od lotniska) - bite 40 minut i ani grosza mniej. Tak czy siak komunikacją miejską autobusową.