Strona 1 z 36

Kelly z łódzkiego schroniska - żegnaj kotuniu [']

PostNapisane: Pon maja 26, 2008 15:01
przez pisiokot
Kelly od wczoraj zaczęła nowe, szczęśliwe życie. Swój dom i serce otworzyła dla niej Asia - "jerzykowa" :D
A jak do tego doszło - w tym wątku:
viewtopic.php?t=74571

a teraz do klawiatury zapraszamy gospodynię tego wątku - Asię :D

PostNapisane: Pon maja 26, 2008 15:12
przez xandra
Boze 8O :love: :dance: :king:
pamietam te oczyska...
dziekuje

PostNapisane: Pon maja 26, 2008 15:17
przez Etka
to ja sobie odznaczam ten watek coby mi nie umknal :D

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 7:12
przez Bazyliszkowa
Cudowne wieści o Kelly. :dance:
Ciekawe, czy koteczka pamięta jeszcze swoją przyjaciółkę z tego wątku http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=76040 której tak wiele zawdzięcza i czy bardzo za nią tęskni?

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 8:01
przez Sis
to ja też się odliczam w wątku Kellusi :)

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 9:30
przez jerzykowka
Witamy kochane cioteczki :!:
Jak wiecie, wczoraj bylysmy z Kelusia u weta. Dla mojej drobinki bylo to arcystresujace przezycie- juz od momentu opuszczania jej wlasnej lazienki. W leczniy byla przerazona i wyrywala sie doktorkowi strasznie, ale na tej podstawie stwierdzil, ze pomimo mikro cialka kicia jest calkiem pelna sil :wink: Morfologie postanowil zrobic za ok. 4 tygonie, kiedy mala juz sie doje i wtedy wyniki beda bardziej miarodajne. Ufam mu (opiekuje sie moja futrzana rodzinka wspaniale juz od 20 lat), wiec czekamy.
Grzybek w odwrocie, futerko pieknie odrasta! Powiedzial, ze Kelly nie wymaga leczenia, jedyne czego ona potrzebuje to cieplo emocjonalne, MILOSC. :!: Diagnoza absolutnie zgodna z Wasza Kochane Ciotki :!: Nooo, z ta terapia nie ma problemu :wink:
Po powrocie do domu moja kruszka natychmiast wyskoczyla z transporterka i hyc do miseczki :!: Och, jaka frajda jest miseczka, mniam, mniam! Oczywiscie duza musi caly czas glaskac. Kellusia wtedy wcina i mrrrruczy. Po jedzonku mizianki (oczywiscie mowimy o miziankach z kicia, ktora dopiero stawia pierwsze kroki przy swojej duzej), troche na legowiku, troche w budce. Najbardziej mnie rozbraja kiedy podstawia mi do drapusiow swoj ekstremalnie wychudzony tyleczek, poczym barankuje pod moje ramie. Kiedy jestesmy razem mruczy non stop.
Jej ulubionym miejscem do spania jest parapet, ale nadal tylrm do okna. Poza tym widze, ze zwiedzila juz wszystko co znajduje sie w jej apartamencie, dzielnie spacerujac miedzy kremikami.
Dzisiaj rano juz przy mnie biegala, chociaz oczywiscie zachowujac czujnosc. No i oczywiscie wcinala jak burza :!: W kuwetce piekne qupsy i duzo sioo, pieknie :wink:
Moja kochana drobinka chwilowo pozostanie w izolacji, aby miec czas zaufac swojej duzej i zrozumiec, ze jest absolutnie u siebie. Kiedy zacznie podbiegac do drzwi, to one otworza sie na reszte rodzinki i nowego swiata.
Trudno mi powiedziec czy Kelly teskni, mysle ze ma teraz duzo wrazen...
Pamietam o aNatalce, ale o tym pisze w jej wlasnym watku.
Wiecie, Kelly moze nie teskni, ale Natalka... Serce mi peka :!:

Macie wszystkie usciski od mojego mikrozarloczka, ktorego pokochalam tak jak Wy czyli calym sercem :!:

Mam nadzieje, ze w tym watku odezwa sie tez nowe domi Emi i Seleny!
Nastepne wiesci od Kelly o magicznych, wpatrzonych w czlowieka oczach, jutro.
Do uslyszenia rowniez w watku Natalki :!:

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 9:48
przez Kaprys2004
Jerzykowa Asiu, jak to cudownie, że chciałaś i mogłaś dać domek Kelusi!! Ja również będę chętnie zaglądała, żeby poczytać o nowościach w Waszym wspólnym życiu :)

Pozdrawiam cieplutko :D

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 9:49
przez Bazyliszkowa
Jakie dobre wieści o Kelly :) Rozpoczęła nowe wspaniałe życie :D

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 9:57
przez pisiokot
jerzykowka pisze:.
Trudno mi powiedziec czy Kelly teskni, mysle ze ma teraz duzo wrazen...


Asiu, za czym ona ma tęsknić...
Spędziła w schronisku ok. półtora roku - kilkanaście smutnych, pełnych tęsknoty miesięcy. Pamiętam ją sprzed roku, wystraszoną, nieufną, siedzącą zawsze gdzieś z boku, wymykającą się pieszczotom. Tak, tak, tak się wtedy zachowywała...
Kotów było dużo, w tym bardzo wiele potrzebujących, albo takich, które bardziej się rzucały w oczy - im w pierwszej kolejności starałyśmy się pomóc znaleźć dom. Kelly siedziała cicho w kąciku, prawie niewidoczna, zawsze była druga, trzecia, piąta w kolejce... Poza tym karta Kelly zaginęła więc gdy najpierw ja, a potem Sis chciałyśmy zrobić jej opis na stronę internetową schroniska to nie bardzo było wiadomo co o niej napisać... od kiedy tu jest, ile ma lat, na co chorowała itp... miałyśmy zapytać Jolę "następnym razem", "przy okazji" i tak mijały tygodnie.
W końcu zaczęłam coraz więcej czasu poświecać tej z pozoru niepozornej koteczce o magnetyzujących oczach, podsuwać jedzonko, przy okazji miziając, przekonywać, że kontakt z człowiekiem wcale nie jest taki straszny. Paradoksalnie, najwięcej pożytku jeśli chodzi o kontakty z ludźmi przyniosły jej pobyty w szpitaliku. Tam dbano o nią, dopieszczano, dostawała lepsze jedzonko, wolontariusze zaglądali, miziali, zajmowali się, martwili się, że taka biedniusia...
Chyba wtedy Kelly pomyślała sobie, że fajnie byłoby mieć człowieka na stałe, tylko swojego... zaczęła za tym bardzo tęsknić, widać to było po niej coraz wyraźniej. Zaczęła smutnieć, marnieć , traciła chęć do życia... Trafiła do szpitalika raz, drugi... Sis założyła jej wątek, o kici przeczytała Asia - "jerzykowa"...

A resztę już znacie :D

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 9:59
przez ruru
Jak miło czytać! :P :1luvu: :1luvu: :1luvu: :king: :kitty: :1luvu:

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 11:10
przez jerzykowka
Aniu, wspomnialam o tesknocie w odpowiedzi na pytanie czy Kelly teskni do Natalki... Ja sie zaczynam czuc winna, a przeciez podjelysmy decyzje, ze Natalka na pewno nie zostanie w schronie. Chociaz oczywiscie bardzo licze, ze znajdzie sie dla niej wspanialy domek.
Ale nie bede juz jojczyc.

Napisze Wam za to z kim kojazy sie Kellusia kiedy chodzi. Otoz bardzo przypomina Nelsona (tego z filmu o Pipi). Jest absolutnie niesamowita!

Jowitko, podeslij mi prosze, link do watku Lusi.

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 15:59
przez Bazyliszkowa
Jerzykowka, nie ma powodu, żebyś czuła się winna, nie mów tak nawet. Dałaś Kelly cudowny dom i to się liczy. Wiem, że gdybyś mogła to i Natalia zamieszkałaby u Ciebie. Ale jasne, że każdy z nas ma jakieś ograniczenia. Ja też, i dlatego nie mogę wziąć Natalii :cry:
Bardzo wierzę, że Natalia trafi na swojego kochającego człowieka, a schronisko będzie tylko złym wspomnieniem.
Mizianki dla Kelly :D

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 16:55
przez Kaprys2004
Bazyliszkowa pisze:Jerzykowka, nie ma powodu, żebyś czuła się winna, nie mów tak nawet. Dałaś Kelly cudowny dom i to się liczy. Wiem, że gdybyś mogła to i Natalia zamieszkałaby u Ciebie. Ale jasne, że każdy z nas ma jakieś ograniczenia. Ja też, i dlatego nie mogę wziąć Natalii :cry:
Bardzo wierzę, że Natalia trafi na swojego kochającego człowieka, a schronisko będzie tylko złym wspomnieniem.
Mizianki dla Kelly :D


Podpisuję się pod każdym absolutnie słowem całkowicie.

Przytoczę tu przepiękne motto z podpisu Trinity36 (mam nadzieję, że nie będzie miała pretensji): "Nie zmienimy świata adoptując jednego zwierzaka, ale dla niego, to przecież zmieni cały świat.. "

Jerzykowka, Ty zmieniłaś świat Kelly. Ktoś inny jest przeznaczony (WIERZĘ W TO!!!), by zmienić świat Natalii.

Ja z kolei mam wyrzuty sumienia, że za chwilę do moich dwóch domowników (bury i krówka) dołaczy trzeci, prześliczny, maleńki rudy, chodliwy rarytasik, a nie dorosły, wybiedzony, bury, kulawy, ślepy i chory.. Nie jestem wielkim człowiekiem jak niektórzy :cry:, pragnęłam tego małego, choć jeszcze go nie znam..
Na moje szczęście jest kiciakiem uratowanym z piwnicy przez Dobre Dusze i też kiedyś urośnie.. :wink: To takie moje osobiste "rozgrzeszenie"..

Trudno, jest w tym wszystkim tak wiele emocji, że musimy jakoś sobie tłumaczyć pewne rzeczy, bo inaczej droga do wariatkowa stoi otworem..

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 17:03
przez Zirael
oczywiście, że tak - inaczej ja na przykład, musiałabym się powiesić posiadając na stanie futerko nie dość, że wychuchane i niebieskie to jeszcze obrzydliwie zdrowe i z hodowli 8O

PostNapisane: Wto maja 27, 2008 20:51
przez Kaprys2004
Zirael pisze:oczywiście, że tak - inaczej ja na przykład, musiałabym się powiesić posiadając na stanie futerko nie dość, że wychuchane i niebieskie to jeszcze obrzydliwie zdrowe i z hodowli 8O


Jezus Maria że tak powiem :!: :!: :!:
To się w głowie nie mieści :wink: