DT u Poddasza&Mamuśki - Burasia lepiej :) - Nowa Czarna ;)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 16, 2008 21:32

Dziś Marcyś strasznie łobuzował. Skopał mi kurtkę i zamordował na moich oczach kawałek kocyka ;) qpalki w normie... miałam też wrażenie że węzły za uszami ciuteńke się zmniejszyły, ale to pewnie tylko moja wyobraźnia :( we wtorek podpytamy wetkę o włączenie może jeszcze innych leków do kuracji. dziś maluszek troszkę przy nas kichał. w zasdzie to kichnął raz ale całą serią mniejszych kichnięć... widział tez gości przez chwilkę bo Mamuś wyniosła go na rękach. Był bardzo spokojny ale i zaintrygowany tym, kto to przyszedł.

Zanabyłam już dla Marcysia Feliwaya. Będzie miał chłopak oazę spokoju i dobrego nastroju na koniec listopada jak wkład dojedzie 8)

Kandydaci na Domek byli. Byli nader cudownymi ludźmi. Ale niestety najprawdopodobniej przeprowadzą się w okolicę, która dla kotusiów bezpieczna nie będzie... :(

Kiedyś, po przeczytaniu kilku wątków o kotach wychodzących i ich różnych losach, doszłyśmy z Mamuśką do wniosku, że jeśli już jakiś kotuś przyzwyczaił się do życia w domu zamkniętym - będziemy mu dokładnie takiego domu zamkniętego szukać. Ilość zaginięć, potrąceń, podtruć, pogryzień, nagłych tragicznych zachorowań była dla nas zbyt wielka, żeby decydować się na przenoszenie kotusiów udomowionych do domków wychodzących. Za bardzo pokochałyśmy każdego z tych kotów, żeby ryzykować, że jego los będzie podobny :(

Kandydaci na Domek, byli fantastycznymi, dobrymi ludźmi. Pewnie dlatego nie przyszło im do głowy, że inni mogą tacy nie być :( a kotusie wędrując po okolicy mogą nie przypaść do gustu sąsiadom hodującym gołębie... (bo niestety będą tam) no i w pobliżu jest droga. Może nie jest super ruchliwa, ale jak już coś nią jedzie - to na złamanie karku :(

:cry:

no i dalej szukamy domków dla towarzystwa...

Cieszyła mnie dziś Lilunia, bo sama odważnie podeszła do Kandydatów na Domek. Uniosła dumnie ogonek do góry i poruszała się w zasięgu wyciągniętej ręki! Byłam pod wrażeniem, jaka się odważna zrobiła przez ostatnie tygodnie... Potem rozbrykała się z różową myszką. No i Mona zachwycała swoim pomrukiwaniem i prężeniem grzbieciku do głasków... :D

Najbardziej całym zajściem powinny być zainteresowane Maja i Mila, bo o nich toczyć się miała rozmowa, ale one okazały się najmniej zaangażowane w całe spotkanie. Mila spała na szczycie szafy, a Maja na lodówce i w nosie miały fakt, że ich losy się przez chwile miały ważyć.

Cykorka została tradycyjnie wymiziana przez Mnicha, który mnie odbierał od Mamuśki. Musze przyznać, że Cykorka też coraz bardziej otwarta się robi na "Dużych" :) Zobaczymy jak to we wtorek będzie po wizycie u wetki. Bo czeka nas wampirkowanie i badania kontrolne.

Misio we wtorek ma zaplanowaną z kolei kontrolę dziąsełek. I przez to odstawienie miękkiej karmy dziś już widać było, że jest dobrze. Nie widziałam nadżerek w kącikach pysia a waćpan dał sobie nawet dotknąć pysia po lewej stronie 8O byłam oniemiała z wrażenia :D

A... no i Fruzinkę dorwałam w kocim domku 8) Panna przychrapnęła tam niczego nie podejrzewając ;) Wykorzystałam ten fakt i porcja głaskania została pannie dostraczona. Potem dziewczyna wyszła i przeniosła się do mnie i do Mamuśki do dużego pokoju, wkitrała się na kocyk koło Hopci i przyglądała mi się :D pewnie próbuje mnie rozszyfrować tak samo jak ja ją ;)

Buranio był jak zawsze rozbrajający. Zmusza mnie za każdym razem bym padała przed nim na kolana i czołgała się za nim na długości całego dywaniku ;) bo on lubi głaskanie, ale uwielbia też się przemieszczać podczas mizianek. mam niezły aerobik przy nim ;)

Hopcia zachwyciła Kandydatów. Podobno ich poprzednia koteczka była bardzo podobna do Hopci. A ja bardzo liczyłam na to, że uda mi się właśnie tych Dużych przekonać na Hopcię i Milę, bo charakterkami bardzo są do siebie podobne. Hopcia była przy nas cały czas. Usadowiła się po drugiej stronie pokoju i przysłuchiwała się przysypiając naszym kocim opowieściom.

Pysio nie ujawnił swojej obecności przed Kandydatami, za to później dał mi się wymiziać we wszystkie strony. Strasznie był rozespany :D

Kubuś na dowidzenia oczywiście postanowił się kolejny raz oddać Kandydatom do adopcji. W czasie spotkania pod koniec już zaczął kombinować jak tu zwrócić więcej uwagi na siebie. Wyciągnął legowisko z zabawkami na środek pokoju i ganiał z jednego kąta w drugi tarmosząc koci kocyk. Teraz ma szlaban na oglądanie dobranocek. Może to go czegoś nauczy :twisted:

No... a Marusia kolejny dzień spokojna i rozmruczana i bez oznak kaszelku. Capivit działa :) Przy okazji Pan Malutki i Roxi załapują się na puste kapsułki. Uwielbiają wyciskać z nich ostatnie kropelki i dziamgać pysiami podczas rozgryzania tych resztek kapsułek.

Moja prywatna Roxi wciąż kicha, ale rzadziej. we wtorek odbierzemy wyniki wymazu i zobaczymy co się Pannie wykluło i czy to oby nie był pieprz z kanapek ;)
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lis 17, 2008 14:26

Poddasze super sie czyta Twoje opowieści o koteczkach :D

super, ze Marcysiowa qka sie unormowała :D oby tak dalej, duuuużo zdrówka dla przystojnego kawalera :D
Obrazek*Obrazek*Obrazek*Obrazek

Jeśli nie odbieram, to postaram się jak najszybciej oddzwonić - 695-817-051
Wyprzedaż przeprowadzkowa - viewtopic.php?f=27&t=110041 - ZAPRASZAM!

milenap

 
Posty: 12493
Od: Czw mar 06, 2008 12:35
Lokalizacja: słupsk

Post » Pon lis 17, 2008 14:54

Poddasze dziękować :D

Kawaler Marcyś dziś nadal w dobrym nastroju. Kuwetkowanie póki co odchodzi cudnie :D jutro konsultacja bezmarcysiowa a w czwartek wizyta i badanie krwi.

Marusia dziś zaprotestowała przeciwko mojemu powrotowi do pracy po mini urlopie... zaniosła się kaszelkiem... po pracy pędzę do domowego kocińca i będzie podawany Capivit.

Pan Malutki i Roxi ze soickim spokojem przyjęli powrót do normalności i 9 godzinnej sjesty bez ludziów. Scanomune podane całej trójce (Marusi też)w miękkim jedzonku. Pan Malutki uznaje już chyba za mój prywatny obowiązek podawania im codziennie tej porcji miękkiego żarełka do proszków. Patrzył na mnie jakiś czas temu przez jeden caluśki dzień jak na kosmitę, jak się okazało, że robimy 1 dzień przerwy w podnoszeniu odporności. Dziś rano rytuał pyszczenia na Poddasze, prób włamu do szafki i na blat w celu oblizania resztek sosiku z łyżeczki został już odbębniony ze skutkiem.

Były dwa pytania o Monę... jeden domek odpadł w przedbiegach po przekazaniu mi pełnego obrazu całkowitego braku wyobraźni, a drugi zignorował całą moją wstępną litanię pytań... jakoś mi się sprawdza to przepytywanie domków. Ci którzy nie mieli czasu odpisać, nie należeli jak się potem okazywało do domatorów i wszędzie było ich pełno tylko nie w domu ze zwierzakiem. zastanawiało mnie to zawsze po co komuś takiemu kot. nie lepiej kupić paprotkę albo jeszcze lepiej kaktusa i gadać do roślinki?
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lis 17, 2008 15:06

Poddasze pisze:Poddasze dziękować :D

Kawaler Marcyś dziś nadal w dobrym nastroju. Kuwetkowanie póki co odchodzi cudnie :D jutro konsultacja bezmarcysiowa a w czwartek wizyta i badanie krwi.

Marusia dziś zaprotestowała przeciwko mojemu powrotowi do pracy po mini urlopie... zaniosła się kaszelkiem... po pracy pędzę do domowego kocińca i będzie podawany Capivit.

Pan Malutki i Roxi ze soickim spokojem przyjęli powrót do normalności i 9 godzinnej sjesty bez ludziów. Scanomune podane całej trójce (Marusi też)w miękkim jedzonku. Pan Malutki uznaje już chyba za mój prywatny obowiązek podawania im codziennie tej porcji miękkiego żarełka do proszków. Patrzył na mnie jakiś czas temu przez jeden caluśki dzień jak na kosmitę, jak się okazało, że robimy 1 dzień przerwy w podnoszeniu odporności. Dziś rano rytuał pyszczenia na Poddasze, prób włamu do szafki i na blat w celu oblizania resztek sosiku z łyżeczki został już odbębniony ze skutkiem.

Były dwa pytania o Monę... jeden domek odpadł w przedbiegach po przekazaniu mi pełnego obrazu całkowitego braku wyobraźni, a drugi zignorował całą moją wstępną litanię pytań... jakoś mi się sprawdza to przepytywanie domków. Ci którzy nie mieli czasu odpisać, nie należeli jak się potem okazywało do domatorów i wszędzie było ich pełno tylko nie w domu ze zwierzakiem. zastanawiało mnie to zawsze po co komuś takiemu kot. nie lepiej kupić paprotkę albo jeszcze lepiej kaktusa i gadać do roślinki?

Bardzo dobrze to ujęłaś o teym kaktusie czy paprotce. jestem też tego zdania.Ze niektórym to trzeba najpierw dac kwiatek na sprawdzenie

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro lis 19, 2008 12:30

Wczoraj był ciężki dzień...

Podpytywałam o Groprinosin. Wetka uważa, że jak Marcyś dostaje już Interferon to póki co nie ma potrzeby podawania mu kolejnego leku. Ale jutro będziemy już osobiście z Marcysiem w roli głównej i może wetka coś jeszcze zaleci po tym, jak zobaczy pacjenta po dwóch tygodniach od ostatniej wizyty. Marcyś ogólnie miał wczoraj kapitalny nastrój. Brykał jak maleńtasek :D No i strasznie mu się poduchy i kołderki podobają. Przez pierwszy tydzień leżał tylko na gołym parapecie , na gołym segregatorze, na pustej szafce. Unikał kocyków, wszystkiego co miękkie. Na kanapę się jedynie załatwiał ;) Teraz chrapie na piernatach, uwielbia kocyki i skacze po nich jak dzieciak na sprężynkach :D strasznie mu się podoba. Dostał też turkusową myszkę od Mamuśki (poza tuzinem piłeczek i większych i mniejszych innych myszek) i coś mi się zdaje że awansowała w Marcysiowych oczach wczoraj na miejsce pierwsze wśród zabawek.

Kto wie? Może zabawa leczy? Może to całe beztroskie szaleństwo też pomoże? A jeśli nie, to przynajmniej Marcyś przeżywa teraz drugie dzieciństwo i staramy się, żeby je zapamiętał na jak najdłużej i cieszył się nim póki ma siły i póki nic nie boli.

Misio ma coraz ładniejsze dziąsła. Nie są jeszcze w normie, ale cały czas widać drobne poprawy. Tak więc oficjalnie odstawiliśmy miękką karmę. Misio dostanie za to weterynaryjną dental, bo póki co wcina Oral Royala z zapałem godnym pozazdroszczenia. Dentala włączymy, żeby wspomóc to, co teraz tak ładnie się zapowiada na powrót do jakiejś normalności dziąsełkowej.

Kotuś bardzo przeżywa każde wyjście z domu, ale coraz szybciej wraca też do siebie po powrocie z lecznicy. Byłam u Mamuśki u Misia jakieś 2 godzinki po wszystkim i nasz przystojniak już był całuśny w kuchni. 8)

Cykorka też bardzo przeżywała wyprawę. Na tą wyprawę już dotarłam na czas. Bardzo ziajała pyszczkiem w drodze, ale już u Pani doktor było spokojnie. Zrobiła kupkę pod siebie, ale badanie krwi zniosła bardzo dzielnie. Nie wydawała się już wtedy tak przerażona jak poprzednim razem (2 miesiące temu).

I całe szczęście, że powtórzyliśmy to badanie. Powodem był uprzednio dość wysoki poziom leukocytów. Wówczas podciągaliśmy to jeszcze pod stres. Tym razem już był na tyle wysoki, że sters zaczyna być naciąganą teorią.

Morfologia
- Leukocyty 27,20 min 6,0 max 15,5
- Erytrocyty 10,96 " 5,5 " 10,0
- Hemoglobina 9,38 " 6,21 " 9,31
- Hematokryt 0,50 " 0,30 " 0,45
- MCV 46 " 39 " 55
- MCHC 19,7 " 18,6 " 22,3
- Płytki krwi 712 " 300 " 800

Obraz krwinek białych
- Kwasochłonne 4% 2 12
- Segmentowane 71% 35 75
- Limfocyty 25% 20 55

Obraz krwinek czerwonych
Bez zmian

Oznaczenia biochemiczne
- AspAT 25 6 44
- AIAT 50 20 107
- ALP 33 23 107
- Glukoza 210 100 130
- Kreatynina 1,3 1 1,8
- Mocznik 43 25 70
- Białko całkowite 82 60 80

Martwi nas leukocytoza bo brak jest jakichkolwiek objawów. Cukier też bardzo wysoki, ale w jego przypadku wetka uważa, że to może być jeszcze stres. Jeśli Glukoza skoczy do 280 -300 to będziemy robić dokładne pomiary glukometrem, ale na razie skupiamy się na leukocytach.

Panna została skierowana na USG. Zobaczymy kiedy uda nam się dostać. Ponieważ Cykorka jest wyjątkowo przerażona wyjściem z domu - będziemy mieli cięzki orzech do zgryzienia. Na razie Mnichu został wstępnie zaangażowany z samochodem, wybieramy najbliższą lecznicę poleconą przez naszą wetkę i zobaczymy kiedy będzie pierwszy wolny termin.

Wczoraj Cyki dostała też drugą porcję Orungalu, bo wciąż boimy się, że grzybica nie dała za wygraną.

A ponieważ Orungal najlepiej wchodzi z sosikiem, panna dostała trzy miękkie kawałki i sporo sosiku do leku. Pięknie wszamała. Reszta puszki została cichcem rozprowadzona między Monę, Lilu, Maję i Milę, bo akurat załapały się blisko pokoiku, w którym Cykorka dostawała swój lek :) Najwięcej i najszybciej pochłonęły czarne bliźniaczki MM;)

Reszta stada w normie. U Mojej Roxi jeszcze nic się nie wyhodowało. Liczymy na piekną acz niegroźną plantację kawy, pieprzu i kurzu (oby nie okazało się że coś tam się przyczłapało poważnego) bo tylko to obstawiam jako potencjalne używki kocie na blacie kuchennym...

Aha... no i wytuliłam Burania bo specjalnie do mnie przybiega na powitanie i na pożegnanie 8) Fruzinek był zrelaksowany, a że Poddasze było wczoraj pochłonięte całą masą wiadomości i zmartwień, nie dało rady wymiziać koleżanki, ale obiecałyśmy sobie nadrobienie zaległości w czwartek, jak znowu przyjadę. Hopcia miała troszkę gorsze oczęta wczoraj, ale nie jakoś dramatycznie. lekko zaróżowione okolice. Zobaczymy czy minie do czwartku. Póki co nie panikujemy, bo u Hopci drobne zatarcia się pojawiają regularnie, ale nie prowadzą do niczego poważnego. Byliśmy już na przestrzeni ostatnich miesięcy kilka razy. Nigdy nie było powodu do paniki, ale i tak będziemy się przyglądać bacznie.

A Pysio, jak to Pysio - pełne zaangażowanie w żebranie :wink: Waćpan załapał się na moją śniadanio-obiado-kolację, ale że pachniało zieleniną - poddał się dość szybko.

No i widziałam, że kolejna trawka kiełkuje u Mamuśki w kuchni. Poprzednia została już zmęczona przez kocie towarzystwo. Pasty na kłaczki olewają równo... nie pozostało nic innego. Dzięki temu i moje kociste się załapały na rezerwową trawkę, którą dziś wieczorem będę pieczołowicie podlewać.
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 19, 2008 12:54

Świetnie, ze Marcyś ma taki dobry humor :D tak trzymaj dzielny kotku i walcz z choróbskiem! :D

Cykorka rzeczywiście ma wysokie te leukocyty :? ale dobrze, ze wszystko pod kontrolą, badania w porę, na pewno wyjaśni i panienka musi mieć ksiażkowe wyniki! :ok:

trawka...ja, z uporem maniaka sieję moim gadom trawkę w dużej doniczce...jak wyrośnie, to dwa dni jest fajnie, potem nastepuje wykopywanie całej zawartości doniczki...i roznoszenie po domu tego, co sie wykopie :twisted: dzis znów muszę świezą zasiać :roll:
Obrazek*Obrazek*Obrazek*Obrazek

Jeśli nie odbieram, to postaram się jak najszybciej oddzwonić - 695-817-051
Wyprzedaż przeprowadzkowa - viewtopic.php?f=27&t=110041 - ZAPRASZAM!

milenap

 
Posty: 12493
Od: Czw mar 06, 2008 12:35
Lokalizacja: słupsk

Post » Śro lis 19, 2008 15:04

milenap pisze:ja, z uporem maniaka sieję moim gadom trawkę w dużej doniczce...jak wyrośnie, to dwa dni jest fajnie, potem nastepuje wykopywanie całej zawartości doniczki...i roznoszenie po domu tego, co sie wykopie :twisted:


:D

bo najwieksza radocha jak się upaćka całe kocio w ziemi. Moje z kolei uwielbiają wąchać doniczki tuż po podlaniu kwiatków. i patrzą jak zaczarowane jak woda znika... ;)

Maja, Mila i Miluś (obecnie w DS jako Karmelek) jak były malusie to wpychały się we trójkę do jednej doniczki i spały na "prawdziwej" ziemi :D Potem było rozkopywanie aż w końcu doszły do wniosku, że nie ma sensu się dalej wygłupiać. Chyba pomógł fakt, że reszta kotów patrzyła na te zachowania jak na kompletne szaleństwo ;)
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 19, 2008 15:17

No to zazdroszcze, bo u mnie ten proceder rozpoczęła Melka i reszta uznała to za świetną zabawe :evil:

doniczka z trawką jest już jedyną roślinka w domu, reszta dawno zmasakrowana :roll:

ale to prawda, jak się takie futro całe upaćka w tej ziemii, to jakie szczęśliwe potem... :lol: pamiętam, jak wróciłam kiedyś z pracy, cała kuchnia w ziemi, a na środku spała szczęśliwa Melania :roll: i jak tu cos powiedzieć? :twisted: :wink:
Obrazek*Obrazek*Obrazek*Obrazek

Jeśli nie odbieram, to postaram się jak najszybciej oddzwonić - 695-817-051
Wyprzedaż przeprowadzkowa - viewtopic.php?f=27&t=110041 - ZAPRASZAM!

milenap

 
Posty: 12493
Od: Czw mar 06, 2008 12:35
Lokalizacja: słupsk

Post » Śro lis 19, 2008 19:44

Marcyś wymiotował teraz popołudniu 2 razy suchą karmą :cry:

Gdyby nie miał białaczki pewnie spokojnie obserwowałabym do jutra. A tak jestem już przerażona. Boję się potwornie czy to nie jest początek czegoś bardzo złego...

Póki co nastrój kotuś ma wciąz bardzo dobry. Pcha się na kolana, szaleje z piłeczkami... jest aktywny, ciekawski, nawet wtarmosił na parapet jedną z piłeczek i wygląda razem z nią przez okno, bo światełka mu się podobają na ulicy...
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 20, 2008 9:37

Marcyś wczoraj wymiotował jeszcze raz - tylko chrupkami. Mamuśka mówi, że trochę jakby żółtawy płyn był do tego. Miękka karma zostaje w brzuszku, tylko chrupki wylatują :( Kupalki w normie. Nastórj zabawowy, zrelaksowany.

Czy ktoś ma jakieś pomysły co to może być?

Ja wiem, że dziś wetka pewnie na wizycie kontrolnej wszystko powie i pewnie z badań krwi które dziś będą robione też coś wyjdzie, ale ja nie wytrzymam do wieczora... boję się czy białaczka nie przybiera na sile :cry:
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 20, 2008 9:42

U mnie tak Kubuś wymiotuje czas od czasu chrupkami . Zazwyczaj wtedy jak zbierają mu sie klaczki

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Czw lis 20, 2008 9:48

też o tym myślałam, będziemy pytać o trawkę i pastę na kłaczki.

Ja przez to, że mam świadomość, że to białaczka - wszystko podczepiam pod możliwe komplikacje białaczkowe. Ale naczytałam się, że przy białaczce trzeba reagować na wszystko, bo nigdy nic nie wiadomo a przy minimalnej odporności... heh... do zawału mnie kocisty doprowadzi... :roll:
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 20, 2008 20:16

Witaj, Poddasze :P
No i witam wszystkich, którzy śledzą ten wątek.
Poddasze, wielki szacun dla Ciebie i Twojej Mamy za codzienną walkę o życie kotów. To banał pewnie, ale właśnie czytając o takich Ludziach, jak Wy, przekonuję się, że wciąż jeszcze całkiem szczerze mogłabym podpisać się pod stwierdzeniem "Lubię ludzi".
Co u Cykorki?
Wiesz, ona wygląda zupełnie jak kociak, którego nam podrzucono 2,5 tygodnia temu. Pewnie właśnie tak by wyglądał jako dorosła kotka. Niestety, nie dane jej było dorosnąć - zmarła na panleukopenię :(. Miała postać podostrą, zdiagnozowaną post mortem głównie na podstawie tego, że moja starsza kota też się pochorowała . Tyle tylko, że starsza jest szczepiona bardzo solidnie i dzięki temu bardzo lekko pokonała choróbsko.
No i teraz jesteśmy w żałobie. Mój TŻ odgraża się, że nie chce już żadnych zwierząt więcej, bo zwierzęta umierają i się potem cierpi. A ja czuję się osierocona potwornie i marzę o drugim kocie - tym razem już świadomie przygarniętym. Tyle, że sytuacja z maleństwem po pierwsze uczyniła z nas dom "zadżumiony", po drugie pozwoliła mi się przekonać, że moja starsza kota to potworny agresor (musiałam ją od maleńkiej separować, bo przypuszczała atak, jakby to była ofiara do schrupania, a nie przedstawiciel własnego gatunku). No i po trzecie TŻ okopał się na stanowisku i snuje czarne wizje, że nowy kot albo też umrze na jakieś choróbsko, albo straci oko w walce z naszą kotą.
A ja na fali osierocenia zaczęłam poczytywać miau-forum no i trafiłam na opowieść o Cykorce. Która wygląda tak samo, jak nasze maleństwo. No więc trzymam kciuki za nią z całej siły, pisz proszę, jak się miewa.
No i może pogłaszcz ją ode mnie po białej stopce, dobrze?

Rózia

 
Posty: 173
Od: Czw lis 13, 2008 12:02

Post » Pt lis 21, 2008 10:45

Witaj Róziu u kocistych Mamuśki :D

Wczoraj byłam u kociego towarzystwa i spieszę donieść, że Cykorka została bardzo dokładnie wymiziana. Nawet Mamie dała się pogłaskać, co oznacza, że kocinka zaczęła chyba rozumieć, że krzywdy nikt nie chce i nie będzie jej robić, że za każdym razem wraca na swój ukochany kocyk (a w zasadzie na sweter który służy jako poszewka dla podusi). Maleńka spędza sporo czasu z innymi kocistymi w dużym pokoju, często z Kubusiem, psem mamy, na kanapie. Ale jak widzi zamieszanie i jak ktoś się chce do niej zbliżyć wtedy przekomicznie tupta na swoich maleńkich nóżkach do bezpiecznego kociego pokoju na swoją podusię.

Wczoraj przesiedziała spotkanie ze mną w kartonie, ale podczas mizianek mruczała i nie wyglądała na kota, który się strasznie boi czy jest na cokolwiek zły. Obstawiam, że wybrała karton, bo jest lepszym punktem obserwacyjnym no i fajny jest, bo nowy 8) A pod koniec mojej wizyty panna leżała w swoim ulubionym kąciku w szafce na podusi i dała się pierwszy raz wymiziać mamie właśnie bez prychania :D

USG mamy zaplanowane na najbliższą środę - 26.11. Jest już uzgodniony transport z Mnichem więc panna będzie miała maksymalny komfort jaki nam się udało załatwić.

Marcyś był wczoraj u wetki na konsultacji :) i HURRRRAAAAA!!!!!! :D Wyniki są ogólnie lepsze. Wymioty były spowodowane najprawdopodobniej tym, że kotuś chrupaski połykał zamiast przegryzać. Absolutnie mamy niczego dodatkowego nie podawać, ani pasty na kłaczki ani trawki. Jedyne co, to możemy rozkruszać mu chrupki na mniejsze lub dolewać wody tak, by kiciuś miał miękkie jedzenie, które łatwiej wchodzi. Węzły chłonne wciąż powiększone, ale bez paniki. Wetka na lekkie pokichiwanie i lekko łzawiące oczka zaleciła póki co zwykły ludzki Rutinoskorbin. Po jednej pastylce dziennie. Niuniek ślicznie zjada razem z jedzeniem bez konieczności rozkruszania leku. Lakcid wciąż podajemy.

Wetka mówi, że przy tak podnoszonej odporności (interferonem i Omegą) kotuś jest wystarczająco wzmacniany. potrzebuje jedynie więcej czasu, bo wiadomo... żył w świecie śmietniskowym, był okaleczony, wychudzony, wyziębiony, ogólnie bardzo wyniszczony. Teraz trzeba dać mu trochę czasu, by doszedł do siebie również o własnych siłach. Póki co nie zmieniamy też Omegi. Odnośnie Beta glukanu - wetka ma opory. Mówi że przy podawaniu bywają problemy z dawkowaniem. Można podać za dużo lub za mało. Żadna z opcji nie jest dobra na dłuższą metę. Dlatego wybiera dla nas leki wzmacniające odporność, które mają bardzo jasne dawkowanie i łatwe do aplikacji.

A teraz wyniki:
27.10:-----------------------------------------------20.11:
leukocyty - 19,20 G/l (przy max 15,5)-------------wyższe 21,30 G/l :(
krwinki białe kwasochłonne - 1% (przy min. 2)-----------w normie (4%) :D
AspAT - 62 U/l (przy max 44)-----------------------w normie :D
glukoza - 64 mg/dl (przy min. 100)-----------------wyższe 70 mg/dl :)
kreatynina - 0,8 mg/dl (przy min. 1)------------------w normie :D
białko całkowite - 88 g/l (przy max 80)-----------------w normie :D

Jedyne co mnie martwi to oprócz rosnących leukocytów (wetka obstawia, że interferon może powodować wahania tego wskaźnika), spadająca hemoglobina. Słyszałam, że to bardzo ważny wskaźnik przy białaczce.
W październiku było 7,10 mmol/l (przy min. 6,21) a teraz jest 6,64... o to wetki zapomniałam dopytać, bo skupiliśmy się na porównaniu tych, które było wahnięte na początku i na tych co są teraz... ale dopytam jeszcze w przyszłym tygodniu.

Póki co mamy od dziś kolejny tydzień przerwy z interferonem. Podajemy Omegę, Lakcid, chrupki i miękkie Intestinala i rutinoscorbin. I obserwujemy bacznie. W zależności od stanu kiciusia, od objawów i samopoczucia będziemy interweniować. Jeśli stan się nie zmieni to kolejna wizyta jest zaplanowana na za 2 miesiące - czyli pod koniec stycznia. Wtedy zrobimy kolejne badania krwi oraz badania ILOŚCIOWE na białaczkę w jednym laboratorium w Niemczech. Żałuję, że nie zrobiliśmy na początku, ale to też nam da obraz na jakim etapie ewentualnej choroby jest Marcysio.

Mona i Buranio wczoraj byli zagłaskiwani przeze mnie :twisted: strasznie tulaśna para :D Buranio przybiega na dźwięk mojego głosu... miziak, ale mamie głaskać się dał tylko raz. Mona z kolei daje się już spokojnie brać na ręce i przytula jeszcze nieśmiało pysio do ramienia :D

U Hopci znowu gorsze oczęta. Póki co obserwujemy, ale jak się nic nie zmieni to albo w przyszły wtorek albo w weekend idziemy do wetki na wymaz z oczu i zobaczymy, czy to coś jest wirusowe/bakteryjne, czy to tylko chwilowa niemoc, czy jednak coś, co się utrzymuje i da się jakoś leczyć.

Fruzinka nie chciała się miziać, ale też czasu było znowu za mało i pannie wcale się spać nie chciało a biegającej Fruzinki nie daje mi się upolować na głaski. W weekend kolejne podejście. Będę wtedy na kilka godzin, to się wyrobię z mizianiem panny. Wczoraj Fruzia wskoczyła sobie na szafę z jakąś zabawką i tam nią chrobotała :D szukała też wszędzie możliwych zajączków. Ogólnie nastrój bardzo zabawowy i rozbrykany 8)

Mila rozmiziała się u mamy. Panna ma niesamowity sposób patrzenia w oczy. Jak się zdobędzie kocie zaufanie, to potem nagle otwiera się przed człowiekiem niezwykły koci świat... uwielbiam to spojrzenie, takie pełne ciepła, spokoju, zaufania... cudna :) Maja z kolei rozmiziała się pod moimi głaskami na lodówce. Ma tam zrobione legowisko do chrapania i strasznie jej się tam spodobało. Dziewczyna wręcz zwijała i rozwijała się w precelki żeby tylko każdy koniuszek futerka był właściwie wygłaskany :) Coraz chętniej mruczy i zaczyna chyba nawiązywać więź z człowiekiem. Wcześniej byliśmy dla niej ciut jak powietrze ;)

Pysio spał w najlepsze jak przyszłam, więc tylko pogłaskałam po brzuszku i kotuś natychmiast zaczął mruczeć. Potem przytrzymał sobie moją rękę łapkami i wtulił się w nią. Straszny śpioch był z niego wczoraj.

Lilunia za to maszerowała sobie po pokoju i szukała którą by tu myszkę zmasakrować ;) Ale rzecz jasna też było głaskanie i czułe słówka. Zdecydowanie więcej zaufania ma do mojej mamy. Przychodzi jej na kolana, przymila się nieustannie. Lubi spać na nogach :)

A Misiaczek wczoraj miał super humor :D Leżał razem z Hopcią na stole na ulubionym, wełnianym kocu. Waćpan szaleje za nim, a że ja wierzę w jego magiczne moce uzdrawiające, to Misio ma wielkie szanse przy tej ilości snu na tym kocyku, odmłodnieć solidnie ;) No i ponieważ wczoraj była taka wichura wieczorem, to Misio się trzymał bliżej innych kocistych. Obok akurat leżała Hopcia i uznała, że Misia trzeba troszeczkę dopieścić i zaczęła pucować mu pysia... nawet nie wiecie jak słodko to wyglądało... i jak Misiowi się to podobało... nawet dawał boczki pysia do umycia. I zaczynam dostrzegać, że kotusia dziąsła muszą już znacznie mniej boleć, bo coraz łatwiej go pogłaskać w rejonach "zagrożonych".

Marusia z kolei wczoraj znowu trochę pokasływała, jak już wróciłam do domu. Panna dostaje teraz Capivit co drugi dzień. Wciąż obserwuję dziewczynę i chyba kontrolnie przejdziemy się do wetki przy okazji kontroli u Roxany po jej leczeniu. U Roxi bowiem wyhodowali coś mało fajnego w wymazie z noska i niunia ma przepisany już lek w zawiesinie. Po leczeniu wracamy na kontrolę.

Marusinek chętnie się przytula i bawi. Ostatnio ugniata seryjne baranki na kocu jak już idę spać. Dziś ją solidnie wytulę, bo coś widzę, że te wichury i gorsza pogoda za oknem też na nią paskudnie działa i widać że potrzebuje człowieka wtedy bardziej niż zwykle. Pan Malutki i Roxi też. Tak więc dzisiejszy wieczór jest dla nich :)
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 22, 2008 8:05

Dziękuję za miłe powitanie :)
Cieszę się, że u Cykorki wszystko dobrze i że Marcyś ma się lepiej - jesteście bardzo dzielni!
U nas kolejne trzęsienie ziemi - wczoraj znów ktoś podrzucił nam kociaka, no nie mam słów na tych ludzi :x
Kotka dzika, po godzinie turlania się pod tujami z wędzonym łososiem w garści w końcu ją złapałam. Ma ok. 1,5 miesiąca, dlatego mało prawdopodobne wydaje mi się, że przybłąkała się sama. Wet nie chciał jej podać surowicy na pp, więc trzymając ją u siebie narażam ją na choróbsko. Z drugiej strony nie mam sumienia jej zostawić na śniegu :? Została odpchlona (oj, było to potrzebne!) i od dziś zaczęła odrobaczenie (dostałam 3 porcje na 3 kolejne dni). Wet stwierdził początek kk, ale powiedział, że na tym etapie nie wchodzi się z lekami. Mam się zgłosić, jakby się pogorszyło. Wiem, że powinnam o to pytać w innym wątku, ale skoro się już tu rozpisuję, to spytam - czy ktoś mógłby jeszcze coś doradzić, żeby pomóc jej przetrwać? Acha, trzymam ją w zamkniętym pomieszczeniu, do którego poprzedni maluszek nie wchodził - mamy coś na kształt kwarantanny, możliwie z dala od zarazków.
Jeszcze raz przepraszam, że się wcinam w Wasz wątek :oops:

Rózia

 
Posty: 173
Od: Czw lis 13, 2008 12:02

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510 i 481 gości