W Kocich Sprawach (lipiec 03) na str.47 jest opowiadanie pt. "Smutne, ale prwadziwe", Ci co mają ks na lipiec myślę, że przeczytają, lub już przeczytali, a tym co jeszcze nie maj napiszę....
Zaczęło się 30 kwietni br. Przy ul. Elektoralnaej 26 m 55,IV p.-następna libacja alkoholowa i straszliwy płacz kota.Trwało to b.długo, dopiero ok. 24.00 Pani Elżbieta Sztlicht nie wytrzymała, zapukała do sąsiednich drzwi, ale nikt nie otworzył.Tylko płacz kota ucichł.Kot-biedaczek siedział za oknaem na parapecie, nikt nie chciał go wpuścić do domu.Po pierwszej interwencji Pani Elżbiety kota wpuszczono do mieszkania.Cały następny dzień spokojny, jednak Pani Elżbieta postanowiła porozmawiać z sąsiadami , znaleźć nowy dom dla kota, który był maltretowany.
Właściciele chcieli się go pozbyć, sąsiadka prosiła o litość nad zwierzęciem, obiecała znaleźć nowych opiekunów. 6 maja znów libacja i wielkie nieszczęście. Kot przeraźliwie płakał. Ok. 20.00 Pani Elżbieta zadzwoniła na policję z prośbą o interwencję-bez żadnego skutku. O 21.00
zadzwoniła jeszcze raz-przyyjechał łaskawie patrol.W momencie pukania do drzwi nr 55 kota wyrzucono przez okno. Gdy policja weszła do mieszkania, kota już nie było, siedział zakrwawiony, w szoku, na chodniku przed domem.
Policja wezwała pogotowie weterynaryjne, ale nikt nie przyjechał .Biedakiem zaopiekował się przypadkowy człowiek, którego o całej sytuacji poinformowała siostra żony-świadek wydażenia/Pan Leszek Wotecki bez zastanowienia zabrał z domu plastikową rynienkę, podniósł kota z chodnika i zaniósł do lekarza .Mimo podjętej próby ratowania ok. 23.00 kot przestał oddychać.[...]
To jest straszne....Już nie wiem, czy jestem wściekła, czy smutna biedy kot jak tak można postąpić ?