Strona 1 z 1

Mój pierwszy kot

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 11:22
przez Dorcia
To było 13 lat temu. Miałam wielkiego psa, mieszańca owczarka i doga ( Orka ) i dwoje malutkich dzieci. Zobaczyłam gdzieś zdjęcie dużego psa z przytulonym do niego kotem. I zapragnęłam oglądać taki widok codziennie. Wiedziałam, że w bloku naprzeciwko są małe kotki. Palacz złapał mi jednego. Dałam na piwo. Jaki on był dziki. Siedział w pudle kilka dni. Po pewnym czasie moje marzenie się spełniło. Tygrys zakochał się w Orce. Spali razem, jedli razem, zawsze byli razem. Jak Tygrys chciał się przytulić to gryzł Orkę w udo, ona podnosiła je do góry, a on przytulał się do jej brzucha.Nie ma już ani Orki ani Tygrysa, ale często ich wspominam, a widok śpiących razem został w mojej pamięi do dziś.

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 12:24
przez Kiara
Musialo to pieknie wygladac :love: Dobrze, ze mozna miec takie piekne wspomnienia... :)

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 13:20
przez Nelly
Ja też mam wspomnienie rozczulające mnie do dziś. Szarotka (Tęczowy Most :cry: ) jak była już mocno chora chciała być do kogoś przytulona. Ja miałam ją prawie cały czas na rękach, ale jeśli musiałam ją odłożyć, szła do psa kładła się miedzy jego łapami a on kładł się i przykrywał ją pyskiem jak kołderką (collie - ma długi pysk :D ). Wystawał pyszczek kotki i kawałek łapek. Była bardzo malutka. Był to niesamowiciwe rozczuklający widok.

Amos (pies) bardzo lubi koty. Z każdym się dogaduje prędzej czy póżniej. Dogaduje w sensie takim, że kociak śpi własnie przytulony do psa. Marcyś też już tak śpi często. Wiem jakie to jest boskie, bo patrzę na to. Muszę im koniecznie zrobić zdjęcia.
Mości się na boku leżącego psa, i wygląda jak kociak leżący na futrzanym dywaniku :D albo kładzie swoją główkę na pysku psa jak na poduszce.

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 13:52
przez Basia_G
Piekne!!!!
Co do pierwszego kota.
Był to piękny kocur biało-czarny Puszek.
Puszek był naszą (moją i siostry) lalką ;-) . Uwielbiał spać w wózku do lalek , na pleckach, my przykrywałyśmy go kołderką i tak Puszunio sobie śpiuchnał.
Uwielbiał również wąchać gaz 8O , ale tylko wtedy , gdy był zapalony, w wyniku czego miał baaardzo króciutkie wąsiska.
Kiedyś zniknął na 3-4 dni. Byłyśmy w tym czasie na koloni. Po powrocie okazało się, że Mama go znalazła. na terenie VIII LO. Zawołała go , podszedł, ale po chwili odbiegł. Mama poszła do domu, po jego jedzonko - uwielbiane - rybke. Rzuciła Mu, Puszek podszedł, wziął rybke i poszedł na schody, rybke położył i odszedł. POdszedł stary, mizerny kot. Okazało się, że Puszek się nim opiekował.
Kiedyś przyniosłam z piwnicy kociaczką - Milusię, mamusia ja odrzuciła. Patrzę pewnego dnia, a Puszek gryzię ja w szyję. Krzyknęłam, ale po chwili patrzę, Puszek się kładzie , a Milusia gryzie go w taki sam sposób, jak Puszek jej pokazywał. On ją uczył!!!!!
Zawsze ze mną spał, na kołdrze w nogach. Tylko ze mną.
Był przeogromny.
Ale.... okazało się, że Milusia miała koci tyfus i Puszek się nim zaraził. Nie udało się Go uratować (było to 18lat temu). Puszek lezy na swoim terenie VIII LO.
Wiecie co, jak tak pisze , to czuję jak bardzo mi go brakuję. Ale na Tęczowym Moście ma kumpli i..... kiedyś się tam spotkamy. Prawda??

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 14:18
przez Nelly
Taaak, piękna jest historia Teczowego Mostu i nadzieje z nim zwiazane.

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 14:24
przez Kiara
Basia28 pisze:i..... kiedyś się tam spotkamy. Prawda??


Nigdy nie moge do konca spokojnie czytac o Teczowym Moscie :oops: Ale wierze, ze zwierzeta, ktore kiedykolwiek pozegnalam beda tam na mnie czekac... i to jest piekne...

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 14:45
przez Mysza
Jak piszecie takie historie to zaraz mam łzy w oczach :cry: . Może gdyby w takich normalnych gazetach (nie o zwierzętach) zamieszczać co jakiś czas takie historie, to ludzie innym okiem spojrzeliby na swoich mniejszych braci?

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 19:24
przez Iwona
ze wszystkich kotów, które przewinely sie przez moj dom, tylko Ziutek tak naprawde kumplował sie z Rambem. Bawili sie razem, spali razem a raz nawet Ziut probowal ssac Ramba. I był to niesamowity widok: maly czarny kociak ssacy wielkiego czarnego kundla

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 19:36
przez Emilka
Moj pierwszy kot Cicius....zawsze gdy wychodzil na dwor nie chcial podchodzic do ludzi.....nawet gdy ja go wolalam i trzaslam pudelkiem z sucha karma 8) Za to kiedy Gucio wychodzil na spacer..kot bez wachania wybiegal z krzakow i zucal sie psu do pyska.....po czym znowu uciekal do krzakow i znowu podbiegal tyle ze lapka tracal psi ogon. To bylo niesamowite......jak kot przywiazal sie do psa,nawet bardziej niz do czlowieka. Po smierci Ciciusia -Guci(piesek) przeszukiwal kazdy kat w domu a gdy wychodzil na spacer biegal po krzakach w nadzieji ze i tym razem Cicius wybiegnie zeby sie z nim pobawic....

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 21:58
przez Hana
Moj pierwszy kot... to właśnie Kitka. Dwa lata temu "uległam" namowom przyjaciół i zdecydowałam się zakocić, biorąc do domu kociaka, który się do nich przybłąkał. Eh, Kitka... :love: :D

PostNapisane: Wto lip 01, 2003 22:00
przez Keskese
Ziuta :) Miałam wtedy 6 lat :)
Na zdjęciu jestem z Ziutą :)
http://koty.rokcafe.pl/koteria/keskese/13.jpg