Dziś Marcyś strasznie łobuzował. Skopał mi kurtkę i zamordował na moich oczach kawałek kocyka qpalki w normie... miałam też wrażenie że węzły za uszami ciuteńke się zmniejszyły, ale to pewnie tylko moja wyobraźnia we wtorek podpytamy wetkę o włączenie może jeszcze innych leków do kuracji. dziś maluszek troszkę przy nas kichał. w zasdzie to kichnął raz ale całą serią mniejszych kichnięć... widział tez gości przez chwilkę bo Mamuś wyniosła go na rękach. Był bardzo spokojny ale i zaintrygowany tym, kto to przyszedł.
Zanabyłam już dla Marcysia Feliwaya. Będzie miał chłopak oazę spokoju i dobrego nastroju na koniec listopada jak wkład dojedzie
Kandydaci na Domek byli. Byli nader cudownymi ludźmi. Ale niestety najprawdopodobniej przeprowadzą się w okolicę, która dla kotusiów bezpieczna nie będzie...
Kiedyś, po przeczytaniu kilku wątków o kotach wychodzących i ich różnych losach, doszłyśmy z Mamuśką do wniosku, że jeśli już jakiś kotuś przyzwyczaił się do życia w domu zamkniętym - będziemy mu dokładnie takiego domu zamkniętego szukać. Ilość zaginięć, potrąceń, podtruć, pogryzień, nagłych tragicznych zachorowań była dla nas zbyt wielka, żeby decydować się na przenoszenie kotusiów udomowionych do domków wychodzących. Za bardzo pokochałyśmy każdego z tych kotów, żeby ryzykować, że jego los będzie podobny
Kandydaci na Domek, byli fantastycznymi, dobrymi ludźmi. Pewnie dlatego nie przyszło im do głowy, że inni mogą tacy nie być a kotusie wędrując po okolicy mogą nie przypaść do gustu sąsiadom hodującym gołębie... (bo niestety będą tam) no i w pobliżu jest droga. Może nie jest super ruchliwa, ale jak już coś nią jedzie - to na złamanie karku
no i dalej szukamy domków dla towarzystwa...
Cieszyła mnie dziś Lilunia, bo sama odważnie podeszła do Kandydatów na Domek. Uniosła dumnie ogonek do góry i poruszała się w zasięgu wyciągniętej ręki! Byłam pod wrażeniem, jaka się odważna zrobiła przez ostatnie tygodnie... Potem rozbrykała się z różową myszką. No i Mona zachwycała swoim pomrukiwaniem i prężeniem grzbieciku do głasków...
Najbardziej całym zajściem powinny być zainteresowane Maja i Mila, bo o nich toczyć się miała rozmowa, ale one okazały się najmniej zaangażowane w całe spotkanie. Mila spała na szczycie szafy, a Maja na lodówce i w nosie miały fakt, że ich losy się przez chwile miały ważyć.
Cykorka została tradycyjnie wymiziana przez Mnicha, który mnie odbierał od Mamuśki. Musze przyznać, że Cykorka też coraz bardziej otwarta się robi na "Dużych" Zobaczymy jak to we wtorek będzie po wizycie u wetki. Bo czeka nas wampirkowanie i badania kontrolne.
Misio we wtorek ma zaplanowaną z kolei kontrolę dziąsełek. I przez to odstawienie miękkiej karmy dziś już widać było, że jest dobrze. Nie widziałam nadżerek w kącikach pysia a waćpan dał sobie nawet dotknąć pysia po lewej stronie byłam oniemiała z wrażenia
A... no i Fruzinkę dorwałam w kocim domku Panna przychrapnęła tam niczego nie podejrzewając Wykorzystałam ten fakt i porcja głaskania została pannie dostraczona. Potem dziewczyna wyszła i przeniosła się do mnie i do Mamuśki do dużego pokoju, wkitrała się na kocyk koło Hopci i przyglądała mi się pewnie próbuje mnie rozszyfrować tak samo jak ja ją
Buranio był jak zawsze rozbrajający. Zmusza mnie za każdym razem bym padała przed nim na kolana i czołgała się za nim na długości całego dywaniku bo on lubi głaskanie, ale uwielbia też się przemieszczać podczas mizianek. mam niezły aerobik przy nim
Hopcia zachwyciła Kandydatów. Podobno ich poprzednia koteczka była bardzo podobna do Hopci. A ja bardzo liczyłam na to, że uda mi się właśnie tych Dużych przekonać na Hopcię i Milę, bo charakterkami bardzo są do siebie podobne. Hopcia była przy nas cały czas. Usadowiła się po drugiej stronie pokoju i przysłuchiwała się przysypiając naszym kocim opowieściom.
Pysio nie ujawnił swojej obecności przed Kandydatami, za to później dał mi się wymiziać we wszystkie strony. Strasznie był rozespany
Kubuś na dowidzenia oczywiście postanowił się kolejny raz oddać Kandydatom do adopcji. W czasie spotkania pod koniec już zaczął kombinować jak tu zwrócić więcej uwagi na siebie. Wyciągnął legowisko z zabawkami na środek pokoju i ganiał z jednego kąta w drugi tarmosząc koci kocyk. Teraz ma szlaban na oglądanie dobranocek. Może to go czegoś nauczy
No... a Marusia kolejny dzień spokojna i rozmruczana i bez oznak kaszelku. Capivit działa Przy okazji Pan Malutki i Roxi załapują się na puste kapsułki. Uwielbiają wyciskać z nich ostatnie kropelki i dziamgać pysiami podczas rozgryzania tych resztek kapsułek.
Moja prywatna Roxi wciąż kicha, ale rzadziej. we wtorek odbierzemy wyniki wymazu i zobaczymy co się Pannie wykluło i czy to oby nie był pieprz z kanapek