Dziś Nesca jest ewidentnie w dobrym humorze. Czyli że ja też.
Przed chwilą latały z Ramzesem aż furczało, mało balkonu nie rozniosły. Ogony w górze, łobuzerski błysk w oczach. Przyuważyłam jak Nesca dziabnęła Ramzesa w tyłek, kiedy go wreszcie dopadła.
Nie wiem tylko z czego wynikają jej okresowe fochy, ale trochę to chyba moja wina. Ona zrobiła się bardzo nerwowa przez moje ciąganie ją po wetach swojego czasu.
A najgorsze jest to, że zaczęła sobie kojarzyć z tym TŻ-a, bo zwykle przychodził, żeby mi pomóc załadować kota, zawieźć, podtrzymać na duchu. No i teraz, jak tylko przyjdzie, Nesca zwiewa pod stół i warczy na niego. A minęło już ponad pół roku od kiedy ostatnio TŻ ściągał ją z szafy w celu załadowania do transporterka.