Strona 1 z 3

Ludzie bez serca

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 18:33
przez alf
Widziałem na ulicy potrąconego kota, któremu jakiś debil przejechał po głowie i zrobił z niej "naleśnik" :( TAKIEGO BYM CHYBA ZABIŁ :twisted:

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 18:36
przez Katy
alf... Niestety tak jest w życiu... Ja widziałam niejednego takiego kota... Niejeden raz wysiadałam z autobusu żeby zobaczyć czy żyje... Nic na to nie poradzisz... Możemy tylko zadzwonić w takiej sytuacji do Zarządu Oczyszczania Miasta i poprosić o sprzatnięcie zwłok...
Bardzo duzo zwierząt ginie tragicznie pod kołami samochodów...

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 18:46
przez alf
NIESTETY WIEM O TYM! :( Katy masz bardzy fajne kotki :D

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 18:51
przez Emilka
Okropne! Najgorsze jest to ze ja jestem tylko dzieckiem i nic nie moge poradzic a moze to dobrze ze jestem tylko dzieckiem i nie jestem zdolna zabijac poprzez samochod. Tak zginal moj pierwszy kot i to dlatego mam taki dystanst do kierowcow. Bardzo zle kojarze samochody i zwierzeta.
W niedziele zapytalam tate czy potracil kiedys jakies zwierze...powiedzial z etak,KOTA.Ale wiem ze napewno nie zrobil tego celowo bo znam mojego ojca i nie mogl by zrobic zadnej istocie krzywdy sam od siebie.
Kiedy potracil kota na dodatek ja tez bylam w samochodzie i bylo to pol roku temu. Nic mi nie powiedzieli....jak mogli? Nawte kiedy o tym mysle chce mi sie plakac.Nawet sie nie zatrzymali zeby sprawdzic co z kotkiem...przeciez tak samo moglo byc z moim Ciciusiem..gdyby potracila go normalna osoba (bo mogla byc tez taka sytuacje ze kot poprostu sam wbiegl na jezdnie) to zatrzymala sie i udzielila pomocy..moj kot zaraz po potraceniu jeszcze zyl bo umial doczolgac sie do trawnika. Moze ten kot-potracony prze zmojego tate tez mial szanse na przezycie...gdyby te szanse sie mu dalo.Wiem ze rodzice pewnie chcieli dla mnie dobrze.....bo to bylo niedlugo po smierciu mojego kota...ale teraz gdy sie o tym dowiedzialam ......bardzo mnie to boli i jest mi naprawde bardzo smutno ze az tak duzo zwierzat ginie pod kolami nieraz bezmyslnych kierowcow

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 18:54
przez alf
Emilka! Ja też jestem dzieckiem i aż serce mnie bolało jak na to patrzyłem :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!:

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:02
przez ryśka
STOP!

Zupełnie nie tak! :?

To człowiek opiekujący się zwierzakiem ma obowiązek zapewnić mu bezpieczeństwo. I jeśli mu nie zapewnia, to niestety, ale to wyłącznie jego wina, że zwierzę ląduje pod kołami samochodu.

95 % kierowców nie rozjeżdża zwierząt specjalnie.
Chyba nie zdajecie sobie sprawy jak w najmniej oczekiwanym momence zwierzęta wchodzą na jezdnię.

Jedyną winą kierowcy jest niezatrzymanie się po spowodowaniu wypadku.

Alf - czy myslisz, że kierowca specjalnie celował w głowę? ;)

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:05
przez Estraven
O właśnie, Ryśko :!:

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:05
przez LimLim
Rysia ma rację, większość takich wypadków spowodowana jest nagłym wtargnięciem zwierzęcia pod koła :( . Niestety są takie miejsca, gdzie zatrzymać się nie da rady np. z powodu braku możliwości zjechania na bok :?
Ja już dzieckiem nie jestem, ale także bardzo przeżywam widząc przejechane psy i koty ale także wiewiórki czy jeże :cry:

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:08
przez zuza
Ja przepraszam, ale czsem to nie jest wina bezmyslnego kierowcy tylko bezmyslnego opiekuna, ktory kota wypuszcza :evil:
Sama omijam wszystko co sie da, hamuje i w ogole i niejednokrotnie opierniczam wlascicieli psow, ktore usilowaly mi wpasc pod kola :evil:
Opiekunow kotow opierniczac nie moge, bo ich nie widac...
Zaden normalny kierowca nie przejedzie zwiezraka specjalnie. Ale nie zawsze mozna cos zrobic.
Na razie mialam szczescie, nigdy nic mi pod kola nie wpadlo...

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:13
przez alf
Ryśka! Czy ja wiem?! :?:

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:26
przez Emilka
alf pisze:Emilka! Ja też jestem dzieckiem i aż serce mnie bolało jak na to patrzyłem :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!:

gdybym ja cos takiego zobaczyla...chyba bym zemdlala...


Rysiu...w sumie masz racje...tak napewno masz racje. Jednak w wypadku mojego kota nie moglam nic zrobil. To byl kocur dla ktorego najbardziej liczyla sie wolnosc. Nie moglam trzymac go zamknietego w domu bo demolowal mieszkanie....miauczal..poprostu blagal o wypuszczenie. Byl madrym kotem i nie oddalal sie od domu..no ale w kocu ciekawosc przezwyciezyla ta "madrosc" i kotek zginal... napewno bylo w tym tez troche mojej winy....w kazdym razie nie wiem jakie popelnilam bledy. moja obecna koteczke od samego poczatku uczylam do mieszkania i nie zamierzam nigdy w zyciu wypuscic jej na samopas na dwor.

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:27
przez Dorcia
Alf i Emilko, zastanówcie się. Ryśka ma rację
NAJWIĘKSZYM ŚWIŃSTWEM jest niezatrzymanie się po potrąceniu zwierzaka.

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:27
przez Kiara
Alf - niestety, taka jest smutna prawda. Biorac zwierze chcac nie chcac bierze sie za nie odpowiedzialnosc. Trzeba mu zapewnic bezpieczenstwo, a wypuszczanie kota w poblize ulicy jest niewatpliwie niezbyt rozsadne :? Nie mowie o identyfikatorkach i szelkach, bo w starciu z samochodem zadnego znaczenia miec nie beda :? A niestety znaczna czesc ginacych pod kolami kotow ma gdzies swoj dom i opiekuna o watpliwej odpowiedzialnosci. Taka jest prawda. I to jest wlasnie wina opiekuna - kolejne kocie cialka na poboczu jezdni :x

Poza tym w porazajacej wiekszosci wypadki dzieja sie niechcacy. Zwlaszcza po zmroku ("kiedy gasna swiatla swiec wszystkie koty sa szare", ze sie posluze cytatem ;) ), kiedy naprawde trudno zauwazyc kota skracajacego sobie droge przez ulice, a wielka czesc kotow ma ograniczony instynkt samozachowawczy nieuwzgledniajacy mozliwosci skonczenia kociego zycia pod kolami samochodu. Wtedy to nie jest wina czlowieka. Czasem hamowanie nie jest mozliwe, samochod wpada w poslizg, czlowiek ma do wyboru uderzyc w kota albo drzewo... czasem zwyczajnie nie zauwaza albo nie nadaza z jakimikolwiek zapobiegawczymi dzialaniami... Moga byc rozne sytuacje :( taka jest prawda :cry: Nie mozna powiedziec, ze wszyscy ludzie zasadzajacy za kierownica sa podli i nie marza o niczym innym jak tylko o przywaleniu w jakiegos zblakanego kota. Rzadko kiedy czlowiek - czy wtedy jest to jeszcze czlowiek :?: - chce stworzenie potracic. To jest naprawde sporadyczna sprawa - na szczescie :roll:

Poza tym, jak ktos juz pisal, czesto zatrzymanie sie na poboczu jest niemozliwe. Sproboj zatrzymac sie na autostradzie albo jakiejkolwiek innej drodze bez pobocza, majac za soba i przed soba sznur samochodow - technicznie sprawa jest nie do rozwiazania. My bylismy w o tyle komfortowej sytuacji, ze uderzywszy w psa zatrzymalismy sie na poboczu, zabralismy stworzenie i moze 10letnia opiekunke jego do weterynarza; dzieki temu zwierz zyje i czasem go jeszcze widuje :) Jednak nie kazdy ma taka mozliwosc - niestety :(

Dlatego mysle, ze nie mozesz pisac, ze bez serca jest czlowiek ktory tego kota pozostawil. Moze nie ma serca, a moze jest uczuciowym czlowiekiem ktory ma w domu trzy wlasne koty - czy masz pewnosc, w jakich okolicznosciach mial miejsce wypadek i czy czlowiek za kierownica mogl zrobic cokolwiek? Przypuszczam ze nie... IMHO nieslusznie wiec osadzac go za cos takiego :( jakkolwiek widok musial byc przytlaczajacy :evil:

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:34
przez Emilka
zapomnialam dodac ze zrobilam mojemu kotkowi tylko przysluge ze ofiarowalam schronienie i miske jedzenia...bo kot od zawsze byl "dworny" i taki pozostal do konca zycia.

PostNapisane: Pon cze 30, 2003 19:37
przez alf
Jedna koleżanka opowiadała mi o swojej sąsiadce. I opowiedziała mi to, że jej sąsiadka znęca się nad swoimi zwierzętami. Wyrywa im sierść kopie itp. itd. :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: