» Pt sty 07, 2022 18:40
Re: Z piekła rodem. Ramzes - żegnaj, mój Najukochańszy
Dziękuję Wam, kochani! Jest kiepsko. Trochę lżej niż po Nesce i Małej, ale wciąż kiepsko. I myślę, że - jak zawsze przez pierwsze godziny, dni - nie przyjmuję tego po prostu do wiadomości, mój mózg się podświadomie broni przed ogromem straty i smutku. Tak się cieszyłam, że półtora roku temu to była tylko tarczyca, która dała się tak pięknie opanować, ale oczywiście nie mogło się na tym skończyć, musiały się dołączyć nerki, a potem rak.
Znów mam to cholernie dołujące uczucie, że bez Ramzesa wszystko nie ma sensu, że jak tu się cieszyć życiem, filmem, książką, perspektywą ferii, skoro Jego już przy mnie nie ma i nie będzie. Moje stadko zostało pozbawione naturalnego lidera. Moje koty wydają mi się teraz takimi wolnymi elektronami, bez żadnego spoiwa. Kocham je bardzo, ale też czuję wbrew sobie jakiś taki żal, że mojego Ramzenia zabrakło, a one sobie niewiele z tego robią. Choć wydaje mi się, że są trochę nieswoje. Karolcia nie będzie miała już kogo wylizywać i komu się podlizywać.
Kończy się pewna epoka w moim życiu - odeszły już wszystkie trzy koty z mojej starej gwardii. Wszystkie trzy: Nesca, Mała i Ramzes są już po drugiej stronie. Chcę wierzyć, że dziś Ramzes poszedł prosto do Neski i Małej, że go tam przywitały i teraz wtulają się w siebie, tak jak kiedyś, trochę tylko smutne, bo widzą jak za nimi wszystkimi tęsknię i że płaczę.
Kiedy rok, dwa temu próbowałam wyobrazić sobie, że Go zabraknie, czułam taką zimną gulę w żołądku. Teraz ta gula nie chce zniknąć, tylko we mnie siedzi.