Ja też czekam
! A na razie spieszę uprzejmie "donieść", że kociki sie dogadują. Zdarza sie im czasem małe starcie,ale...krew nie leci
Wiecej tylko futra luzem wala mi sie po pokojach
.Wczoraj tylko tak sie jakoś kicie zakotłowały, że mała aż zamiauczała
. Co prawda tylko przez chwilkę i nawet nie chciała zwiewać przed Bursztynem, ale zobaczyła (i usłyszała) to moja córa i tak się wystraszyła, że przez 15 minut ryczała jak bóbr
. Długo musiałam tłumaczyć,że nic sie nie stało, że już się bawią , że czasem tak jest - Kaja ryczała,że Bursztyn chciał zabić Niunię, aż się zanosiła
Na szczęście Niunia w tak zwanym międzyczasie zaczęła "polować" na Bursztynka i dziecko dopiero wtedy mi uwierzyło, że nie hodujemy w domu rudego mordercy
. A Motorynkę chyba przechrzcimy na Odkurzacza albo...Zmiotkę
! Tak wciąga jedzonko,że hej! Swoje, Bursztynka, MOJE
!!! Bursztyn swoją wołowinkę dostaje na blacie kuchennym, bo mała nie potrafi tam jeszcze wskoczyć
. Moje jedzonko stało na stole, przy stole stało krzesło, ludź się tylko na chwilę odwrócił i.. kota sie elegancko z talerza pożywiała
. A potem zwiała z plasterkiem ogórka (wcinała mi mizerię)...... Człowiek zapomniał potem o tym czworonożnym odkurzaczu i zostawił biszkopty na wierzchu - kota lubi także biszkopty
. Poza tym Niunia obudziła "dziecko" w Bursztynku - nigdy, NIGDY nie widziałam go,żeby tak długo, jak to teraz czyni, bawił sie jakąś zabaweczką. A teraz ... nosi ją w pyszczku, podrzuca, wariuje...
A ten widok, kiedy puchaty rudzielec myje czarną głowinkę...