Strona 33 z 48

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Śro maja 24, 2017 10:29
przez aniaposz
Rok temu, 24 maja, straciłam moją Nescę. :( Jeszcze w przypływie szaleńczej nadziei, że uda się ją uratować, popędziłam do osiedlowego weta, ale nie udało się, bo nie miało prawa... Umarła mi na rękach. Pogoda była piękna, dookoła roześmiane dzieciaki, szczęśliwi ludzie, a ja szłam do domu, cała zapłakana, z martwym ciałkiem w ramionach. Nie sądziłam, że ta rocznica tak na mnie podziała - a ryczę od rana, uświadomiwszy sobie dzisiejszą datę.

Dodatkowo - mam pretensje do siebie, ale też do wetów, że nie rozmawiają wystarczająco z ludźmi o tym, co się dzieje, co może się stać z kotem, gdy śmierć jest nieunikniona. Dwa tygodnie przed jej śmiercią byłam z nią u kardiologa, który stwierdził, że "nie jest tak źle" i to uśpiło moją czujność. A jednak - mam wrażenie - że zabiła ją ostatecznie właśnie niewydolność krążenia. :( Jak tu komukolwiek ufać, jak wiedzieć, co i kiedy zrobić, gdy nie da się ufać specjalistom? :(

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Śro maja 24, 2017 20:01
przez gatiko
<3
... (*)



Masz całkowitą rację, niestety...

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Czw maja 25, 2017 20:16
przez dziki
dobrze chociaż, że po płaczu przychodzi pewna chwilowa ulga.
można wtedy wziąć głęboki oddech, i próbować iść dalej.

taki trochę koelizm, sorry.

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Śro maja 31, 2017 11:06
przez zuza
Wiesz, nagle pogorszenie krwinek wyglada podobnie do niewydolnosci krazeniowej, to nie musi byc wina kardiologa... Zreszta i z serduszkiem sytuacja sie potrafi zmienic nagle...

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Sob lip 01, 2017 22:02
przez aniaposz
Żyjemy sobie... Znów w czwórkę. To jest chyba ta liczba kotów, na którą jestem skazana do śmierci. :) No dobra, wiem, zawsze może być więcej. :twisted:

Tequila ma katar. Była szczepiona w listopadzie m.in. na koci katar, ale to chyba nie jest typowy koci katar. Dwa dni temu zauważyłam, że pociąga noskiem i kicha. Z noska wydobywała się raczej woda niż jakaś wydzielina. Poza tym kot zdrowy - zero gorączki, jest apetyt, chęć na zabawy z Karoliną i te sprawy. Zaczęłam dawać betaglukan. Dziś widzę, że wodnisty katar zamienił się w gęstszą wydzielinę, czyli dokładnie tak, jak u ludzi.

Na nerkach, niestety, się znam. Na katarze u kotów - wcale. Czy jest się czym przejmować? Jak to możliwe, że szczepiony kot ma katar, skoro nie ma żadnego stresu, a wyłącznie życie mlekiem i miodem płynące? :)

Re: Z piekła rodem. Tequila ma katar.

PostNapisane: Nie lip 02, 2017 21:36
przez madrugada
.

Re: Z piekła rodem. Tequila ma katar.

PostNapisane: Nie lip 02, 2017 22:48
przez izka53
aniaposz pisze:Żyjemy sobie... Znów w czwórkę. To jest chyba ta liczba kotów, na którą jestem skazana do śmierci. :) No dobra, wiem, zawsze może być więcej. :twisted:

Tequila ma katar. Była szczepiona w listopadzie m.in. na koci katar, ale to chyba nie jest typowy koci katar. Dwa dni temu zauważyłam, że pociąga noskiem i kicha. Z noska wydobywała się raczej woda niż jakaś wydzielina. Poza tym kot zdrowy - zero gorączki, jest apetyt, chęć na zabawy z Karoliną i te sprawy. Zaczęłam dawać betaglukan. Dziś widzę, że wodnisty katar zamienił się w gęstszą wydzielinę, czyli dokładnie tak, jak u ludzi.

Na nerkach, niestety, się znam. Na katarze u kotów - wcale. Czy jest się czym przejmować? Jak to możliwe, że szczepiony kot ma katar, skoro nie ma żadnego stresu, a wyłącznie życie mlekiem i miodem płynące? :)


A co Ty wiesz o kocim stresie, może puszeczka byla nie taka, może służba z czymś się nie spisała.... Tak serio - szczepienie nie wyklucza zachorowania, ale przebieg choroby jest wówczas z reguły bardzo lekki. Wspomagacze powinny pomóc, wszak to wirus a nie bakteria, więc po co antybiotyki w kota pchać.
O kocich katarach wypasionych kotów mogłabym encyklopedię napisać - mam dwójkę nosicieli wirusa. I wiele przegadanych godzin z wetami na temat szczepień....

Re: Z piekła rodem. Tequila ma katar.

PostNapisane: Pon lip 03, 2017 7:20
przez gatiko
Ja sobie radzę tak :
zakraplam noski i oczka solą fizjo, smaruję maścią majerankową. Jak zapchane noski, to inhalacje.
Podaję 1 tb dziennie Engystol

Rozpieszczam, kocham nad życie albo jeszcze bardziej. Ale katarki mają.

Ostatnio mój Biszkopcik, od wieeelu miesiecy , cierpi na kichanie. Ma takie napadowe strzelanie salwami. Już chyba odkryłam dlaczego...
Są remonty , okna uchylone, bo inaczej żyć się nie da. A on biedny kicha i kicha...

Re: Z piekła rodem. Tequila ma katar.

PostNapisane: Pon lip 03, 2017 8:23
przez aniaposz
Dziękuję za odpowiedzi! Trochę się uspokoiłam. :) W międzyczasie znalazłam też info o możliwości odsysania katarku taką gruszką dla niemowląt oraz zakraplaniu do noska kropelek (też dla niemowląt). No ale wczoraj była nadziela, apteka zamknięta, a dziś jest już tak jakby lepiej. Mniej wydzieliny. I od rana wariują z Karoliną. :roll:

Za to Łaciatek coś niepokojąco często kicha. Mógł się zarazić... Na wszelki wypadek wszystkim podam betaglukan. :twisted:

Re: Z piekła rodem. Tequila ma katar.

PostNapisane: Pon lip 03, 2017 14:13
przez gatiko
Odsysałam gruszką :ok:
Z rozpędu ( przy mega katarku), koteńce Ciastusi, zaordynowałam wodę morską w sprayu 8O Moja dzielna córcia, Ciastusia szylkretusia , zniosła bardzo dzielnie cały zabieg ( niejednokrotnie ).
Jak sama sobie pewnego dnia zapodałam, to myslałam,że padnę - taaaki nieprzyjemny zabieg. A ona zniosła to tak dzielnie. Czuła maleńka,że to jej pomaga.

Zdrówka :-)

My z Biszkopcikiem jemy ostatnio Engystol.

Re: Z piekła rodem. Tequila ma katar.

PostNapisane: Pon lip 03, 2017 14:51
przez izka53
ostrożnie i z odsysaniem, i z kropelkami, a zwłaszcza z kropelkami. Koty mają błonę śluzową w nosku bardzo podatną na wysuszenie i dużo delikatniejszą, niż ludzkie noworodki. Ew delikatne przepłukanie solą morską ( w sprayu), ale to generalnie w sytuacji takiej, że kot nie ma jak oddychać. Jak się uda - inhalacje, dobre są z olejku pichtowego. Mnie też pomogły, jak śmy się inhalowali. :mrgreen:
Ale przede wszystkim - podnoszenie odporności. To jest najważniejsze i powinno być wdrożone jako pierwsze, praktycznie - natychmiast. I trwać kilka tygodni po ustąpieniu objawów.
Jechanie do weta z lekko zasmarkanym, dorosłym,ogólnie zdrowym, kotem, jest przerostem formy nad treścią. Kot ma w tym momencie obniżoną odporność, może złapać wszystko. Stres wizycie u weta towarzyszy każdemu kotu, a to też nie sprzyja leczeniu, raczej pogłębia problemy (pęcherz może się dołączyć). Poza tym -większość wetów standardowo walnie antybiotyk, przeciwzapalne, może i steryd na dokładkę. Wirusa nie zwalczy, za to walnie po wątrobie,nerkach i trzustce.
Ja to przerabiałam, dłuuugo, tracąc przy okazji majątek, o zdrowiu psychicznym kota i własnym nie wspominając. Teraz, kiedy Gucio zaczyna smarczeć, leci wspomagacz, co tam mam pod ręką, najczęściej biostymina. Generalnie problem mija w ciągu przysłowiowego tygodnia. Bez jakiegokolwiek innego działania. I tak - ja wspomagacz podaję profilaktycznie też rudej, która też jest nosicielką, ale mimo wszysko nie jest tak podatna jak Gucio. Pozostałej dwójki nic nie rusza, chyba dlatego, że żyły długo na dworze i w sposób naturalny przeszły selekcję - uodporniając się na wszystko.
Jeśli infekcja, mimo podawania wspomagacza, po kilku dniach nie cofa się, a raczej widać pogorszenie, kot staje się "inny", obojętnie w jakim obszarze - wówczas ofc wet. I na dzieńdobry wymaz z nosa i gardła, a potem leczenie celowane, a nie standard.
NIEWIELKI wzrost temperatury u kota,w początkowej fazie infekcji, też nie jest sygnałem alarmowym, jeśli kot ma apetyt, pije, jest wesoły. To oznaka, że organizm walczy, tak samoistnie (i tak powinno być) - wirusy giną w podwyższonej temperaturze.

Uprzedzając ewentualne ataki - takie postępowanie dotyczy TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów, które znasz od podszewki, dorosłych, stabilnych zdrowotnie. Kocięta, znajdy, koty stare - to zupełnie inna bajka, a raczej horror.

Re: Z piekła rodem. Tequila ma katar.

PostNapisane: Wto lip 04, 2017 15:00
przez aniaposz
Wygląda na to, że Tequili katar przechodzi. Najgorzej było właśnie w niedzielę, gdy co chwila musiałam wycierać jej nosek, ale dziś jest już o wiele lepiej, tylko nosek trochę "obżarty", ale to przejdzie. Ja też mam zawsze obżarty nos, gdy mam katar. :)

Za to Łaciatek kicha jak z moździerza. Daję wszystkim betaglukan na podniesie odporności.

Jestem jak najbardziej zwolenniczką niepanikowania i nieciągnięcia do weta przy każdej okazji. Cóż, prawda jest też taka, że na wszystkich okolicznych wetach się przejechałam i nie wierzę już im ani na jotę. Nie będę też biec z katarkiem do osiedlowej lecznicy, żeby zapłacić 100 zł albo więcej za kilka słów porady, bo do tego to by się pewnie sprowadzało. Ewentualnie jakiś antybiotyk. Antybiotyk w razie czego to mam - unidox. A wetka, której ufam, jest na drugim końcu miasta, więc sama podróż trwałaby z 40 minut (plus koszty za taksę).

W sumie to szkoda, że nie mam jakiegoś godnego zaufania, zaprzyjaźnionego weta, do którego mogłabym po prostu napisać z prośbą o poradę w takich sytuacjach jak katar...

Re: Z piekła rodem. Tequila ma katar.

PostNapisane: Śro lip 05, 2017 21:23
przez aniaposz
Tequila chyba kończy katar. Łaciat nadal kicha. Za to mam kolejne problemy:

1) Karolina ma czarne kropki na brodzie. Wyczytałam, że to "koci trądzik";

2) Tequila miała luźną kupę przez długi czas; odkąd kupiłam karmę Sensitive, jest lepiej. Za to Karolina robi kupę z domieszką krwi. :/

3) Ramzes ma coś na kształt kaszlu. Już przeczytałam, że może to być a) choroba serca, b) kocia astma, c) przeziębienie. Chorobę serca raczej wykluczam, bo oddycha w tempie normalnym (ok. 22 oddechów na minutę w spoczynku). Albo więc się zaraził od Tequili i trochę inaczej się to u niego objawia, albo to astma...

Re: Z piekła rodem. Wszyscy mają jakieś dolegliwości.

PostNapisane: Czw lip 06, 2017 9:26
przez fili
ad.3. Może to kłaczek?

Re: Z piekła rodem. Wszyscy mają jakieś dolegliwości.

PostNapisane: Czw lip 06, 2017 9:46
przez aniaposz
Kłaczek na pewno nie. To ewidentny kaszel, a nie kłaczkowy rzyg. Trochę to dziwne, bo poza tym czuje się świetnie - apetyt dopisuje jak zwykle, humor też, myje się i przytula do mnie. Daję mu, jak wszystkim ostatnio, betaglukan. Jeśli kaszel się będzie utrzymywał, nie ominie nas wizyta u weta. :/