SZUKAM - nieaktualne...

Chodzi i Gienię, jej historię można prześledzić w wątku łomiankowskim, http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=69 ... sc&start=0, złapana w łomiankach, potem mieszkała u morisowej, potem przeniosła się do Be, potem do kathrin, potem do mnie, potem do agis, a potem słuch o niej zaginął:)
W międzyczasie Gienia po prostu goiła sobie uszy i czekała spokojnie.
No dobrze, już piszę porządnie. Przynajmniej spróbuję.
Gienia to kilkuletnia (5-8 lat) szylkretka, którą złapałam w ręce na łomiankowskich działkach. Zobaczcie jakie to było kochane zwierzę:
Podczas sterylki w jej brzuchu ukazał się gigantyczny guz śledziony, został on oczywiście usunięty. Wiadomo też było, że jeśliprzeżyje - trzeba będzie zająć sie polipem w uchu.
Kotką zaopiekowała się Be, niestety jeszcze wcześniej "udało się" nam zarazić ją grzybem. Miała już więc obniżoną odporność i grzyba, podczas badań wyszła jej porządna anemia. No więc kolejne leki, smarowanie grzyba, jakieś zastrzyki - kotka dawała się spokojnie głaskać na parapecie i nawet prężyła wtedy grzbiet, ale już w rękach zbyt miła nie była.
Potem trafiła do kathrin, podczas pobytu u niej wreszcie zoperowany został polip - kotka ma teraz przesunięty wlot do kanału słuchowego, tak, by nawet jeśli polip odrośnie - nie zatykał już ucha. To, co było za polipem - chyba pozostawię dla wspomnień własnych i kathrin - smród, który już wcześniej było czuć z jej ucha był niczym wobec estetyki i zapachu w tym okresie... Badania krwi były znacznie lepsze, acz tym razem pomocy wymagała wątroba...
Potem - trafiła do mnie. I tu miała ucho czyszczone regularnie, chyba tylko ja jestem dość zdecydowana, by kotu tak niemiłe zabiegi przeprowadzać. W efekcie - kotka mnie nienawidzi...
U czarnej agis ucho zostało doleczone (jutro będzie kontrola w narkozie, przy okazji zbadamy krew), od zewnątrz wygląda już świetnie, nie śmierdzi, nie leje się ropa. Ale trzeba zajrzeć głębiej.
W każdym razie - wygląda na to, że Gienia się wyleczyła. Wreszcie nadszedł okres spokoju, kiedy to nie trzeba jej codziennie robić czegoś bolesnego. I - nadszedł czas, gdy kotka potrzebuje już innej pomocy.
Cały zestaw terapii mocno nadszarpnął zaufaniem Gieni do ludzi. Trzeba jej pomóc to zaufanie odbudować. Gienia potrzebuje spokojnego miejsca, gdzie zostanie wypuszczona z klatki i da się jej święty spokój. Początkowo na pewno się schowa, potem pewnie zajmie jakiś parapet. Jest kotem absolutnie nie skaczącym i nie demolującym, potrzebuje po prostu spokoju i czasu.
Dałabym jej minimum tydzień całkowitego spokoju. Potem - JEŚLI będzie mieć ochotę - można ją zacząć delikatnie głaskać. Spokojnie i tylko na jej warunkach. Jestem przekonana, że jeśli da sie jej czas i spokój - Gienia znów zaufa człowiekowi. Można jej oczywiście przez cały czas szukać domu stałego, jeśli zaakceptuje fakt, że kotka potrzebuje dużo czasu... Ze wzgledu na brak śledziony MUSI to być dom niewychodzący.
Kotka nie zaufa wszystkim: nie kathrin, nie agis i nie mnie. My jesteśmy spalone. Dlatego szukamy kogoś, kto jej nie dręczył
Jak widzicie - proces przepraszania Gieni za naszą działalność pewnie potrwa. Przypuszczam, że może to być obciążenie finansowe dla domku tymczasowego, może więc znajdzie się jakiś stały sponsor (niestety Gienia powinna być raczej na dobrych karmach, być może będzie wymagać stale karm wątrobowych, co zwiększa koszty). Gdyby się znalazł - pewnie ułatwiłoby to decyzję niezdecydowanemu DT.
Tu jeszcze zestaw fotek, dość starych. Obecnie Gienia wygląda jeszcze trochę jak sęp, bo miała goloną głowę do drugiej operacji:) Odrasta:)

W międzyczasie Gienia po prostu goiła sobie uszy i czekała spokojnie.
No dobrze, już piszę porządnie. Przynajmniej spróbuję.
Gienia to kilkuletnia (5-8 lat) szylkretka, którą złapałam w ręce na łomiankowskich działkach. Zobaczcie jakie to było kochane zwierzę:

Podczas sterylki w jej brzuchu ukazał się gigantyczny guz śledziony, został on oczywiście usunięty. Wiadomo też było, że jeśliprzeżyje - trzeba będzie zająć sie polipem w uchu.
Kotką zaopiekowała się Be, niestety jeszcze wcześniej "udało się" nam zarazić ją grzybem. Miała już więc obniżoną odporność i grzyba, podczas badań wyszła jej porządna anemia. No więc kolejne leki, smarowanie grzyba, jakieś zastrzyki - kotka dawała się spokojnie głaskać na parapecie i nawet prężyła wtedy grzbiet, ale już w rękach zbyt miła nie była.
Potem trafiła do kathrin, podczas pobytu u niej wreszcie zoperowany został polip - kotka ma teraz przesunięty wlot do kanału słuchowego, tak, by nawet jeśli polip odrośnie - nie zatykał już ucha. To, co było za polipem - chyba pozostawię dla wspomnień własnych i kathrin - smród, który już wcześniej było czuć z jej ucha był niczym wobec estetyki i zapachu w tym okresie... Badania krwi były znacznie lepsze, acz tym razem pomocy wymagała wątroba...
Potem - trafiła do mnie. I tu miała ucho czyszczone regularnie, chyba tylko ja jestem dość zdecydowana, by kotu tak niemiłe zabiegi przeprowadzać. W efekcie - kotka mnie nienawidzi...
U czarnej agis ucho zostało doleczone (jutro będzie kontrola w narkozie, przy okazji zbadamy krew), od zewnątrz wygląda już świetnie, nie śmierdzi, nie leje się ropa. Ale trzeba zajrzeć głębiej.
W każdym razie - wygląda na to, że Gienia się wyleczyła. Wreszcie nadszedł okres spokoju, kiedy to nie trzeba jej codziennie robić czegoś bolesnego. I - nadszedł czas, gdy kotka potrzebuje już innej pomocy.
Cały zestaw terapii mocno nadszarpnął zaufaniem Gieni do ludzi. Trzeba jej pomóc to zaufanie odbudować. Gienia potrzebuje spokojnego miejsca, gdzie zostanie wypuszczona z klatki i da się jej święty spokój. Początkowo na pewno się schowa, potem pewnie zajmie jakiś parapet. Jest kotem absolutnie nie skaczącym i nie demolującym, potrzebuje po prostu spokoju i czasu.
Dałabym jej minimum tydzień całkowitego spokoju. Potem - JEŚLI będzie mieć ochotę - można ją zacząć delikatnie głaskać. Spokojnie i tylko na jej warunkach. Jestem przekonana, że jeśli da sie jej czas i spokój - Gienia znów zaufa człowiekowi. Można jej oczywiście przez cały czas szukać domu stałego, jeśli zaakceptuje fakt, że kotka potrzebuje dużo czasu... Ze wzgledu na brak śledziony MUSI to być dom niewychodzący.
Kotka nie zaufa wszystkim: nie kathrin, nie agis i nie mnie. My jesteśmy spalone. Dlatego szukamy kogoś, kto jej nie dręczył

Jak widzicie - proces przepraszania Gieni za naszą działalność pewnie potrwa. Przypuszczam, że może to być obciążenie finansowe dla domku tymczasowego, może więc znajdzie się jakiś stały sponsor (niestety Gienia powinna być raczej na dobrych karmach, być może będzie wymagać stale karm wątrobowych, co zwiększa koszty). Gdyby się znalazł - pewnie ułatwiłoby to decyzję niezdecydowanemu DT.
Tu jeszcze zestaw fotek, dość starych. Obecnie Gienia wygląda jeszcze trochę jak sęp, bo miała goloną głowę do drugiej operacji:) Odrasta:)




