Strona 32 z 48

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Pt mar 17, 2017 15:41
przez zuza
Ja to nawet nie tyle wachalam specjalnie, ile mnie nieznajomy smrodek w lazience zdziwil...

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Śro mar 29, 2017 23:09
przez aniaposz
Budujemy z Karolinką i z Tequilą nasze wzajemne relacje. Co jakiś czas dowiaduję się czegoś nowego. Dziś na przykład odkryłam, że Tequila rozumie zabawę ze mną w postaci ganiania się po mieszkaniu. :) Rozczula mnie to na maksa, bo tak właśnie ganiałam się z Nescą, gdy była kociakiem... Zasadzałyśmy się na siebie nawzajem za węgłem, a potem wyskakiwałyśmy nagle i goniłyśmy po mieszkaniu. :) No dobrze, ale Nesca i ja przez dwa lata byłyśmy wyłącznie ze sobą, a Tequila ma kocich towarzyszy do zabaw i ganianek, a i tak czerpie radość z zabawy ze mną. Słodkie. :1luvu:

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Czw mar 30, 2017 7:07
przez zuza
No :) Wychodzi moze z zalozenia, ze byloby Ci smutno, gdyby sie nikt z toba nie bawil :)

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Czw mar 30, 2017 8:53
przez aniaposz
I ma rację! :D

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Pt kwi 07, 2017 10:53
przez aniaposz
Szlag by to jasny trafił! Tequila wpadła do kibla, który przedtem odkaziłam środkiem z chlorem. Normalnie zawsze zamykam klapę, gdy to robię, ale tym razem zadzwonił telefon i popędziłam odebrać. I w tym właśnie czasie widocznie tam wlazła (chociaż nigdy jej się to przedtem nie zdarzało). Zorientowałam się dopiero jakiś czas później, gdy zobaczyłam jej mokre łapy, a ona siedziała i je sobie wylizywała. :strach: Oczywiście waliły chlorem. :( Wzięłam ją pod prysznic, spłukałam porządnie, a teraz siedzę i się boję. Przeczytałam, co tylko mogłam nt. zatruć chlorem i już widzę, że żadnego antidotum nie ma. Trzeba po prostu czekać i mieć nadzieję, że nic się nie stanie. Ostatecznie nie napiła się tego chloru, tylko co najwyżej zlizała trochę z futra, a i tak był rozcieńczony wodą. Wszystko jest na razie ok i mam nadzieję, że tak zostanie.

Kurde, jak z dziećmi! Na moment odwrócisz wzrok albo czegoś nie dopilnujesz i już coś zmalują!

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Pt kwi 07, 2017 12:23
przez lilianaj
Oby wszystko było dobrze :ok: :ok: :ok:

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Pt kwi 07, 2017 14:39
przez aniaposz
Sądzę, że jest ok. :)

Swoją drogą uważam się za osobę mega-odpowiedzialną, 5 razy sprawdzam okna, gaz itp., zanim gdzieś wyjdę. O tym, że zanim wyjdę, muszę policzyć koty, nawet nie wspomnę. ;) A tu taka głupota i proszę - nieszczęście gotowe.

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Sob kwi 08, 2017 0:15
przez dziki
z tym liczeniem kotów to jest komedia.
mam to samo, czy się wchodzi, czy wychodzi, zawsze pada sakramentalne "koty policzone"? :D
co do chemii, zawsze drę się na małżę, że nie zgania ze zlewozmywaka kotów, gdy ciekawskie patrzą na zmywanie naczyń. bo przecież może chlapnąć w oczka, albo coś. :D
a tu taka brzydka sprawa, z chlorem.
btw dziwne, że kot to zlizuje, nie czuje że to jest be?

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Sob kwi 08, 2017 5:19
przez lilianaj
A jak ma się skórka kotka, który zażył dezynfekcji?Wysypki nie ma?

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Sob kwi 08, 2017 8:46
przez aniaposz
dziki pisze:a tu taka brzydka sprawa, z chlorem.
btw dziwne, że kot to zlizuje, nie czuje że to jest be?

Pewnie czuje, ale chęć wysuszenia się i doprowadzenia do porządku poprzez wylizanie mokrego futerka, przeważa.

lilianaj pisze:A jak ma się skórka kotka, który zażył dezynfekcji?Wysypki nie ma?

Nie, wszystko w porządku, na szczęście. :) Ale niezłego stracha mi napędziła. :strach: Za to ja wczoraj chyba się trochę podtrułam tym chlorem, bo najpierw nawąchałam się jej łap, a potem jeszcze tropiłam ślady w łazience na stołeczku (na który najwyraźniej wskoczyła, zaraz po wydostaniu się z kibelka), żeby wywnioskować, w jakim stężeniu mogła się wykąpać itd. No i potem czułam w gardle takie nieprzyjemne drapanie. :? Ale będę żyć!

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Nie kwi 09, 2017 12:16
przez zuza
O chorobcia, ale niesympatyczna przygoda. Dobrze ze w porzadku.

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Nie kwi 09, 2017 13:03
przez aniaposz
Tak, wszystko skończyło się dobrze, ale to mi niestety uświadamia, że nie da się przewidzieć wszystkiego i wszystkiemu zapobiec. :( Można się tylko starać. A teraz muszę się starać w dwójnasób, bo Tequila jest kotem niezwykle ciekawskim - wszędzie wlezie, wszystko sprawdzi, wszystkiego chce spróbować. Może z tego trochę wyrośnie, ale na razie muszę mieć oczy dookoła głowy.

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Nie maja 07, 2017 15:05
przez aniaposz
Jest! Odkryłam wreszcie (najprawdopodobniej) przyczynę rzeźni sprzed paru dni w progu mojej łazienki! Ale od początku...

To było jakoś na początku tygodnia. Było ok. 23, kładłam się spać, ale jeszcze jak zwykle trochę czytałam przed snem, a dziewczyny wariowały, rozwalając dom w drobny mak. Cóż, zacisnęłam szczęki, skupiłam się na lekturze i myślę - przeczekam. ;) Wreszcie się uspokoiły, ja skończyłam rozdział i idę do łazienki na ostatnie siusiu. I co widzę? W progu krew. Rozpryśnięta na podłodze, a nawet na drzwiach i pralce. W kuchni też trochę było. Serce mi stanęło. Myślę - pewnie dziewczyny w ferworze szaleńczej gonitwy coś sobie zrobiły, w coś uderzyły, może się pogryzły albo podrapały z tej miłości. :twisted: Oglądam jedną, oglądam drugą, nic. Nawet Łaciatka wykurzyłam spod łóżka i też obejrzałam w tę i we w tę, mimo protestów. Nic. Ramzes spał na szafie, a zresztą jego jakoś nie podejrzewałam. Wbrew pozorom brak widocznych śladów rany zaniepokoił mnie. Bo skoro nie widać nic gołym okien na zewnątrz, to niechybnie chodzi o jakiś krwotok wewnętrzny. :strach: No ale nic, poszłam spać, mimo palpitacji.

A dziś... Głaszczę Ramzenia, całuję, dotykam tylnych łapek i... No tak, standard. Złamany pazur. To musiała być przyczyna. On już nie pierwszy raz tak. Nie wiem dlaczego akurat on ma tendencję do łamania sobie pazurów, ale będzie tego już co najmniej z 5 razy w ciągu jego 11-letniego życia. :roll:

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Nie maja 07, 2017 15:20
przez zuza
iedny pazurek. Wspolczuje przezyc...

Re: Z piekła rodem. Zmiany, zmiany... I zdjęcia. :)

PostNapisane: Nie maja 07, 2017 15:24
przez aniaposz
Chłopak ma już praktykę. :twisted: Ale fakt, co się nagłowiłam, to moje. ;)