Strona 1 z 5

Bardzo pilnie potrzebna rada , pomoc ...

PostNapisane: Czw maja 22, 2008 20:12
przez #klara
od jakiegoś czasu was czytam , choć nic dotąd nie pisałam ...

dwa miesiące temu odeszła moja piękna piętnastoletnia szylkretka, myślałam że już nie wezmę nowego kotka ale los postawił na mojej drodze mocno zabiedzonego kocurka ...
to jeden z kilkunastu kotów krecących się i dokarmianych przeze mnie i koleżanki ,w pobliżu mojego miejsca pracy, większość z tych kotów wyglada dobrze a ten jeden kocurek (największy, najgłośnijszy i najłagodnieszy) jest najbardziej dotknięty przez los i prawdopodobnie przez ludzi...
zabrałyśmy go z zakładu do lekarza z niegojąca się dziurą na grzbiecie wielkości pięciozłotówki w której zaczynała się już martwica, zwichniętą (prawdopodobnie w wyniku kopnięcia ) łapką i okropnym świrzbem w uszach i na skórze wokół głowy ma okropne rany na prawym uchu które z trudem się goją , z wybitymi dolnymi zębami, po badaniach okazało się że nie jest wykluczona tez białaczka (za tydzień drugi test) ...
jego wiek lekarz ocenia na cztery do siedmiu lat

Lekarz zajął się raną na grzbiecie (oczyścił, pozszywał ) wyposażył w masę leków do wcierania i łykania
póki co kocurek przebywa już drugi tydzień w siedzibie towarzystwa opieki nad zwierzętami ale pani która się nim zajmuje nalega by już go stamtąd zabrać i tu rodzi się poważny problem : dokąd ?
jeśli ktoś wie gdzie w okolicach szczecina można takiego kota przetrzymać byłabym wdzięczna za informację....

w pierwszej chwili przyszło mi do głowy że to ja mogłabym go zabrać choć czuję że po mojej kiciuni jeszcze jest za wcześnie na nowego futrzaka jednak poważnie to rozważam ale przyznam że bardzo boję się świerzbu , wiem że usznym nie można się zarazić ale on ma tez ten drugi rodzaj świerzbu skórnego no i o zawrót głowy przyprawiają mnie koszty leczenia , póki co kocurek nie jest wysterylizowany , choć był taki plan , jednak na razie jest za słaby na kolejny zabieg, był już szyty pod narkozą, po tygodniu gdy rozdrapał sobie szew musiał być ponownie na zabiegu, ma mocno obniżoną odporność ...
jednym słowem bieda....ech...

niestety u jednej z kotek w stadzie równiez zauważyłysmy że plackowato łysieje wokół łebka , jest smutna i mimo karmienia chudnie ...

poradżcie co robić ? jak leczyć koty które nie mieszkają w domu ? i jak to jest z tym świerzbem (skórnym) mozna się nim zarazić czy nie.... ???

przepraszam że tyle tego ale nie wiem co robić ...
joanna

PostNapisane: Czw maja 22, 2008 20:51
przez Mysza
jeśli to jest świerzbowiec drążący to można się zarazić jak się ma obniżoną odporność (np biorąc sterydy lub silne leki, antybiotyki)
ale łysienie w kształce koła idealnie pasuje do grzybicy, to nie grzyb aby?

grzyba się leczy długo, ale ogólnie bezproblemowo. Szczpionka + tabletki, tabletki, można je podawać do karmy. Zarazić się jest jeszcze trudniej i masa osób tu miała koty z grzybem i się nie zaraziła.

co do chętnych do wzięcia kota wymagającego długiego leczenia i kosztów.... to nie wiem gdzie znajdziesz takie miejsce. Tak by faktycznie go leczono.
A tak w ogóle to skoro już jest po zabiegu, jest w trakcie leczenia to jakie strszne koszty jeszcze będą do poniesienia?

PostNapisane: Czw maja 22, 2008 20:56
przez #klara
myślę że u kotki ze stada to jednak świerzb bo ona trzymała się najczęściej z tym leczonym kocurkiem a u niego to jest stwierdzone ,
ona łysiejie plackowato dookoła łebka ...

u kocurka koszty mogą być zwizane z niewykluczoną białaczką no i jeszcze kastracja , lekarz sugeruje też usunięcie do końca wybitych zębów (zostały tam jakieś korzonki które moga powodowac stany zapalne) ...

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 9:33
przez Miuti
Jeżeli ktoś tego kotka nie weźmie - on umrze.

Świerzbowcem drążącym, jeżeli już podjęto leczenie, nie powinnaś sięzarazić. Z grzybicą też nie jest tragicznie.
Sama miewalam już koty z tymi przypadłościami i nigdy nic mi się nie stało.

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 9:50
przez Kattys
Cała nasza rodzina złapała grzyba po leczeniu Pyzy i Menelka.
Ja miałam małe plamki, które zniknęły po kilku smarowaniach maścią.
Mama z kolei miała ogromne plamki, dużo ich było - ale również znikły dość szybko. Tylko Robert miał ich mniej, ale trzymały się dość długo.
Ogólnie nie jest to wielki problem.,

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 10:54
przez Miuti
A ja, gruboskórna, jakoś niczego nie łapię!

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 11:49
przez Prakseda
Klaro, zajmuję się dzikimi kotami od lat kilkunastu.
Leczyłam koty ze wszystkimi możliwymi chorobami, zaświerzbione, zarobaczone, z grzybem, itd.
NIGDY niczym się nie zaraziłam.

Tak naprawdę leczenie świerzbu nie jest takie straszne, to kwestia maści (smarowanie w rękawiczkach jednorazowych), zakraplanie np. Strongholdu lub zastrzyki. Zastrzyki na razie odpadają bo nie wolno ich robić kotom słabym i wyniszczonym (myślę o Ivermektynie).
Grzybicę, długofalowo ale też się leczy. Leki przeciwgrzybicze, nie są jakieś drogie specjalnie. np. cała duża butelka Fungidermu, kosztuje ok 20.

No i e nawet jak złapiesz jakimś cudem tego grzyba, to czym jest kilka plamek na skórze w porównaniu z możliwością ocalenie jakiegoś istnienia.

Z kastracją może pomoże Ci jakaś lokalna fundacja. Jest to zabieg juz na całe życie, więc warto.

Sądzę, że ten kot ma tylko Ciebie, i że bardzo na Twoją pomoc liczy.

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 11:57
przez Miuti
Coś mi się wydaje, Klaro, że ten kot może liczyć tylko na Ciebie.

W tle widzę śmierć.

Ja bym się tam nie wahała.

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 12:27
przez MaybeXX
Miuti pisze:Coś mi się wydaje, Klaro, że ten kot może liczyć tylko na Ciebie.

W tle widzę śmierć.

Ja bym się tam nie wahała.

Myślę,że serce Klary też to wie.

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 13:01
przez orchidka
Klara, a czy wet stwierdził, że to świerzb drążący? Dwa rodzaje świerzbowca na kocie to mało prawdopodobne się wydaje...

Niezależnie od tego gdzie kot się znajdzie - dobrze by było podać mu cos na podniesienie odporności np. betaglucan.

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 13:32
przez #klara
dziękuję wam za wsparcie ...
po niedzieli zabieram go do domu a dziś idę kupić jakieś posłanie (po mojej kici Rudej) wszystkiego się pozbyłam... kurczę on nawet nie ma imienia ...
boję się tego świerzbu jak jasny gwint, niestety on ma stwierdzone dwa rodzaje świerzbowca , boję sie tez o znajomych którzy mają małe dzieci i lubiły pomaltretować moją koteczkę , wypadałoby uprzedzić ich o tym paskudztwie ... nie wiem jak zareagują...może przestaną mnie odwiedzać ...
spać po nocach nie mogę , ciagle myślę o tym kocurku ...ech...

jak długo leczy się świerzbowca?

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 13:35
przez MaybeXX
pewnie zaraz ktoś napisze odnośnie świerzbowca.

Ja chcę tylko powiedzieć,że bardzo się cieszę z twojej decyzji.Będziesz miała prawdziwego przyjaciela.

PostNapisane: Pt maja 23, 2008 17:48
przez agiis-s
jeśli chodzi o koszty leczenia to się nie martw - na pewno możesz liczyć na wsparcie. Jeśli potrzebny ci dobry weterynarz w Szczecinie - daj znać

PostNapisane: Nie maja 25, 2008 9:48
przez #klara
powiedzcie (ci z was którzy mieli takie doświadczenia) jak wyglada organizacja życia w domu jest kot ze świerzbem drążącym?
kot ma obniżoną odpornośc więc leczy się oprnie...ech...
powiedzieć o tym gościom czy rodzinie którzy mogliby mnie odwiedzić?
mam znajomych z małymi dziecmi, moja mama jest cukrzykiem i ciągle ma jakieś infekcje ...
mam tylko jeden pokój i taki układ mieszkania że nie mogę zorganizować kącika tylko dla kota...

bywam niemal codziennie na basenie (robię kurs ratownika ) czy powinnam z tego zrezygnować ? jak się zabezpieczać przed tym pasożytem i po czym poznać że zaatakował (człowieka ) ...
pytań rodzi się co niemiara....

PostNapisane: Nie maja 25, 2008 21:37
przez #klara
poradżcie coś konkretnego...